Wrzesień 2017 r.
W niebieskim pokoju średniej wielkości, z dużym łóżkiem, biurkiem, wygodnym krzesłem i obszerną szafą śpi jedenastoletnia dziewczynka owinięta zieloną kołdrą. Miała rude, falowane włosy, niebieskie oczy i piegi na nosie. Była dość wysoka jak na swój wiek. Promyki słońca wpadające przez okno obudziły ją. Tej nocy i tak nie spała dobrze, już dawno zaczęła odliczać dni do pierwszego września, do dnia gdy po raz pierwszy pójdzie do szkoły. Bardzo się cieszyła, rodzice od dawna opowiadali jej o Hogwarcie, o szkole dla czarodziejów. Jej rodzice nie byli nikim, to oni pomogli zgładzić okrutnego Lorda Voldemorta, razem z jej wujkiem, z Harrym Potterem.Wstała z łóżka i pobiegła do toalety, a gdy wróciła włożyła już wcześniej przygotowane ubranie, pościeliła łóżko i otworzyła okno, aby przewietrzyć pokój. Okiennica była niebieska. Razem z rodzicami i bratem mieszkali w pięknym domu. Był biały, ale miał niebieski dach, okiennice oraz płot otaczający posesje. Jej mama kiedyś jej opowiadała, że to był prezent od jej taty. Ojciec dziewczyny zbudował dom razem z jej wujkami. A niebieskie dodatki wykończyła jej ciocia, Luna. Nie była w prawdzie jej prawdziwą ciocią, ale tak się do niej zwracała. Za domem był piękny ogród o który dbałą Hermiona, mama rudej. Dom miał dwa piętra. Na dole mieściła się kuchnia połączona z jadalnią i salon, a na górze cztery pokoje i łazienka. Jeden rudej dziewczynki, jeden jej brata, Hugona, jeden dla ich rodziców i jeden gościnny, bo bardzo często ktoś do nich przyjeżdżał. Miała ona bardzo dużą rodzinę, co bardzo lubiła, bo nigdy nie było nudno.
Zeszła do kuchni gdzie krzątała się już jej mama.
- Dzień dobry mamo - powiedziała i ucałowała matkę w policzek.
- Dzień dobry Rose - powitała ją matka - boisz się pierwszego dnia w szkole?
- Trochę, dziękuje, że pytasz mamo - odpowiedziała z uśmiechem i usiadła przy stole. Rose miała bardzo dobry charakter po matce. Zawsze starała się być dla wszystkich miła i pomocna. Bardzo kochała swoich rodziców i brata. Po mamie miała też wiedzę. Szybko nauczyła się czytać, pisać i gdy tylko dostała książki do szkoły przestudiowała każdą.
Po paru minutach pojawił się ojciec dziewczyny oraz brat. Brat był tak samo rudy jak ona, miał brązowe oczy i piegi.
- Cześć Rose! - powitał ją wesoło. Też był bardzo dobrze wychowany, lecz miał do tego poczucie humoru po ojcu.
- Dzień dobry. - powitał wszystkich Ron, ucałował żonę w policzek, usiadł do stołu i zaczął czytać gazetę Prorok Codzienny. Rose wiedziała, że ta gazeta wydawana jest już bardzo długi czas.
*
Ten sam ranek nastał też w zupełnie innym miejscu. W bardzo dużej, ciemnej komnacie obudził się chłopiec. W jego pokoju nie było dużo mebli, była tylko szafa, małe biurko i łóżko, a komnata była naprawdę duża. Chłopiec miał bardzo jasne, długie blond włosy i jasno niebieskie oczy. Wyciągną z szafy ubranie i ubrał się. Nienawidził swojego życia. Nienawidził mieszkać w dużym zamku, w którym mieszkali jeszcze jego dziadkowie, gdzie wychował się jego tata. Nienawidził swoich rodziców, bo kazali mu być kimś, kim wcale nie jest. Ale i tak co rano wychodził ze swojego pokoju i zmierzał do kuchni. Zamek w którym mieszka jest ogromy. Nigdy nie był we wszystkich komnatach. Wszedł do kuchni gdzie przygotowywała śniadanie gospodyni. Mama chłopca nigdy nawet nie weszła do tego pomieszczenia, uważała, że kobiety nie są od tego by zajmować się domem.
- Dzień dobry paniczu Malfoy. - powiedziała gospodyni
- Proszę mów do mnie Scorpius. - powiedział i poszedł do jadali, usiadł przy stole, na którym było już pełno jedzenia. Przy stole siedział już jego matka i ojciec.Nienawidził ich, bo byli źli.
- Cieszysz się z pierwszego dnia w szkole? - spytała matka smarując masłem tosta.
- Nawet nie wiesz jak bardzo, mamo! - powiedział to szczerze, z szerokim uśmiechem. Ojciec na niego spojrzał.
- Nie masz się z czego cieszyć, w Hogwarcie wcale nie jest tak jak myślisz - powiedział sucho.
*
Kilka godzin później na dworcu King Cross
Rose razem z rodzicami i bratem czekała już na peronie 9 i 3/4 na rodzinę Potterów. Przed chwilą widziała się z Louisem, Fredem, Victorie, Domiqe oraz z Tedem. Ted Lupin zaczynał właśnie ostatni rok nauki. Rose gdy się z nim witała myślała jak będzie wyglądać zaczynając siódmy rok.
- Widzę Ginny - powiedział z uśmiechem Ron. Nie trudno było zauważyć ciocię Ginny, miała bardzo płomienne włosy. Zaraz potem zjawili się Potterowie. James, który zaczynał trzeci rok nauki, Albus, który tak jak Rose zaczynał oraz Lily, która tak samo jak Hugo zacznie naukę za dwa lata. Rose obdarzyła wszystkich promiennym uśmiechem.
- A więc udało ci się zaparkować? - zapytał Harrego Ron - Bo mnie tak. Hermiona nie wierzyła, że zdam egzamin na mugolskie prawo jazdy. Myślała, że będę musiał rzucić na egzaminatora zaklęcie Confundus.
Rose nie bardzo ich słuchała, bo rozmawiała z Albusem, Lily i Hugonem na temat domów do jakich trafią.
- Jak nie trafisz do Gryffindoru to cię wydziedziczymy. - oznajmił Rose jej ojciec - Ale nie nalegam.
Dziewczyna zrobiła wielkie oczy, bo czasem myślała, że ojciec żartuje, a tak naprawdę mówił prawdę.
- Ron! - zawołała Hermiona.
- Zobaczcie kto tam stoi. - Ron wskazał na Dracona Malfoy stojącego razem z żoną i synem. Rose czasem o nich słyszała. Przeważnie rodzice opowiadali o nich złe rzeczy. Nie wiedziała, że mają syna i że jest w jej wieku.
- A więc to jest ten mały Scorpius - mrukną Rona - Rose, musisz być od niego lepsza we wszystkim. Dzięki Bogu odziedziczyłaś inteligencje po matce.
Rose nie wiedziała czy jej tato mówił coś jeszcze. Spojrzała na blondyna i obdarzyła go wesołym uśmiechem, a on odpowiedział jej tym samym. " Nie wygląda na niemiłego " - pomyślała.
*
- Widzisz tych ludzi Scorpiusie? - zapytał syna Draco - To Weasleyowie i Potterowie. Nie zbliżaj się do nich, nigdy.
*
Rose pożegnała się z rodziną, obiecała bratu, że będzie często pisać i pociąg ruszył. Albus, James i Rose zajęli sobie oddzielny przedział. Wiedzieli, że reszta Weasleyów ma tu swoich znajomych, tak samo jak Ted. James wprawdzie też miał, ale obiecał przyjaciołom, że będzie siedzieć z nimi. Po pewnym czasie otworzyły się drzwi przedziału, a w nich stanął Scorpius Malfoy, który nie mógł sobie znaleźć miejsca. Bardzo się zdziwił, ale gdy pytał "Czy mogę tu usiąść" odpowiedź zawsze była "nie". Po zgładzeniu Voldemorta nazwisko Malfoy było dosyć znane i rodzice opowiadali sowim dzieciom o czarodziejach z tej rodziny, ale chłopak o tym jeszcze nie wiedział.
- Czy mogę tu usiąść? - zapytał już zmęczony Scorpius.
- NIE! - krzyknęli razem Albus i James.
- Dlaczego jesteście tacy niemili?! - rozzłościła się ruda - Oczywiście, że możesz tu usiąść.
- Rose, nie słyszałaś co mówił twój tata? - spytał Albus
- Słyszała, ale myślę, że powinniście być troszkę milsi - mówiła spokojnie.
- Chodź Albusie, usiądziemy z moimi znajomymi. - powiedział James i wyszedł z Albusem.
- To może ja jednak poszukam sobie gdzieś indziej miejsca? - Scorpius już miał wychodzić.
- Nie, usiądź ze mną - powiedziała z uśmiechem dziewczyna. Więc chłopak usiadł.
- Wiesz, przepraszam za moich bratanków, ale moja rodzina nie mówi dobrych rzeczy o twojej. - powiedział trochę zmieszana Rose.
- Nic nie szkodzi. Tak prawdę mówiąc mój ojciec zakazał mi z wami rozmawiać. - odpowiedział blondyn.
*
Potem Scorpius i Rose zostali najlepszymi przyjaciółmi. Rose i Albus zostali Gryfonami, a Scorpius Ślizgonem. Ruda bardzo długa przekonywała bratanków do Scorpiusa. Mówiła, że on tak naprawdę jest dobry. W końcu się do niego przełamali, ale nigdy do końca.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pozdrawiam,
Stokrotka :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz