środa, 29 maja 2013

6. Zmiana planów

Resztę tego dnia Scorpius i Rose nie rozmawiali ze sobą. Ani chłopak, ani dziewczyna nie mieli ochoty na rozmowę. Chłopak od razu pomknął do swojego dormitorium i przez resztę dnia leżał na łóżku, będąc wściekły na siebie za to co zrobił. "A mogła to być twoja tajemnica, debilu. Mogłeś to jakoś ukryć" - pomyślał. Rose też po powrocie do wieży pobiegła do dormitorium. W pokoju wspólnym próbowała ją zatrzymać Lily.
- I co? - zapytała z nadzieją w głosie.
- Przepraszam, Lily, ale nie mam ochoty gadać - powiedziała i pobiegła.
- Rose? -  usłyszała jeszcze. Przez resztę dnia tak jak Scorpius nie wychodziła z pokoju. Myślała o chłopaku. O jego pięknych niebieskich oczach, pięknych, jasnych włosach.... Po pewnym czasie zrozumiała co jej chodzi po głowie. "Spokojnie. Gdy o nim myślisz czujesz się dziwnie tylko dlatego, że cię pocałował" - pomyślała. Dopiero teraz przypomniał jej się pocałunek. Był on jej pierwszym pocałunkiem, ale myślała, że może się jeszcze powtórzy. " Nie, nigdy ". Po jakiś czasie wymyśliła, że pomoże Scorpiusowi, tylko jeszcze nie wiedziała jak.
- Rose? Dlaczego nie byłaś na kolacji? - zapytała Wiktoria.
- Wiesz, nie jestem głodna. Źle się czuję, chyba pójdę spać - oznajmiła. Ale nie mogła spać. Bardzo dziwnie się czuła. Jakby czegoś się bała, obawiała. Scorpius przez całą noc miał takie same uczucia. Rano Wiktoria nie musiała budzić koleżanki, bo ruda wstała sama. Przygotowała się i zeszła na dół. Przelazła przez portret i bardzo się zaskoczyła. Obok dziury, tak jak dawniej, stał Scorpius. Gdy dziewczyna zobaczyła chłopaka uderzyła ją fala gorąca. Nie sądziła, że chłopak poczuł to samo.
- Cześć - powiedział.
- Cześć - chwilę stali i wpatrywali się w podłogę.
- Idziemy?
- Yhym.
Szli w ciszy.
- Scorpiusie?
- Tak?
- Wiem co zrobimy - powiedziała.
- Co?
- Zapomnimy o tamtym i spróbujemy ci pomóc... Nam pomóc... - wyjaśniła blondynowi.
- No dobrze - weszli do Wielkiej Sali i usiedli przy stole Gryffindoru.
- Pogodziliście się? - zapytała z uśmiechem Lily.
- C-co?... A tak - powiedziała Rose.
- Cieszę się - powiedział z uśmiechem Hugo.
- A ja nie... - usłyszeli głos Albusa.
- ... A twoje zdanie nikogo nie obchodzi! - dokończyła za brata Lily. Wszyscy szybko zniknęli i przy stole zostali Scorpius i Rose.
- Dziś jest....?
- Środa, dziś środa jest - dokończyła ruda.
- Aha, to idziemy?
- Idziemy - i wyszli. Nie mieli dziś żadnych lekcji razem, co było dla obojga bardzo dobre. Dziś lekcje trwały najdłużej, bo kończyły się po 16. Gdy Rose chciała iść do biblioteki zauważyła zbiorowisko na korytarzu. W środku stał woźny pracujący w Hogwarcie i Scorpius.
- Dlaczego pozabijałeś wszystkie sowy szkolne?! - krzyknął.
- Dlaczego Pan myśli, że to ja?!
- Bo ja to wiem!
Rose spojrzała po tłumie. Wszyscy mieli miny w stylu "To na pewno on", ale dziewczynę zaciekawiło coś zupełnie innego. Na przodzie stał Olaf, a za nim jego banda. Wszyscy mieli uśmiechy na twarzach. Ruda przypomniała sobie jak widziała ich wybiegających z pomieszczenia, mieszkają sowy szkolne.
- To nie Scorpius! - krzyknęła i wybiegła na środek.
- A co? To ty?! - krzyknął woźny.
- Nie! To Olaf i ta jego banda! - z twarzy chłopaka zszedł uśmiech. Popatrzyła na Scorpiusa, a on na nią. Kiwnęła głową, aby uciekał, a on pokazał gestem, że nie może.
- Scorpiusie, szybko uciekaj! Ja to załatwię. Spotkamy się naszym miejscu - chłopak jeszcze chwilę się wahał, ale w końcu uciekł.
- Masz dowody ruda?! - krzykną Olaf.
- Nie potrzebuję.
- Tak? A może to ty to zrobiłaś? Co Weasley?! - krzyknął woźny.
- Jak pan chcę, możemy iść do dyrektorki.
- Uciekaj.
Więc Rose uciekła. Słyszała jeszcze z tyłu jak woźny wydzierał się na Ślizgona. Rose chciała jak najszybciej pobiec do biblioteki. Tak, biblioteka to było ich miejsce, a raczej koniec biblioteki. Niewiele osób wie, że tam jest jeszcze jeden stolik. Właśnie tam Scorpius i Rose najbardziej lubili się uczyć. Weszła i szybkim krokiem pomknęła na koniec. Biblioteka w Hogwarcie była naprawdę ogromna.
- Jestem - wydyszała. Zobaczyła, że chłopak otarł rękawem łzy. Był to dla niej nowy widok, bo nigdy nie widziała jak przyjaciel płacze. - Dlaczego płaczesz?
- Nie, nie...
- Tak, proszę powiedz mi - powiedziała, rzuciła torbę z książkami i podeszła do chłopaka.
- Rose.... To straszne trudne...
- Wiem, Scorpiusie, jest ci ciężko. Ale pamiętaj, że ja wiem, że jesteś dobry. Bo ty Scorpiusie, ty nie jesteś zły. Naprawdę. Myślę, że nie zostaniesz ukarany za to co zrobił Olaf. - podeszła i przytuliła chłopaka.
- Ale mi nie o to chodzi - zdziwiona odkleiła się od niego i spojrzała w oczy. Od razu przeszły ją ciarki. Jego niebieskie oczy od łez zrobiły się jeszcze piękniejsze.
- A o co? - zapytała nadal wpatrując się w przyjaciela.
- O to co się stało wczoraj po lekcjach. Przepraszam, chciałem to ukryć.
- Niektórych rzeczy nie da się ukryć - dłońmi dotknęła jego policzków. Teraz on spojrzał w oczy dziewczyny. Były piękne. Nie były takie niebieskie jak jego. Były trochę ciemniejsze, ale piękniejsze. Tak przynajmniej wydawało się Scorpiusowi. Rose wpadła na dziwną myśl. Poczuła ochotę pocałowania chłopaka. " To głupie " - pomyślała, ale z każdą sekundą ochota się zwiększała. " To twój przyjaciel, to twój przyjaciel, to twój przyjaciel... Wale to". Przybliżyła twarz i chłopak chyba zrozumiał co dziewczyna chce zrobić. Jeszcze chwilę się wstrzymali... Ale już nie wytrzymali. Ich wargi zetknęły się w namiętnym pocałunku. Trwał on o wiele dłużej niż wczorajszy. Gdy skończyli popatrzyli na siebie.
- Mi chyba też trzeba pomóc - zaśmiała się ruda. Chwilę stali wtuleniu w siebie - Idziemy?
Scorpius odprowadził Rose w ciszy do wieży.
- Ale wiesz, że nie możemy być razem? Jesteśmy przecież przyjaciółmi! To głupie!
- Tak, wiem. Dobranoc Rose.
- Dobranoc Scorpiusie - i dziewczyna zniknęła za portretem. Tak naprawdę Scorpius myślał, że po tym jak Rose go pocałowała będą parą, ale gdy to teraz przemyślał uznał, że przyjaciółka ma rację. To głupie.
Ruda powoli szła do dormitorium. Nie bardzo do niej dochodziło co się stała.
- Hej, Rose zaczekaj! - usłyszała męski głos. Odwróciła się i zobaczyła chłopaka imieniem Leo. Był on wzrostu Rose, miał czarne krótkie włosy i chyba brązowe oczy, ale Rose nie przyglądała mu się za bardzo. Był z roku rudej, ale dziewczyna rzadko z nim gadała.
- Tak?
- Często cię widuję w bibliotece - powiedział zakłopotany.
- Taak, lubię się uczyć - powiedziała z uśmiechem.
- To może kiedyś pouczymy się razem? - zapytał.
- Amm.... Dobrze, jak będę potrzebować twojej pomocy to... Jakoś cię znajdę. Dobranoc - powiedziała i poszła w stronę schodów.
- Czekam! - krzykną i chyba sobie poszedł. Gdy dziewczyna weszła do pokoju, który był pusty. Położyła się na łóżku i zaczęła obmyślać nowy plan. Jak tu się odkochać?
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Od razu mówię, że jestem słaba w opisywaniu pocałunków! :)
                                                                                                                   ~Stokrotka

poniedziałek, 27 maja 2013

5. Tajemnica

 Przez tydzień Scorpius unikał Rose. Nie chodził do biblioteki, uczył się w lochach, podczas posiłków siadał przy stole Ślizgonów, a na wspólnych lekcjach siadał jak najdalej od dziewczyny. Nie było mu łatwo, bo była jego jedyną przyjaciółką i wcześniej rozmawiał tylko z nią. Czasem też z Hugonem lub Potterami, ale teraz nie mógł. Scorpius był naprawdę przystojny, Ślizgonkom( przeważnie ) bardzo się podobał. Jedna, której Scorpius nie bardzo pamiętał imienia bardzo go denerwowała. Gdy przesiadywał w lochach większość czasu, siadała obok niego i przeszkadzała mu w nauce. Chłopak oczywiście nie był nią zainteresowany, bo kochał Rose. Jego plan nie skutkował, a wręcz przeciwnie. Teraz gdy spojrzał na dziewczynę robiło mu się gorąco i przez jego ciało przechodziły ciarki. Rose też nie miała łatwo. Nie chciało jej się chodzić na lekcje, a co najgorsze nie wiedziała o co chodzi chłopakowi. Ilekroć próbowała z nim porozmawiać, uciekał. Dziś także nie chciało jej się wstać.
- Rose, czas wstawać - usłyszała głos Wiktorii.
- Nigdzie nie idę - oznajmiła i zakryła głowę poduszką.
- Mam wyciągnąć cię z łóżka tak jak wczoraj? Już nawet Lauren i Marcelę obudziłam i pobiegły do łazienki - powiedziała blondynka.
- Ale ja nie chcę - jeszcze mocniej przycisnęła poduszkę do głowy.
- Rose, co ci jest? Ostatnio się tak zachowujesz. Pokłóciłaś się ze swoim chłopakiem? - zapytała. Rose zsunęła poduszkę i podniosła głowę.
- Wiktorio, ja nie mam chłopaka - dziwnie się popatrzyła na koleżankę.
- No, a ten blondyn.... Malfoy?
- To mój przyjaciel - oznajmiła ruda i wstała. - Dzięki, że mnie obudziłaś, już wstaję.
Wiktoria wyszła, a Rose odbyła poranną toaletę, ubrała się i niechętnie zeszła do Wielkiej Sali. Jak zawszę popatrzyła najpierw w stronę stołu Ślizgonów, gdzie siedział Scorpius. Scorpius też się na nią popatrzył, obdarzył przyjaciółkę bladym uśmiechem i wrócił do lektury. Obok chłopaka siedziała jakaś czarnowłosa dziewczyna i gadała coś do Scorpiusa, ale on nie zwracał na nią uwagi. Rose nie bardzo znała Ślizgonów, bo nie przyjaźniła się z nimi.  Podeszła do swojego stołu i zastała tam Lily i Hugona prowadzących intensywną konwersacje. Wszyscy Potterowie i Hugo bardzo lubili quidditch'a, jedyna Rose była "wybrykiem natury" i wolała książki.
- Cześć Rose! - powitał serdecznie diewczyne brat, gdy usiadła.
- Hej! - Lily obdarzyła siostrę cioteczną miłym uśmiechem.
- Cześć - odpowiedziała Rose i jeszcze raz odwróciła się w stronę Scorpiusa.
- Nie pogodziliście się jeszcze? - zapytał z niepokojem Hugo. Rose tylko pokręciła głową.
- Jejku, Rose, pierwszy raz widzę cię w takim stanie - powiedziała Lily.
- Ja też, a przecież jestem jej bratem! - powiedział z uśmiechem Hugo.
- Próbowałaś z nim porozmawiać? - zapytała dziewczyna nie zwracając uwagi na Hugona.
- Yhym.
- I co?
- Uciekał.
- To spróbuj jeszcze raz! Zaciągnij go do pustej klasy, czy coś - zaproponowała.
- Spróbuje - odpowiedziała niebieskooka i słabo się uśmiechnęła.
 Był wtorek, więc Rose skończyła lekcje wcześniej. Dziewczyna czekała przed wejściem do klasy od wróżbiarstwa. Dzwonek zadzwonił, a z klasy wybiegli Ślizgoni. Blondyn jak zwykle wyszedł ostatni.
- Scorpiusie! - zawołała dziewczyna i pomachała do chłopaka ręką. Przeczytała z ust chłopaka, że wyszeptał "O nie" i przyspiesz krok, a ruda pomknęła za nim. Gdy zobaczył, że go dogania zaczął biec.
- Mam cię gonić?! - krzyknęła, a chłopak stanął. Wiedział, że dziewczyna bardzo nie lubi biegać.
- Rose, błagam, zostaw mnie w spokoju - poprosił, ale dziewczyna go nie posłuchała. Pociągnęła za rękaw i wciągnęła do pustej sali.
- Widzisz? Jesteśmy sami! Możesz w końcu powiedzieć co się gryzie? - zapytała.
- Nie.
- Ale dlaczego? - zapytała.
- Bo nie.
- Scorpiusie przestań, dobrze! - krzyknęła - Jestem twoją przyjaciółką i chce wiedzieć dlaczego się na mnie obraziłeś! - podniosła głos.
- Nie obraziłem się - powiedział.
- Nie? To dlaczego mnie unikasz? Dlaczego nie chcesz ze mną spędzać czasu?  Dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać? Dlaczego?! - oczy Rose napełniły się łzami, ale szybko je otarła.
- Rose przestań! - chłopak też podniósł głos.
- Co mam przestać?! Ja chcę ci pomóc!
- Naprawdę chcesz wiedzieć o co mi chodzi?!
- Tak.
- Naprawdę chcesz wiedzieć dlaczego cię unikam?!
- TAK!
- Ale wiesz, że i tak mi nie pomożesz?
- Spróbuję!
- Sama tego chciałaś - powiedział i szybkim krokiem podszedł do dziewczyny. Rose nie wiedziała co przyjaciel zrobi, trochę się przestraszyła. Chłopak podszedł do niej i pocałował dziewczynę w usta. Ruda nie wiedziała co zrobić, bo tego się nie spodziewała. Chłopak odkleił się od niej i oddalił.
- W tym mi raczej nie pomożesz - powiedział i pośpiesznym krokiem wyszedł z sali. Ruda stała z szeroko otwartymi oczami, nie widziała co ma zrobić. Dopiero po chwili doszło do niej co się stało. Dotknęła dłonią usta. Czuła się trochę dziwnie, był to jej pierwszy pocałunek, tak jak chłopaka.
- Na gacie marlina...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
                                                                                                                      ~Stokrotka 

niedziela, 26 maja 2013

4. Nowy plan

Nadszedł październik i pogoda trochę się zepsuła, ale nadal było dość ciepło. Dziś wtorek. Pierwsza lekcja to zielarstwo. Rose bardzo lubiła zielarstwo, bo była to lekcja ze Ślizgonami i nauczał jej wujek Neville. Neville nie był jej prawdziwym wujkiem, ale Rose go tak nazywała. Wujek w wakacje oświadczył się Hannie Abbott, właścicielce Dziurawego Kotła, ale nie mieli pieniędzy na ślub i prawdopodobnie będzie w nadchodzące wakacje.
 Rose obudziła Wiktoria, jedna z lokatorek w dormitorium dziewczyny. Ruda dzieliła pokój z Wiktorią, niską blondynką, bardzo przyjazną, Lauren i Marcelą. Lauren i Marcela są siostrami bliźniaczkami. Siostry są wielkimi leniami i słabo się uczą.
- Rose, czas wstawać! - oznajmiła Wiktoria i rozsunęła zasłony. Rose otworzyła oczy.
- O! Wiktoria! Bardzo dziękuje, że mnie obudziłaś!- powiedziała z uśmiechem. Wstała, przeciągnęła się i pobiegła do łazienki. Następnie szybko się ubrała i była gotowa do wyjścia. Jak zawsze przed portretem czekał Scorpius.
- Cześć Rose, pięknie wyglądasz! - powitał dziewczynę gdy przelazła przez dziurę.
- Cześć Scorpiusie. Dziękuje - powiedziała z uśmiechem. Razem skierowali się do Wielkiej Sali. Usiedli przy stole Gryffindoru gdzie byli już Albus, Lily i Hugo.
- Cześć Rose! - powitał ich Albus.
- Albusie, obok mnie stoi Scorpius. Dlaczego go nie powitasz? - zapytała.
- Cześć - powiedział cicho i przez resztę śniadanie nie odzywał się. Szybko zjedli posiłek, Hugo i Albus pobiegli do kolegów, a Lily do koleżanek.
- Pierwsza lekcja dziś do zielarstwo - oznajmił z uśmiechem Scorpius.
- Wiem - odpowiedziała z uśmiechem dziewczyna. Ruszyli na lekcje.
                                                                              *
 Scorpius bardzo lubił lekcje zielarstwa, bo spędzał je z przyjaciółką. Niestety profesor Longbottom był jednym z tych, którzy nie lubili Scorpiusa. Rose próbowała przekonać Nevilla, aby do wszystkich zwracał się z szacunkiem, bo każdy a takie same prawa i rodziny sobie nie wybiera, ale jej wujek jest bardzo uparty.
Scorpius i Rose siedzieli przy jednym stoliku i robili to, co profesor kazał zrobić*. Scorpius cały czas zerkał na rudą. "Bardzo ładnie dziś wygląda" - pomyślał, ale zaraz dodał "Debilu, to twoja przyjaciółka, przestań tak myśleć!", ale i tak na nią zerkał. Ruda spięła sobie przed chwilą włosy w wyskoki kucyj, aby nie przeszkadzały jej w pracy. Miała bardzo skupioną minę i  poczuła na sobie wzrok chłopaka.
- Scorpiusie, pomóc ci w czymś? - zapytała.
- Nie, nie trzeba - chłopak trochę poczerwieniał.
- Wiesz co? Ostatnio zauważyłam, że często mnie obserwujesz. Stało się coś? - zaniepokoiła się.
- Nie, nie, przepraszam - powiedział tylko.
- Jestem twoją najlepszą przyjaciółką i zawsze, wszystko możesz mi powiedzieć - oznajmiła ruda i wróciła do pracy. "Tego raczej nie mogę ci powiedzieć" - pomyślał. Na następne lekcje musieli się rozdzielić. Rose poszła na numerologię z panią Anders, a Scorpius na wróżbiarstwo. Prowadziła je bardzo, bardzo stara wariatka Trelawney. Scorpius często się zastanawiał czy ona w ogóle siebie słyszy. Chłopak jak zawsze usiadł przy stoliku w koncie, który prawie zawsze był pusty. Blondyn nie słuchał nauczycielki, bo musiał pomyśleć, całą lekcje myślał, aż wymyślił co zrobić, aby odkochać się w przyjaciółce. Bo przez takie myślenie doszedł do wniosku, że kocha jej oczy, nos, usta, piękne, kręcone, długie, rude włosy, jej piękną sylwetkę i jej dobroć do wszystkiego, wyrozumiałość i mądrość. Jednym słowem kochał ją, co było straszne, okropne. "A co jeśli się nie odkocham?" - pomyślał. To by było naprawdę straszne, była ona jego jedyną przyjaciółką.
 Rose tak jak w piątek kończyła dziś lekcje wcześniej i czekała pod salą na Scorpiusa, aby mogli razem iść się pouczyć. Chłopak wyszedł z sali.
- Idziemy do biblioteki się pouczyć? - zapytała z uśmiechem.
- Przepraszam Rose, ale nie mogę - powiedział i zmieszał się z tłumem Ślizgonów.
- Co?- zdziwiła się dziewczyna. - Scorpiusie zaczekaj! - krzyknęła. Dobrze go umiała rozpoznać w tłumie, bo był wysoki i miał bardzo jasne włosy. Podbiegła i złapała przyjaciela za rękę, zatrzymali się. Ślizgoni odeszli i przyjaciele zostali sami.
- Scorpiusie, co się stało? - przejęła się.
- Proszę, puść mnie - poprosił.
- Najpierw powiedz mi co się stało! - zdenerwowała się ruda.
- Nie mogę! - krzyknął, jakoś wyrwał rękę z dłoni dziewczyny i pobiegł do lochów. Dziewczyna poszła do pokoju wieży Gryffindoru i po raz pierwszy uczyła się sama. Ustaliła, że porozmawia z chłopakiem podczas kolacji.
 Gdy przyszedł czas, aby zejść do Wielkiej Sali dziewczyna opuściła wieże. Kiedy przechodziła obok pokoju, w którym były sowy szkolne zobaczyła, że wybiegaj z niej Olaf ( Ślizgon ) ze swoją bandą, są to łobuzy szkolne.
- Szybko! Zanim ktoś nas tu zobaczy! - krzyknął chłopak.
- Co wy tam robicie? - zapytała Rose.
- Nie twój interes, kujonie. - odpowiedział i pobiegł do Wielkiej Sali, a za nim jego banda.  Dziewczyna także skierowała się do sali. Usiadła do stoły Gryfonów, ale zdziwiła się, bo nie było tam Scorpiusa. Zaczęła się rozglądać i zobaczyła, że siedzi przy stole Ślizgonów.
- Coś się stało? Pokłóciliście się? - zapytał Hugon. Dziewczyna dopiero teraz zauważyła, że przy stole siedzi jej brat, Lily i Albus.
- O, to wy. - powiedziała tylko.
- My, a kto by inny? - zapytała Lily. - To co? Pokłóciliście się?
- Nie, nie wiem co się stało - powiedziała ze smutkiem.
- No widzisz? W końcu pokazał, że nie chce się z tobą przyjaźnić! - powiedział Albus. - Ale pamiętaj, że zawsze masz nas.
- Albusie!
- Ojej, przepraszam.
Już do końca dnia przyjaciele nie rozmawiali.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
* Nie opisałam co robili, bo naprawdę nie mam pomysłu co by mogli tam robić :P
Taki rozdzialik, mam nadzieję, że się podoba :)
A i jeszcze jedno. Niektórzy proszą, abym zajrzała na ich blogi. Oczywiście robię to, ale jeśli blog jest o Hermionie i Draco, albo o Hermionie i Fredzie to od razu wyłączam. Wiele razy próbowałam czytać FF na takie tematy, ale po prostu nie umiem. Nienawidzę tych parringów, ale to jest tylko i wyłącznie moje zdanie. Mam nadzieję, że nikt się przez to nie obraził :)
                                                                                                                Pozdrawiam,
                                                                                                                 Stokrotka

środa, 22 maja 2013

3. Błonia

 Cały wrzesień była piękna pogoda, ale pewnego dnia było naprawdę gorąco. Rose właśnie siedziała pod drzwiami klasy od numerologii i czekała na Scorpiusa. Mieli razem iść na obiad, a potem pouczyć się. Przeglądała podręcznik od eliksirów, nie obchodziło ją, że po raz setny, to był jej ulubiony przedmiot. Dzwonek zadzwonił, a z klasy wybiegli Ślizgoni. Wszyscy się cieszyli, bo była to ich ostatnia lekcja i był to piątek. Scorpius jak zwykle wyszedł ostatni. Musiał jeszcze zapytać o pracę domową Panią Anders. Była to bardzo młoda, miła kobieta. Rose przypuszczała, że mogła być nawet młodsza od jej rodziców. Miała długie, czarne włosy przeważnie upięte w kok, ciemne oczy i długi nos. Rose i Scorpius bardzo ją lubili.
- Do widzenia, miłego dnia! - dziewczyna usłyszała krzyk chłopaka i zaraz wyszedł z klasy.
- Cześć Scorpiusie, idziemy na obiad? - zapytała z uśmiechem.
- Oczywiście. - I ruszyli w stronę Wielkiej Sali. 
- O czym miałeś lekcje? - Zapytała chłopaka, gdy usiedli do stołu Gryffindoru. Scorpius pokazał jej notatki.
- Ja już to miałam.
- Nie bardzo to rozumiem. - oznajmił - Pójdziemy po lekcjach do biblioteki się pouczyć? 
- Jest bardzo ładna pogoda, może pójdziemy na błonia? - Rose nałożyła sobie na talerz ziemniaki.
- Yhym. - Nagle pojawił się Hugo, usiadł na przeciwko przyjaciół.
- Cześć Rose, cześć Scorpiusie. - powitał ich bardzo zadyszany. - Rose musisz mi pomóc! 
- Co się stało?! - Ruda bardzo się przestraszyła.
- Nie, nie aż tak... ...To znaczy, AŻ TAK! - krzyknął. 
- Mów co się stało! - Rose nadal się bardzo denerwowała. 
- Kojarzysz taką Gryfonkę z twojego roku, Stephenie? Krótkie blond włosy, zielone oczy....
- Tak, tak kojarzę, jest bardzo miła. Coś się jej stało?! - przerwała bratu.
- Nie, nie. A kojarzysz taką Gryfonkę z siódmego roku, nie pamiętam jak się nazywa.... Bardzo niska, przy kości i ma ogniste włosy, podobne do Lily.
- Hmmm.... Joe? - skojarzyła Rose.
- O tak, Joe. No więc tak... Najpierw flirtowałem z Joe. Powiedziałem, że się w niej zakochałem,  że ma piękne oczy i piękne włosy, a potem sobie poszedłem. Następnego dnia powiedziałem to samo Stephenie. Tylko nie wiedziałem, że one są przyjaciółkami. Strasznie się wściekły, więc próbowałem ich unikać, ale gdy przed chwilą skończyłem Zielarstwo spotkałem ja na błoniach. Najpierw na siebie patrzyliśmy, a potem Joe krzyknęła bardzo, bardzo brzydkie słowo i zaczęły mnie gonić. Teraz chyba je zgubiłem - Hugo zaczął się rozglądać po Wielkiej Sali.
- Hugo! - krzyknęła Rose - Prosiłam cię, abyś nie zaczepiał starszych!
- No wiem, przepraszam....
- Teraz proszę znajdź te dziewczyny i przeproś je. - mówiła - I już nigdy tak nie rób. Flirtuj z dziewczyną tylko wtedy, gdy naprawdę będzie ci się podobać, dobrze? 
- No dobrze, to ja je poszukam. - i odszedł.
- Jest taki mądry i taki dobry, a czasami zachowuje się jak nasz tata kiedyś. - westchnęła Rose.
- Wiesz, lubię twojego brata. - oznajmił Scorpius.
- Dlaczego?
- Jest bardzo pozytywny. - oznajmił z uśmiechem. - Idziemy?
Na błoniach było okropnie gorąco. Scorpius i Rose usiedli pod ogromnym drzewem przy jeziorze. 
- Wiesz, że moi rodzice i wujek Harry bardzo lubili siedzieć pod tym drzewem? - oznajmiła i usiadła opierając się o pień. 
- Naprawdę? - Scorpius zrobił to samo. 
- Yhym, a nawet kiedyś wujek mi opowiadał, że jego rodzice spędzali tu popołudnia. - wyciągnęła z torby książkę i zaczęła czytać. 
                                                                        *
 Scorpius też wyją książkę i próbował czytać, ale nie mógł. Coś go dręczyło. Bardzo chciał patrzeć na Rose i przez to nie mógł się skupić. Popatrzył znad książki na dziewczynę. Była bardzo skupiona, a oczy szybko poruszały się to w lewo, to w prawo. Na jej twarz padał promyk słońca, który oświetlał jej piegi. Scorpius bardzo lubił piegi Rose, uważał je za słodkie. Jej rude włosy opadały jej na ramiona, a parę kosmyków zajęło się jej twarzą. Odgarnęła je za ucho. Scorpius od początku września czuł się bardzo dziwnie patrząc na dziewczynę. Gdy go dotykała, co było normalne, czuł fale gorąca i okropne ciarki. Dziewczyna poczuła na  sobie wzrok chłopaka, więc popatrzyła na niego.
- Scorpiusie, czy coś się stało? - spytała przyjaźnie. 
- Nie... C-co? - ocknął się. - Nie, nic się nie stało. A dlaczego pytasz?
- Obserwujesz mnie. - oznajmiła. 
- Zamyśliłem się, przepraszam. - zaczął lekko się czerwienić na policzkach i próbował czytać książkę. 
- Nic nie szkodzi. - powiedział z uśmiechem i pochłonęła się w lekturze.
Scorpius próbował czytać, ale nie mógł. Cały czas wmawiał sobie: "To twoje przyjaciółka, kochasz ją jak przyjaciółkę, to tylko przyjaciółka, to tylko zauroczenie", ale nie pomagało. 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
                                                                                                                    Pozdrawiam,
                                                                                                                      Stokrotka

wtorek, 21 maja 2013

2. Następny przystanek Hogsmeade!

Rok 2022
Rose właśnie zeszła do kuchni na śniadanie. Byli już tam jej rodzice i brat. Straszne się zmieniła od pierwszego roku w Hogwarcie, urosła, wymądrzała i może trochę wyładniała. Rude, falowane włosy sięgały jej do połowy pleców, a piegi się wyostrzyły. Dziś miała zacząć szósty rok nauki. Kochała swoją szkołę. Była jedną z najmądrzejszych uczniów, a zaraz potem był jej najlepszy przyjaciel Scorpius. Niestety nazwisko Malfoy była tak samo znane jak Weasley. Różnica była w tym, że Rose miała łatwiej z nauczycielami i osobami uczęszczającymi do Hogwartu. Scorpius za to miał gorzej. Nikt specjale go nie lubił i niektórzy nauczyciele źle go traktowali tylko za to. Scorpius nienawidził domu, do którego przydzieliła go Tiara Przydziału. Ślizgoni dosyć go szanowali, ale chłopak wcale tego nie chciał. Wolał, aby to byli wszyscy inni, tylko nie Ślizgoni. W wielkiej sali siadał zawsze z Gryfonami, obok Rose. Tylko Rose go bardzo mile traktowała i próbowała zmuszać do tego rodzeństwo i rodzeństwo cioteczne. W małym stopni jej się to udała i żyli w zgodzie, ale nic poza tym. Rose i Scorpius próbowali poprosić dyrektora o to, aby mieli razem jak najwięcej lekcji i im się to udawało. Oczywiście nie wszystkie, ale większość. Przyjaciele najbardziej lubili się razem uczyć, a w wolnych chwilach grali w szachy lub po prostu odpoczywali. Rose czasami wprowadzała Scorpiusa do wieży Gryffindoru, ale sama nie bywała w lochach. Mówiła, że tam jest okropnie. Niestety były też złe strony tej przyjaźni. Gdy rodzice pytali Rose czy ma jakiś przyjaciół dziewczyna odpowiadała: "Tak, wielu". Nie było to kłamstwo, ponieważ Rose była dość lubiana, a poza tym nie mogła by kłamać rodzicom. Tak już jest. Rodziców Scorpiusa nie bardzo obchodzili znajomi, bardziej interesowali się nauką. Gdy kiedyś Scorpius powiedział im, że najlepsza w szkole jest Rose Weasley, zaczęli mówić o niej złe rzeczy. Chłopak nie wytrzymał i zwrócił im uwagę. Powiedział, że Rose jest bardzo miła, a oni tylko na niego dziwnie popatrzyli.
- Dzień dobry. - powitała wszystkich i usiadła do stołu.
- Cześć Rose! - odpowiedział Hugo zanim Ron i Hermiona cokolwiek odpowiedzieli. Hugo teraz zaczynał czwarty rok nauki. Zmienił się tak samo bardzo jak jego siostra. Wyrósł, był wzrostu Rose, zmienił fryzurę, miał teraz dłuższe włosy i bardzo zmienił się w środku. Nadal był bardzo miły i miał poczucie humoru, ale zaczął oglądać się za dziewczynami. Na trzecim roku nawet z jedną chodził, ale rodzice o tym nie wiedzieli, bo jak Hugo mówił "To był za krótki związek, aby ich informować". Hugo tak jak Rose był bardzo lubiany. Miał swoją grupkę kolegów, ale nigdy nie zapominał o swojej rodzinie. Bardzo często w Wielkiej Sali siadał z siostrą, Potterami i Scorpiusem. Hugo za nim nie przepadał, ale go tolerował, bo był przyjacielem jego siostry. A siostrę kochał najmocniej na świecie i nigdy nie powiedział rodzicom z kim Rose się zadaje. Bo tak się robi.
 Rodzinka zjadła śniadanie, a rodzeństwo poszło dopakować wszystkie rzeczy, aby nic nie zapomnieć.
Rose tak strasznie się cieszyła, że zaraz zobaczy przyjaciela. Wakacje nie były złe. Prawie całe spędziła w Norze, u babci razem z Hugonem, Lily, Albusem i  Jamsem, który już skończył Hogwart. Czasem wpadali Louis, Fred, Dominique, a nawet raz przyjechali Victorie i Ted.
 Po kilkunastu minutach znaleźli się na peronie 9 i 3/4, gdzie spotkali Potterów. Rose, Hugo, Albus i Lily zanieśli swoje bagaże i wrócili pożegnać się z rodzicami. Gdy Rose się ze wszystkimi pożegnała zaczęła szukać wzrokiem Scorpiusa i znalazła. Stał wraz ze swoimi rodzicami i właśnie żegnał się z matką. "Ale urósł" - pomyślała ruda. Odwrócił się teraz w stronę dziewczyny i obdarzył ją serdecznym uśmiechem. Usłyszeli gwizdek.
- Rose, Hugo, pamiętajcie, piszcie do nas często! - krzyknęła jeszcze mama dziewczyny, gdy ona była już w pociągu, a on zaczął powoli ruszać.
- Obiecujemy! - odkrzyknęła dziewczyna.
- Kochamy was! - krzykną ojciec. Może jeszcze coś krzyknęli, ale pociąg ruszył.
- To co? Zajmiemy sobie miejsca? - spytała dziewczyna.
- A nie obrazisz się jak usiądę z kolegami?- zapytał siostrę Hugo - Tak długo ich nie widziałem!
- Oczywiście, nie mam do ciebie żalu. - odpowiedziała. - Wy też idziecie? Nie obrażę się, naprawdę.
- Dziękuje Rose. - powiedziała Lily i ucałowała kuzynkę w policzek. Cała trójka zniknęła, a Rose już brała swój kufer aż nagle...
- Cześć Rose! - usłyszał znajomy głos.
- Scorpius! - krzyknęła dziewczyna i rzuciła się przyjacielowi na szyję. - Tak bardzo tęskniłam!
- Ja też! - jeszcze chwilkę tak stali, a potem Rose zaproponowała znalezienie przedziału. Znaleźli prawe na samym końcu całkiem pusty.
- Jak ci minęły wakacje? - spytała dziewczyna gdy już siedzieli.
- Jak zawsze, okropne. - odpowiedział - A tobie?
- Nie były najgorsze - odpowiedziała z uśmiechem. - Byłam u dziadków w Norze.
- A ja tylko siedziałem w zamku. - powiedział trochę smutny.
- Nie martw się! Zawsze trzeba szukać dobrych stron!
- I właśnie to w tobie kocham! Twój optymizm. - oznajmił chłopak z uśmiechem.
- Dzięki, naprawdę za tobą tęskniłam.
                                                                                     *
 Scorpius nie robił zupełnie nic w wakacje. Siedział tylko w zamku i odliczał dni do powrotu do szkoły. Bardzo się stęsknił za Rose. Była jego jedyną przyjaciółką. Rozumiała go i akceptowała.
 Przez resztę drogi rozmawiali i śmiali się. Bardzo się za sobą stęsknili.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że się podoba. Akcja zacznie się rozwijać już niedługo.  :)
                                                                                                                                         Pozdrawiam,
                                                                                                                                          Stokrotka

poniedziałek, 20 maja 2013

1. Prolog

Wrzesień 2017 r.
 W niebieskim pokoju średniej wielkości, z dużym łóżkiem, biurkiem, wygodnym krzesłem i obszerną szafą śpi jedenastoletnia dziewczynka owinięta zieloną kołdrą. Miała rude, falowane włosy, niebieskie oczy i piegi na nosie. Była dość wysoka jak na swój wiek. Promyki słońca wpadające przez okno obudziły ją. Tej nocy i tak nie spała dobrze, już dawno zaczęła odliczać dni do pierwszego września, do dnia gdy po raz pierwszy pójdzie do szkoły. Bardzo się cieszyła, rodzice od dawna opowiadali jej o Hogwarcie, o szkole dla czarodziejów. Jej rodzice nie byli nikim, to oni pomogli zgładzić okrutnego Lorda Voldemorta, razem z jej wujkiem, z Harrym Potterem.
 Wstała z łóżka i pobiegła do toalety, a gdy wróciła włożyła już wcześniej przygotowane ubranie, pościeliła łóżko i otworzyła okno, aby przewietrzyć pokój. Okiennica była niebieska. Razem z rodzicami i bratem mieszkali w pięknym domu. Był biały, ale miał niebieski dach, okiennice oraz płot otaczający posesje. Jej mama kiedyś jej opowiadała, że to był prezent od jej taty. Ojciec dziewczyny zbudował dom razem z jej wujkami. A niebieskie dodatki wykończyła jej ciocia, Luna. Nie była w prawdzie jej prawdziwą ciocią, ale tak się do niej zwracała. Za domem był piękny ogród o który dbałą Hermiona, mama rudej. Dom miał dwa piętra. Na dole mieściła się kuchnia połączona z jadalnią i salon, a na górze cztery pokoje i łazienka. Jeden rudej dziewczynki, jeden jej brata, Hugona, jeden dla ich rodziców i jeden gościnny, bo bardzo często ktoś do nich przyjeżdżał. Miała ona bardzo dużą rodzinę, co bardzo lubiła, bo nigdy nie było nudno.
 Zeszła do kuchni gdzie krzątała się już jej mama.
- Dzień dobry mamo - powiedziała i ucałowała matkę w policzek.
- Dzień dobry Rose - powitała ją matka - boisz się pierwszego dnia w szkole?
- Trochę, dziękuje, że pytasz mamo - odpowiedziała z uśmiechem i usiadła przy stole. Rose miała bardzo dobry charakter po matce. Zawsze starała się być dla wszystkich miła i pomocna. Bardzo kochała swoich rodziców i brata. Po mamie miała też wiedzę. Szybko nauczyła się czytać, pisać i gdy tylko dostała książki do szkoły przestudiowała każdą.
 Po paru minutach pojawił się ojciec dziewczyny oraz brat. Brat był tak samo rudy jak ona, miał brązowe oczy i piegi.
- Cześć Rose! - powitał ją wesoło. Też był bardzo dobrze wychowany, lecz miał do tego poczucie humoru po ojcu.
- Dzień dobry. - powitał wszystkich Ron, ucałował żonę w policzek, usiadł do stołu i zaczął czytać gazetę Prorok Codzienny. Rose wiedziała, że ta gazeta wydawana jest już bardzo długi czas.
                                                                                   *
Ten sam ranek nastał też w zupełnie innym miejscu. W bardzo dużej, ciemnej komnacie obudził się chłopiec. W jego pokoju nie było dużo mebli, była tylko szafa, małe biurko i  łóżko, a komnata była naprawdę duża. Chłopiec miał bardzo jasne, długie blond włosy i jasno niebieskie oczy. Wyciągną z szafy ubranie i ubrał się. Nienawidził swojego życia. Nienawidził mieszkać w dużym zamku, w którym mieszkali jeszcze jego dziadkowie, gdzie wychował się jego tata. Nienawidził swoich rodziców, bo kazali mu być kimś, kim wcale nie jest. Ale i tak co rano wychodził ze swojego pokoju i zmierzał do kuchni. Zamek w którym mieszka jest ogromy. Nigdy nie był we wszystkich komnatach. Wszedł do kuchni gdzie przygotowywała śniadanie gospodyni. Mama chłopca nigdy nawet nie weszła do tego pomieszczenia, uważała, że kobiety nie są od tego by zajmować się domem.
- Dzień dobry paniczu Malfoy. - powiedziała gospodyni
- Proszę mów do mnie Scorpius. - powiedział i poszedł do jadali, usiadł przy stole, na którym było już pełno jedzenia.  Przy stole siedział już jego matka i ojciec.Nienawidził ich, bo byli źli.
- Cieszysz się z pierwszego dnia w szkole? - spytała matka smarując masłem tosta.
- Nawet nie wiesz jak bardzo, mamo! - powiedział to szczerze, z szerokim uśmiechem. Ojciec na niego spojrzał.
- Nie masz się z czego cieszyć, w Hogwarcie wcale nie jest tak jak myślisz - powiedział sucho.
                                                                                       *
Kilka godzin później na dworcu King Cross
 Rose razem z rodzicami i bratem czekała już na peronie 9 i 3/4 na rodzinę Potterów. Przed chwilą widziała się z Louisem, Fredem, Victorie, Domiqe oraz z Tedem. Ted Lupin zaczynał właśnie ostatni rok nauki. Rose gdy się z nim witała myślała jak będzie wyglądać zaczynając siódmy rok.
- Widzę Ginny - powiedział z uśmiechem Ron. Nie trudno było zauważyć ciocię Ginny, miała bardzo płomienne włosy.  Zaraz potem zjawili się Potterowie. James, który zaczynał  trzeci rok nauki, Albus, który tak jak Rose zaczynał oraz Lily, która tak samo jak Hugo zacznie naukę za dwa lata.  Rose obdarzyła wszystkich promiennym uśmiechem.
- A więc udało ci się zaparkować? - zapytał Harrego Ron - Bo mnie tak. Hermiona nie wierzyła, że zdam egzamin na mugolskie prawo jazdy. Myślała, że będę musiał rzucić na egzaminatora zaklęcie Confundus.
Rose nie bardzo ich słuchała, bo rozmawiała z Albusem, Lily i Hugonem na temat domów do jakich trafią.
- Jak nie trafisz do Gryffindoru to cię wydziedziczymy. - oznajmił Rose jej ojciec - Ale nie nalegam.
Dziewczyna zrobiła wielkie oczy, bo czasem myślała, że ojciec żartuje, a tak naprawdę mówił prawdę.
- Ron! - zawołała Hermiona.
- Zobaczcie kto tam stoi. - Ron wskazał na Dracona Malfoy stojącego razem z żoną i synem. Rose czasem o nich słyszała. Przeważnie rodzice opowiadali o nich złe rzeczy. Nie wiedziała, że mają syna i że jest w jej wieku.
- A więc to jest ten mały Scorpius - mrukną Rona - Rose, musisz być od niego lepsza we wszystkim. Dzięki Bogu odziedziczyłaś inteligencje po matce.
Rose nie wiedziała czy jej tato mówił coś jeszcze. Spojrzała na blondyna i obdarzyła go wesołym uśmiechem, a on odpowiedział jej tym samym. " Nie wygląda na niemiłego " - pomyślała.
                                                                                        *
- Widzisz tych ludzi Scorpiusie? - zapytał syna Draco - To Weasleyowie i Potterowie. Nie zbliżaj się do nich, nigdy.
                                                                                        *
Rose pożegnała się z rodziną, obiecała bratu, że będzie często pisać i pociąg ruszył. Albus, James i Rose zajęli sobie oddzielny przedział. Wiedzieli, że reszta Weasleyów ma tu swoich znajomych, tak samo jak Ted. James wprawdzie też miał, ale obiecał przyjaciołom, że będzie siedzieć z nimi. Po pewnym czasie otworzyły się drzwi przedziału, a w nich stanął Scorpius Malfoy, który nie mógł sobie znaleźć miejsca. Bardzo się zdziwił, ale gdy pytał "Czy mogę tu usiąść" odpowiedź zawsze była "nie". Po zgładzeniu Voldemorta nazwisko Malfoy było dosyć znane i rodzice opowiadali sowim dzieciom o czarodziejach z tej rodziny, ale chłopak o tym jeszcze nie wiedział.
- Czy mogę tu usiąść?  - zapytał już zmęczony Scorpius.
- NIE! - krzyknęli razem Albus i James.
- Dlaczego jesteście tacy niemili?! - rozzłościła się ruda - Oczywiście, że możesz tu usiąść.
- Rose, nie słyszałaś co mówił twój tata? - spytał Albus
- Słyszała, ale myślę, że powinniście być troszkę milsi - mówiła spokojnie.
- Chodź Albusie, usiądziemy z moimi znajomymi. - powiedział James i wyszedł z Albusem.
- To może ja jednak poszukam sobie gdzieś indziej miejsca? - Scorpius już miał wychodzić.
- Nie, usiądź ze mną - powiedziała z uśmiechem dziewczyna. Więc chłopak usiadł.
- Wiesz, przepraszam za moich bratanków, ale moja rodzina nie mówi dobrych rzeczy o twojej. - powiedział trochę zmieszana Rose.
- Nic nie szkodzi. Tak prawdę mówiąc mój ojciec zakazał mi z wami rozmawiać. - odpowiedział blondyn.
                                                                                   *
 Potem Scorpius i Rose zostali najlepszymi przyjaciółmi. Rose i Albus zostali Gryfonami, a Scorpius Ślizgonem. Ruda bardzo długa przekonywała bratanków do Scorpiusa. Mówiła, że on tak naprawdę jest dobry. W końcu się do niego przełamali, ale nigdy do końca.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pozdrawiam,
Stokrotka :)


Sowa

Cześć, jestem Stokrotka :) Zamierzam prowadzić bloga o Scorpiusie i Rose. Będzie to trochę inne FF, ponieważ przeczytałam już wiele i zauważyłam, że wszystkie opowiadana o tym parringu są bardzo podobne, a ja sobie to trochę inaczej wyobrażam. Mam nadzieje, że wam się spodoba i jeszcze tu wrócicie :) Zapraszam także na mojego bloga o Romionie, który macie Tu.
                                                                                                                               Pozdrawiam,
                                                                                                                                 Stokrotka :)