niedziela, 30 czerwca 2013

14. Wyjazd

Tego ranka Rose wstała wcześniej. Czuła się inaczej... Zupełnie inaczej. Czuła się jak dawna Rose. Mimowolnie uśmiechała się, była pełna energii i chciało jej się śpiewać, skakać, śmiać się. Po odbyciu porannej toalety i ubraniu się ruda zeszła na dół, gdzie spotkała Lily i Leo.
- Rose! Gdzie ty wczoraj zniknęłaś?! - odezwał się Leo.
- Gdzie ty byłaś?! Martwiliśmy się! Wszystko w porządku? - zapytała Lily.
- Wszystko jest świetnie! - oznajmiła z uśmiechem. - Lily, czy możesz iść już do Wielkiej Sali? Muszę porozmawiać z Leo.
Dziewczyna trochę zdziwiona zniknęła za portretem.
- Leo, musimy porozmawiać.
- O czym?
- Bo... Bo ty wiesz, że ja do ciebie nic nie czuję?
Chłopak przełknął ślinę.
- Yyy..
- Zachowałam się bardzo brzydko, ale chodziłam z tobą tylko po to, by wzbudzić zazdrość Scorpiusa.
Teraz Leo wyglądał jakby miał się rozpłakać.
- Przepraszam.
- N-nic... N-nie - wyjąkał.
- Ale nie martw się. Wiesz ko jest w tobie zakochany po uczy? Lily!
- T-to, to d-dobrze... Ja ten... - wyjąkał i pokazał ręką schody prowadzące do dormitorium chłopców. Zaraz potem pobiegł w tamtą stronę. Rose zrobiło się smutno, ale gdy tylko przelazła przez dziurę w portrecie smutek miną. Scorpius stał i czekał na nią. Sam. Bez Lori. Gdy tylko go zobaczyła zrobiło jej się cieplej i poczuła, że się czerwieni. Musiała wlepić wzrok w podłogę, bo przypomniała sobie co robili wczoraj w łazience. "To się nie może powtórzyć! A już na pewno nie w szkole!" - pomyślała.
- Hej.
- Hej.
- Idziemy na śniadanie.
- Chodźmy.
Przez chwilę szli w ciszy.
- Zerwałem z Lori - oznajmił Scorpius. Rose popatrzyła na blondyna z szerokim uśmiechem.
- Serio?
- Yhym.
- Czyli teraz. Co nie znaczy, że tak ma być, ale tak by mogło być... Możemy za sobą chodzić?
- Tak.
Popatrzyli sobie w oczy, ale zaraz potem wlepili wzrok w podłogę.
- Tooo, ten... Chcesz ze mną chodzić? - zapytał chłopak. Zatrzymali się.
- Tak- odpowiedziała, a on pocałował ją lekko w policzek, co przyprawiło rudą o dreszcze.
Weszli do Wielkiej Sali i usiedli do stołu Gryfonów. Musieli wolno iść, bo nie było nikogo z rodziny Rose. Może poszli się już pakować? Dziś dzień wyjazdu na święta.
- Zostajesz w Hogwarcie? - zapytała Rose jedząc tosta.
- Nieeee, mama chcę, abym wrócił. A ty? - zapytał.
- Ja? Hahaha. Babcia by mnie chyba zabiła.
- No tak.
Oboje szybko zjedli śniadanie i rozdzielili się, poszli do swoich pokoi spakować się.
O godzinie 12. wszyscy, którzy wracali do domu na święta mieli się zebrać przed Wielką Salą. Stamtąd zostali zabrani do pociągu. Rose siedziała w przedziale z Scorpiusem, Lily, Hugonem i Albusem. Leo został w Hogwarcie. Podróż przebiegła w miarę szybko. Lily i Hugo grali w szachy, Albus patrzył przez okno na spadające płatki śniegu, a Rose zasnęła na ramieniu Scorpiusa. Kiedy pociąg dojeżdżał już na stację Lily, Hugo i Albus wyszli już, aby uniknąć tłoku. Rose i Scorpius zostali jeszcze w przedziale, pod pretekstem ogarnięcia się.
- Będę tęsknił - oznajmił Scorpius.
- Mówisz tak co roku - zaśmiała się dziewczyna.
- Ale w tym roku będę tęsknił bardziej, niż wcześniej.
- Wieem - westchnęła cicho Rose. - Ja też.
Siedzieli tak, obok siebie, patrząc sobie w oczy.
- Dojeżdżamy - oznajmiła Rose, jakby na coś czekała.
- Mogę?
- Tak.
Chłopak przybliżył trochę swoje usta do jej i złożył na nich pocałunek. Bardzo krótki, bo poczuł, że pociąg się zatrzymuje, ale subtelny.
- Pisz do mnie czasem - oznajmił podając dziewczynie kufer.
- Obiecuje. Wyszli razem na korytarz, gdzie był już tłok. Rose pocałowała jeszcze chłopaka w policzek i ruszyła pierwsza, aby nie było widać, że wychodzą razem. Kiedy w końcu wyszła na dwór zaczęła szukać wzrokiem swoich rodziców. Nie było to trudne z uwagi na to, że musiała szukać koloru rudego.
- Są! - szepnęła do siebie i zaczęła biec w stronę Hermiony i Rona. Zapomniała już jak bardzo się stęskniła. Wbiegła w ramiona mamy, gdyż jej tato witał się z Hugonem.
- Tęskniłam za tobą kochanie! - szepnęła Hermiona do córki.
- Ja za tobą też mamo - popatrzyła na Hermione. Od wakacji nic się nie zmieniła. Jej długie, brązowe loki umocowanie w wysokim koku i szeroki uśmiech. Cała mama! Podeszła do taty.
- Rose! - przytulił córkę.
- Tęskniłam tato! - szepnęła.
- Ja za tobą też.
Kiedy już każdy z każdym się przywitał rodzina pojechała do domu. Kiedy dzieci się już rozpakowały i odpoczęły po podróży razem z rodzicami piekli pierniczki, według mogolskiego zwyczaju. Wieczorem wszyscy poszli spać, ponieważ rano rodzina miała zamiar wybrać się do Nory.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział taki króciutki, ale musiała napisać o tym wyjeździe z Hogwartu :P
Teraz skupimy się na świętach! Jeeej! :D
A co do rozdziałów, to nie wiem jak będzie :/ We wtorek wyjeżdżam i nie wiem jak będzie z netem :/
Jeszcze zobaczymy :)
~Stokrotka

poniedziałek, 24 czerwca 2013

13. Bal

Było dawno po lekcjach. Bal miał się zacząć za dwie godziny, a Rose siedziała na łóżku i wpatrywała się w swoją sukienkę. Była biała, do kolana, z koronką u góry. Zamierzała tylko w nią wskoczyć, założyć białe baleriny i nic więcej nie robić. Po co? Dla kogo miała się stroić? Wiktoria i bliźniaczki szykowały się już od godziny. Teraz poszły do łazienki. Ktoś zapukał do pokoju.
- Proszę! - krzyknęła Rose. Lily weszła do pokoju. Na głowie miała ręcznik i była w szlafroku.
- Rose! - krzyknęła, gdy zobaczyła dziewczynę.
- Tak?
- Nie przygotowujesz się!
- Wiem.
Ruda (Lily) wytrzeszczyła oczy.
- W tej chwili masz iść do łazienki, wziąć prysznic i umyć włosy!
- Ale poco?
- W TEJ CHWILI!
- Dobrze...
Rose nie miała wyboru. Grzecznie poszła do łazienki i umyła włosy. Gdy wróciła do pokoju wyglądała jak Lily wcześniej.
- No! Pomogę ci się przygotować!
- Ale Lily, ja naprawdę nie chcę.
- Musisz! Usiądź na łóżku.
Dziewczyna wykonała polecenie i usiadła na łóżku. Lily lekko pomalowała jej powieki białym, lekko świecącym cieniem. Następnie pomalowała kuzynce rzęsy maskarą.
- Teraz rozwiń ręcznik z głowy i wysusz je sobie - więc Rose zdjęła ręcznik i zaczęła sobie suszyć włosy zaklęciem. Lily za to zrobiła już sobie wcześniej makijaż i teraz także suszyła włosy.
- Dobra teraz znowu usiądź na łóżku, wyprostuje ci włosy.
- Co?!
- Co?
- Nie!
- Dlaczego? Przestań - zabrała się za prostowanie, co dzięki czarom szło jej bardzo szybko. W mgnieniu oka czas na przygotowania miną i dziewczyny ubrały się w swoje sukienki. Rose wyglądała naprawdę pięknie! Jej rude, teraz proste włosy opadały na piersi. Nawet nie wiedziała, że są one takie długie, bo gdy się kręcą są o wiele krótsze. Spojrzała na kuzynkę. Także wyglądała zjawiskowo! Miała czarną sukienkę krótką z przodu i dłuższą z tyłu. Ten trend znów powrócił. Do tego miała ciemne buty na obcasie, bowiem Lily była dosyć niska. Swoje rude włosy upięła w wysoki kok.
- Lily, wyglądamy pięknie! - oznajmiła szczęśliwa Rose - Jak Scorp... - Ale przypomniało jej się, że przecież w tym roku nie idzie ze Scorpiusem - To znaczy... Jak Leo mnie zobaczy to zaniemówi... - powiedziała ze smutkiem.
- Nie martw się! Idziemy! - zaśmiała się.
Zeszły na dół, gdzie czekali chłopacy na swoje partnerki. Lily szła sama.
- Łał! Rose świetnie wyglądasz! - Leo, aż zaniemówił - Ty Lily też.
- Dziękuje - zaczerwieniła się brązowooka. Leo miał na sobie garnitur i czarne trampki. Pewnie nie miał butów pasujących do tego stroju.
 Impreza trwała. Ludzie tańczyli, jedli, śmiali się. Przy stoliku siedziała Lily i Rose. Rose chwilę tańczyła z Leo, ale stwierdziła, że to wcale nie było fajne i oszukała go, że źle się czuje. Teraz poszedł po coś po picia, a ruda obserwowała Scorpiusa tańczącego z Lori. Wszystko się w niej skręcało jak widziała, że chłopak uśmiecha się do Lori.
- Widzisz? - zapytała kuzynkę.
- Co? - odpowiedziała Lily.
- Patrz jak świetnie się z nią bawi - mówiła zrezygnowana.
- Oj, Rose nie martw się.... O! Idzie Leo!
- Przyniosłem kremowe piwo - oznajmił dumny.
Po wypiciu i gapieniu się na Scorpiusa Leo zadał Rose pytanie.
- Zatańczysz?
- Ale...
- No proszę!
- No dobrze.
Weszli na parkiet i jak na złość zaczęła się wolna piosenka. Nie było innego wyboru. Leo boją Rose w pasie, a ona oplotła jego szyję. Położyła brodę na jego ramieniu, aby oglądać innych. Wolno kręcili się w kółko. Gdy Rose była naprzeciwko Lily widziała, że dziewczyna bacznie ich obserwuje i wyglądała jakby zaraz miała się rozpłakać, a Rose od razu zrobiło się smutno. Potem jeszcze jedno kółko, i jeszcze jedno, aż Rose zauważyła, że Scorpius i Lori kiwają się obok nich. W tuleni w siebie. Blisko. Wzrok Scorpisa i Rose się spotkał, rudej od razu zrobiło się cieplej.
Scorpius tego wieczoru pierwszy raz zobaczył Rose. Wyglądała naprawdę pięknie. Wyobrażał sobie, że nie Lori teraz jest blisko niego, a Rose. Ale to było trudne. Rose była bardziej delikatna i miała zupełnie inny zapach. Ładniejszy.
Patrzyli na siebie i patrzyli, nie odwracając wzroku. Rose sobie wszystko pozbierała w głosie. Jak bardzo kocha Scorpiusa i jak bardzo go potrzebuje, tęskni, a do jej oczu od razu napłynęły łzy. Na szczęście piosenka się skończyła. Leo powiedział, że znów idzie po picie, a Rose nie wytrzymała, wybiegła z Wielkiej Sali i zaczęła biec do najbliższej toalety. Gdy tylko dobiegła na miejsce stanęła przy zlewie i rozpłakała się. Cała maskara słynęła jej z oczu zostawiając bardzo brzydki ślad na policzkach, ale teraz to ją nie obchodziło. I tak nie miała zamiaru wracać na imprezę. Mogłaby zostać tu na zawszę. Płakała tak i płakała, aż usłyszała kogoś kroki odbijające się echem.
- Rose, Rose jesteś tu? - to był głos Scorpiusa. Zanim dziewczyna zdążyła coś powiedzie, schować się, czy wykonać jakikolwiek ruch, chłopak stał już na wprost niej. Stali tak i patrzyli na siebie, nie wiedząc co zrobić, powiedzieć.
- Chyba powinniśmy porozmawiać - powiedział.
- No chyba tak.
- Bo wiesz...
- Wiem...
- Wiesz, przepraszam, chyba już sobie pójdę.
- Tak, tak będzie najlepiej.
- To ja już wychodzę.
- Kocham cię - wyszeptała Rose, tak cicho, żeby Scorpius usłyszał tylko szept, ale nie udało jej się. Scorpius usłyszał. Gwałtownie podszedł do dziewczyny i pocałował ją namiętnie w usta. Odkleił się od niej i popatrzył w oczy. Ich twarze były tak blisko, że prawie stykali się czołami. Rose przybliżyła się jeszcze bardziej i pocałowała chłopaka. A raczej otarła tylko swoje wargi o jego. Bardzo głupie było całować się w szkole, a ma dodatek w łazience szkolnej, ale teraz ją to nie obchodziło. Powtórzyła czynność, aby zachęcić Scorpiusa do dalszego działania. Przysunęli się do ściany tak, że teraz Rose się o nią opierała. Scorpius całował ją bardzo namiętnie, bez tchu. Jego ręce spoczywały na drobnych policzkach dziewczyny, za to ręce rudej były owinięte w okół szyi przyjaciela. Rose zastanawiała się gdzie chłopak nauczył się tak całować. Nagle oderwał się od niej ust, pocałował jeden policzek, potem drugi. Następnie zaczął całować jej szyję, a dziewczyna zaczęła się śmiać.
- Hahaha... Przestań... To łaskocze... Hahaha....
Chłopak przestał. Oparł swoje czoło o czoło dziewczyny.
- I co teraz? - zapytał, a ona wzruszyła ramionami.
- Nie wiem - oznajmiła z lekkim uśmiechem.
Kilka godzin spędzili w toalecie. Scorpius zdjął swoją marynarkę i rozłożył na zimniej podłodze, a Rose się na niej położyła. Leżeli tak w ciszy myśląc co dalej.
- Scorpiusie?
- Yhym.
- Chciałbyś ze mną chodzić? - zapytała parząc w sufit. Chłopak odwrócił do niej głowę i wytrzeszczył oczy.
- Jeszcze niedawno mówiłaś, że nie możemy być razem!
Odwróciła do niego głowę.
- Ale ja cię kocham. Ty mnie nie?
- Kocham cię, bardzo.
- To chcesz ze mną chodzić.
- Tak, tak oczywiście!
- To dobrze.
Potem leżeli w ciszy, aż w końcu uświadomili sobie, że jest już 22. Scorpius pomógł Rose wstać, nałożył marynarkę i poszli to Wielkiej Sali, gdzie do wolnej piosenki kołysały się dwie pary, jedna dziewczyna kołysała się sama i jeszcze jakiś chłopak zajadał resztki.
- Zatańczysz? - zapytał Scorpius.
- Oczywiście - odpowiedziała z uśmiechem ruda.
Wyszli na środek i kołysali się wtuleni w siebie do wolnych piosenek.
Co z nimi będzie dalej?
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak się rozpisałam, że machnęłam aż dwa rozdziały :D
~Stokrotka



12. Ostatnie chwile przed balem

Rose siedziała na schodach. Teraz obserwowała grupkę dziewczyn z ostatniej klasy.
- Jakie macie sukienki? - zapytała jedna.
- Ja mam taką dotąd - wskazała druga - Czerwoną.
- Znów czerwoną? - powiedziała inna.
- Masz jakiś problem?
- Nie, po prostu co roku masz taki sam kolor sukienki! To już nudne!
- Jak jesteś taka mądra to powiedz mi jaki ty masz kolor!
- Jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć to mam turkusową sukienkę.
- Turkus już dawno wyszedł z mody!
- Tak, może jeszcze powiesz, że czerwony jest modny!
- Cześć Rose - przywitała się Lily i usiadła obok przyjaciółki.
- Cześć... Już się nie gniewasz...? - zapytała.
- Nie wiem... Po prostu... Opowiesz mi wszystko?
Lily parę godzin temu dowiedziała się, że Rose chodzi z Leo. Nie chodziło jej o to, że Rose jej nie powiedziała. Chodziło jej o to, że chyba wyraźnie pokazywała kuzynce, że Leo bardzo jej się podoba.
- Posłucha, ja z nim chodzę tylko dlatego, żeby wzbudzić zazdrość w Scorpiusie....
- Rose!
- Co?
- To do ciebie niepodobne!
- No wiem... Ja nic nie czuję do Leo...
- Ale ja tak.
- Wiem.
Nastała cisza.
- Co tu robisz? - zapytała w końcu Lily.
- Słucham jak te dziewczyny gadają o sukienkach na bal - oznajmiła - A ty wiesz w co się ubierzesz?
- Tak, bardziej nie wiem z kim pójdę! To przecież już jutro!
- Taaak.... - westchnęła ze smutkiem.
- Co jest?
- Wiesz... Co roku chodziłam ze Scorpiusem...
- Wiesz Rose? Trochę cię nie rozumiem. Skoro go kocham czemu nie chcesz z nim być?  Ja rozumiem, że to twój przyjaciel i takie tam, ale pomyśl! Tyle czasu już się ze sobą nie spotykacie, a ty nadal coś do niego czujesz! I próbujesz się zakryć Leo! Może.... Powinnaś z nim pogadać?
- Z Leo?
- Ze Scorpiusem!
Rose tylko pokręciła głową.
- Czemu?
- Bo jak tylko do niego podchodzę robię się cała czerwona, sztywna, przechodzą prze zemnie dreszcze, jest  mi gorąco i co najgorsze... Nie mogę wydusić z siebie ani słowa...
- Wiesz dlaczego?
Rose popatrzyła na przyjaciółkę.
- A jaką masz tą sukienkę na bal? - zmieniła temat.
- Rose, zadałm ci pytanie!
- Wiem.
- To wiesz dlaczego tak się z tobą dzieje?
- Bo jestem w nim zakochana - wpatrywała się w podłogę.
- No właśnie!
- Ale nie rozumiesz, że on już tego do mnie nie czuje?
- Skąd wiesz?
- Widzę to.
- A ja widzę coś innego.
- Bo jesteś młodsza.
- I w tych sprawach mądrzejsza! - roześmiały się obie.
- Muszę iść jeszcze na lekcje - po pewnym czasie oznajmiła Lily.
- Ja idę do Pokoju Wspólnego.
Dziewczyny się rozstały i każda poszła w swoją stronę. Rose bardzo niechętnie zmierzała do wieży. Wiedziała, że tam jest Leo. I znów trzeba będzie go całować. I udawać. A najgorsze jest to, że on nie wie, że Rose nic do niego nie czuje. Przeszła przez dziurę i od razu chłopak na nią napadł.
- Cześć Rose! - powiedział z uśmiechem i pocałował dziewczynę w policzek, ona też się uśmiechnęła.
- Leo, idę do dormitorium,  bo jakoś źle się czuję - skłamała.
- To może zaprowadzę cię do skrzydła szpitalnego?
- Nie, nie trzeba - i zaraz zniknęła. Weszła do pustego pokoju i położyła się na swoim łóżku. Uff... Uniknęła pocałunków ze strony Leo. W policzek mogła jeszcze przeżyć, ale w usta...? Merlinie! Jego pocałunki były zupełnie inne od pocałunków Scorpiusa. Były suche i bezuczuciowe. A może tylko jej się tak wydawało? Może to tylko chodzi o to, że Leo to nie Scorpius?
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział króciutki, ale właśnie w tym momencie biorę się za pisanie następnego ^.^
~Stokrotka

sobota, 22 czerwca 2013

11. Zwykły dzień.

Zwykły dzień. Wstałam dzielnie, nie czekałam, aż Wiktoria wyciągnie mnie z łóżka. Wyciągnęłam mundurek z szafy i podreptałam do łazienki. Zwykły dzień. Powtórzyłam po raz drugi w myślach.Weszłam pod prysznic i włączyłam ciepłą wodę, tak jak to robię zawsze, ponieważ to zwykły dzień. Ubrałam się żwawo, ponieważ było mi zimno i to zwykły dzień. Podeszłam do umywalki i nałożyłam na swoją szczoteczkę do zębów miętową pastę, moją ulubioną. Myjąc zęby popatrzyłam w lustro. Moje rude włosy były strasznie rozczochrane, a w oczach znajdowała się ropa. Zwykły dzień. Wyplułam całą pastę i umyłam twarz. Następnie uczesałam włosy i splotłam je w długi, gruby warkocz. Nałożyłam też kolczyki. Małe, czarne perełki, które dostałam na urodziny od Lily.
- Zwykły dzień - powiedziałam patrząc w lustro.
- Coś mówiłaś Rose? - zapytała Nina, dziewczyna z czwartego roku.
- Nie, nie - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem i wyszłam. W dormitorium nikogo nie było. To dobrze, ponieważ to zwykły dzień. Chwyciłam torbę i zeszłam powoli do Pokoju Wspólnego, a potem skierowałam się do Wielkiej Sali. To przecież zwykły dzień.
                                                                       *
Zwykły dzień. Zostałem obudzony przez Lori, moją dziewczynę. Dziewczynę, której nie kochałem, a gdy ją całowałem dusiłem się przez jej tapetę, ale i tak ją całowałem. Podała mi szatę i kazała się nie odzywać, bo ma zły humor, a ja jej posłuchałem, ponieważ to zwykły dzień. Poszedłem do toalety i wziąłem szybki prysznic. Nie umyłem włosów, ponieważ mi się nie chciało i to zwykły dzień. Niezbyt ochoczo wpełzłem w ubranie i podszedłem do umywalki. Umyłem zęby bardzo miętową pastą, której nienawidziłem, bo strasznie piekła mnie w język. Dała mi ją Lori, bo mówiła, że nieprzyjemnie się jej mnie całuje. Ktoś ci kazał? Podniosłem oczy na swoje odbicie w lustrze. To był zwykły dzień, więc nie było aż tak źle. Lekko przeczesałem swoje blond włosy i ułożyłem grzywkę na bok.
- Zwykły dzień - powiedziałem sam do siebie. Wyszedłem z łazienki i poszedłem do dormitorium, gdzie czekała już Lori. Zła Lori, ponieważ za długie siedziałem w toalecie. Zwykły dzień. Przez drogę do Wielkiej Sali gadała mi o tym jak bardzo nienawidzi Rose i oznajmiła, że już nigdy nie zamierza spędzać z nią czasu. Zwykły dzień.
- Ja pójdę zająć sobie miejsce, a ty Scorpiusku idź zobaczyć ogłoszenia - oznajmiła, a raczej rozkazała i zniknęła. Nie miałem wyboru. Podszedłem do tablicy. Nic nowego, zwykły dzień. Skierowałem się w stronę Wielkiej Sali, ale musiałem się zatrzymać. Z drugiej strony nadchodziła Rose, która także się zatrzymała. Moja piękna Rose dziś wyglądała nawet lepiej niż wczoraj. Jej piękne, rude włosy były związane w warkocz, który pod wpływem szybkiego zatrzymania się, spoczywał na lewym ramieniu. Na policzkach znajdował się lekki rumieniec, co dodawało jej tylko wdzięku. W jej niebieskich oczach nawet z tej odległości można było zobaczyć błysk. Przygląda mi się. Lekko podnosi prawą dłoń, jakby chciała się przywitać. Mam coś powiedzieć? Nie, zrobię to samo, podniosę lekko dłoń. Uśmiechnęła się niewyraźnie. Robi mi się gorąco, strasznie gorąco. Zwykły dzień.
                                                                      *
Scorpius dziś wygląda przepięknie. Jego śliczne, blond włosy jak zwykle są ułożone na bok. Niebieskie oczy, które teraz bacznie mnie obserwują, jak zawsze są pięknie niebieskie, usta lekko rozchylone. Proszę, powiedz coś do mnie... Proszę! Wiem... Podniosę lekko dłom, może chociaż mnie powita... Ohh.. Powtórzył tylko mój ruch. Tak bardzo kocham jego głos jest taki głęboki i piękny, nie taki jaki ma Leo. Jak go zmusić do gadania?
- Cz-cześć...- wyjąkałam. Może się odezwie? Robi mi się strasznie gorąco.
- Cześć.
- Jak tam? - co ja gadam?! "Jak tam"?!
- Zwykły dzień.
- Zwykły dzień - powtórzyłam.
- To... Ja już pójdę...
- Tak, na mnie też już czas - i każdy z nas poszedł w swoją stronę. Zwykły dzień. Podeszłam do miejsc, gdzie siedzieli Lily, Hugo i... Leo. Na samą myśl o nim robiło mi się jakoś źle. Ja przecież go nie kocham. Ja kocham Scorpiusa. Zwykły dzień. Zjedliśmy śniadanie w wesołej atmosferze. A przynajmniej Lily, Hugo i Leo jedli w wesołej atmosferze. Próbowałam nie nawiązywać kontaktu wzrokowego z Leo. Kilka razy odwracałam się do Ślizgonów. Czułam też kilka razy wzrok Scorpiusa na sobie. Zwykły dzień. Potem były lekcje, które minęły w miarę szybko.
- Idziemy dziś do biblioteki? - zapytała mnie i Leo Lily.
- Nie, dziś pouczymy się w Pokoju Wspólnym.
- Dzlaczego?
Bo przez Scorpiusa nie mogę się skupić.
- Jakoś tak - odpowiedziałam z uśmiechem.
                                                           *  
Po lekcjach jak zwykle chciałem iść do biblioteki. Rose i nauka, tylko to mnie uszczęśliwiało, a jeśli nie mogłem mieć Rose, została mi już tylko nauka. Zwykły dzień.  
- Lori, idziemy do biblioteki, dobrze? - zapytałem.
- Znów?!
- Przestań! Chcesz nie zdać?!
- Ale dlaczego chcesz iść do biblioteki?
- Bo to zwykły dzień.
- No dobra, idziemy.
W bibliotece było miło, bo Lori nie gadała.
                                                            *
Kurde! Czemu ja jestem taka głupia?! Jest już po dziewiętnastej, czyli Scorpius na pewno jest w bibliotece,  a ja potrzebuję książki do odrobienia pracy domowej z transmutacji.  ZWYKŁY DZIEŃ!
- Idę do biblioteki po książkę - oznajmiłam.
- Idę z tobą!
Spodziewałam się takiej reakcji... To przecież zwykły dzień.
- Nie, dzięki Leo. Poradzę sobie - powiedziałam z uśmiechem, udawanym oczywiście. Zeszłam na dół, a potem skierowałam się do biblioteki. Próbowałam przejść nie patrząc w stronę stolika, przy którym zawsze siedział mój przyjaciel z jego dziewczyną. Pokusa jednak była większa i nie wytrzymałam. Z ulgą stwierdziłam, że przy stoliku siedzi tylko Lori, ale zaraz potem pojawiły się we mnie nowe obawy. Przecież on może być w dziale z książkami do transmutacji! Zwykły dzień... Uznałam, że stanie w miejscu nic nie pomoże, a gdy będę tu bardzo długo Lily lub co gorsza Leo przyjdą zobaczyć,  czy wszystko dobrze. Zdecydowałam, że pójdę po te książki. Ha! Miałam szczęście, bo ten dział był pusty! Zwykły dzień! Kiedy wybrałam kilka potrzebnych mi książek (czytaj: całą masę) poszłam je wypożyczyć, ale zatrzymałam się w połowie drogi. Powód wszystkim jest chyba bardzo dobrze znany. Scorpius i zwykły dzień. Stał sobie tak beztrosko i sprawiał wrażenia jakby się ukrywał.
- Znowu się spotykamy - powiedziałam. No, bo co miałam powiedzieć?
- Rose, cześć - uśmiechnął się do mnie. Znów ten głos... Jejku...
Nastąpiła chwila ciszy. Powinnam już chyba iść, ale coś mi się przypomniało. Coś o czym Scorpius powinien wiedzieć.
- Teraz chodzę z Leo - powiedziałam, a Scorpius wytrzeszczył oczy i zrobił się czerwony.
- Ja już pójdę,
Za szybko? To przecież zwykły dzień.
                                                             *
Spokojnie sobie stoję między regałami i ukrywam się przed Lori, a tu nagle zjawia się Rose i mówi, że chodzi z Leo. Co? CO?! To przecież zwykły dzień! Zrobiło mi się jakoś gorąco, a oczy takie jakby zaczęły być mokre. Pobiegłem do stolika, gdzie siedziała ziewająca Lori, załapałem torbę i zacząłem biec. Jak ona mogła?! Dlaczego ona mi to zrobiła?! Wbiegłem do najniższej toalety i zamknąłem się w kabinie na dobre kilka godzin. Po długim rozmyślaniu i babskim płaczu doszedłem do wniosku, że ja jej zrobiłem to samo. Zwykły dzień. 
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że nie było tak długo rozdziału, ale wróciłam. Pamiętacie jeszcze Stokrotkę? :) Rozdział zupełnie inny, bo napisany z perspektyw głównych bohaterów. Raczej nie będę więcej tak pisać :)
                                                                                            ~Stokrotka

niedziela, 9 czerwca 2013

10. Skrzydło Szpitalne

 Wczoraj późno w nocy do swojego dormitorium wróciła Rose. Ranem jak co dzień. Wstała trochę niechętnie,  odbyła poranną toaletę i zeszła na dół. Gdy przechodziła przez dziurę zauważyła Scorpiusa. W jednej sekundzie całe szczęście do niej przybyło, a w drugiej wyparowało. Scorpius nie był sam. Obok niego stała Lori. Żuła gumę i co chwilę przewracała oczami. Rose tego nie wiedziała, ale Scorpus bardzo długo prosił dziewczynę, aby z nim tu przyszła. Rose popatrzyła na przyjaciela. Był lekko uśmiechnięty, co od razu wywołało uśmiech rudej.
- Idziemy? - zapytał, a Rose tylko pokiwała głową na "tak". Szli do wielkiej sali we trójkę. Scorpius i Lori trzymali się za ręce. Chcieli już wejść do Wielkiej Sali, ale Lori pociągnęła Scorpius w drugą stronę.
- Najpierw ogłoszenia - oznajmiła. Scorpius odwrócił się do Rose.
- Chodź z nami.
Więc cała trójka podeszła do ogłoszeń.
- Już jest! - krzyknęła Lori. Na tablicy widniało nowe, bardzo duże ogłoszenie.

                                                   17 grudnia (sobota) od godziny 17.00 
odbędzie się, jak co roku Bal Bożonarodzeniowy.
Obecność obowiązkowa!

Tak, jak co roku odbędzie się bal. Jest on obchodzony z okazji uczczenia Turnieju Trójmagicznego, kiedy to Lord Voldemort powrócił. Nie odbywał się on tradycyjnie, to znaczy w dzień Bożego Narodzenia, ponieważ obecność była obowiązkowa, a przecież większość uczniów wyjeżdża. Rose i Scorpius zawsze chodzili na niego razem, dla zabawy. Wygłupiali się, czasem tańczyli.
- Scorpius! Będziesz się musiał ubrać tak, abyś pasował do mojej sukienki! Innego wyjścia nie ma! - oznajmiła Lori. Teraz Rose uświadomiła sobie, że nie mogą iść razem jak co roku. Szkoda.
- Tak.... Tak... - szepną Scorpius ze smutkiem. On też żałował, że nie idzie ze swoją najlepszą przyjaciółką.
Weszli do Wielkiej Sali, a Lori zaczęła zmierzać do stołu Ślizgonów.
- Zaczekaj, Lori -zaprotestował Scorpius.
- Tak? - zapytała ze złością.
- To znaczy... Rose... Rose i ja... Rose i ja zawsze siadaliśmy z rodzeństwem Rose.
- To co?! Ruda ni przeżyje bez braciszka?!
- Nie, nie. To mi obojętne - wyszeptała Rose. 
- Lori, dlaczego tak mówisz? - zapytał blondyn.
- Mówię co mi się chce! I siadamy u nas!
Ruda chociaż nie chciała usiadła przy stole Ślizgonów. Było tam okropnie, naprawdę. A najgorsze było to, że Lori co chwilę szeptała coś do ucha Scorpiusa, a w Rose wszystko się kotłowało i robiła się cała czerwona.
- Nic ci się nie stało? - zapytał chłopak - Jesteś cała czerwona.
- Nie, nic mi nie jest.
Lori powtórzyła czynność i oboje się zaśmiali.
- Albo wiecie co? Pójdę do Skrzydła Szpitalnego - oznajmiła i szybkim krokiem wyszła z sali. Gdy trochę się oddaliła zaczęła płakać. "Czyli on już mnie nie kocha" - myślała "Co mam zrobić? Co?!".
- Rose? - usłyszała głos. To była Lily, a obok niej stał Leo - Leo, idź zajmij miejsca, a ja zaraz przyjdę.
- Nie zgadniesz - wyszlochała ruda.
- Czego nie zgadnę?
- S...S... Scorpius i... i... I ta krowa, Lori....
- No? Co oni?
- Oni ze sobą chodzą! - powiedział i przytuliła się do przyjaciółki.
- Ojejku... - zaczęła gładzić po głowie Rose - Ciii.... Ci...
Stały tak przez parę minut.
- Szłam właśnie do Skrzydła Szpitalnego. Chyba nie dam razy dziś usiedzieć na lekcjach - wyszeptała ruda, kiedy już trochę się uspokoiła.
- Odprowadzę cię.
Przyjaciółki razem poszły do skrzydła, a Rose tam została. Powiedziała, że bardzo ją boli głowa i ma mdłości, a kobieta kazała jej się położyć na jednym z łóżek i odpoczywać. Po godzinie, a może po dwóch do Rose przyszedł Albus.
- A co, ty nie masz lekcji? -zapytała Rose.
- A wiesz... Może i mam... - powiedział z uśmiechem - Lily powiedział, że źle się czułaś.
- A... Tak...
- Powiesz mi co się stało?
- A...
- Mam dużo czasu - oznajmił i usiadł na skraju łóżka.
- To dobrze.
- No ale powiedz mi!
- Nie!
- Ja nikomu nie powiem!
- Znam cię!
- No powiedz - zrobił błagalną minę i dłonią odgarną włosy z czoła Rose.
- No dobrze... Zakochałam się.
- Naprawdę? - Zdziwił się Albus - Kim jest ten szczęściarz?
- Nie będziesz zadowolony - spoważnieli.
- Kto?
- Scorpius.
Chwila ciszy.
- Jesteście razem? -zapytał cicho.
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo on jest z Lori.
Albus spojrzał na kuzynkę.
- Czyli... On nie odwzajemnia twojego uczucia.
- Odwzajemnia.... Odwzajemniał....
Chłopak zrobił pytającą minę, a Rose zebrało się na płacz, więc zakryła oczy dłonią.
- Bo my jesteśmy przyjaciółmi i nie możemy być ze sobą. Więc zrobiliśmy sobie przerwę. Ale on chyba się zakochał w Lori. I teraz chodzą - po ostatnich słowach po policzku dziewczyny spłynęła łza, a Albus wytarł ją palcem.
- Mówiłem ci, że to nie jest dla ciebie dobry chłopak.
- Albusie przestań! Kocham cię, bo jesteś tak jakby moim bratem, ale proszę przestać! On jest dobry! Bardzo dobry! A ty go pochopnie oceniasz!
 - Przepraszam...
Chwilę siedzieli w ciesz.
- Powinieneś wracać na lekcje - powiedziała ruda.
- Wiem - chłopak wyszedł. Kolejni goście przyszli dopiero wieczorem. Był to Scorpius i oczywiście Lori.
- Cześć. I co ci jest? - zapytał blondyn.
- Nie wiadomo. Chyba jutro też nie będę na lekcjach.
- To dobrze - powiedział cicho Lori.
Rozmawiali o dzisiejszym dniu, o zadanych lekcjach. To znaczy Rose i Scorpius rozmawiali, bo Lori tylko żuła gumę.
- Dobra, Scorpisku, idziemy - oznajmiła i złapała chłopaka za dłoń.
- To, do zobaczenia jutro Rose - i zniknęli.
- Pa - powiedział cichutko i łzy znów napłynęły jej do oczu. To było okropne uczucie. Okropne i obrzydliwe. Zmieszane z zazdrością i smutkiem.
Godzinę później przyszli Lily i Leo. Lily zaraz musiała uciekać, bo nie odrobiła pracy domowej, ale Leo jeszcze został.
- Miła ta Lily - powiedział.
- Wiem - odpowiedział ruda.
- A co ty taka smutna?
- No, bo wcześniej przyszedł tu Scorpius ze swoją dziew... - nagle do głowy Rose wpadł wspaniały pomysł. - Leo?
- Tak?
- Chcesz ze mną chodzić?
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Teraz rozdziały będą pojawiały się rzadziej, bo mam strasznie dużo nauki :c
                                                                                                          ~Stokrotka




czwartek, 6 czerwca 2013

9. Nic nowego

 [Miesiąc później]                                                                                                                             Ciężkie krople dudniące w okno obudziły Rose. Spojrzała na zegarek. "I tak zaraz bym musiała wstać" - pomyślała. Rozsunęła zasłony otaczające łóżko. Przeciągnęła się i usiadła. Ostatnio stało się to jej rytuałem, myślenie. Myślała jaka jest nieszczęśliwa i jak to ukryć. Jak bardzo się użala nad sobą, a przecież inni mają gorzej. Jak bardzo tęskni za Scorpiusem i rozłąka wcale jej nie pomaga, a wręcz przeciwnie: kocha go jeszcze bardziej. Myślała jak bardzo nie lubi uczyć się z Leo. To nie była jego wina. Po prostu nie zależało mu na nauce, bardziej na spędzeniu czasu z Rose i  gdy ruda próbowała się skupić on ciągle gadał. Myślała też o tym jak bardzo by chciała spędzić czas z Lily, ale nie chciała jej odrywać od koleżanek. "Może dziś będzie chciała się ze mną pouczyć?" - pomyślała - "I z Leo".
- Rose? Rose, słyszysz mnie? - wyrwała się z zadumy. To Wiktoria stała przed jej łóżkiem i wymachiwała rękami.
- Cześć Wiktorio - powiedziała z uśmiechem - coś się stało?
- Rose! Krzyczę do ciebie od paru minut! Wszytko dobrze?
- Oczywiście - oznajmiła i wstała z łóżka, zaczęła je ścielić.
- Może zaprowadzić cię do skrzydła szpitalnego? - zapytała blondynka z niepokojem.
- Nie, nie trzeba - podeszła do lokatorki - Wszytko jest dobrze, naprawdę.
I wyszła z pokoju idąc w stronę łazienki. Nareszcie mogła przestać się uśmiechać. Kiedyś nie sprawiało jej to kłopotu, a wręcz przeciwnie. Bardzo lubiła okazywać radość. Teraz tylko myślała o tym jak bardzo wszystkich okłamuje, było jej z tym źle, ale co miała zrobić?
- O cześć Rose, co ty taka zamyślona? - tym razem ocknęła dziewczynę z zadumy Lily.
- O Lily.
- Oczywiście, że ja! A któż by inny! - powiedziała z uśmiechem.
- Lily, czy chciałabyś się dziś ze mną pouczyć? - zapytała ruda z nadzieją.
- Pouczyć?- zapytała ze skwaszoną miną. Lily nie była bardzo dobrą uczennicą. Wolała dobrą zabawę, ale gdy zobaczyła minę Rose postanowiła, że się zgodzi. - No dobrze.
- Świetnie! - weszły do łazienki. - To dziś spotkamy się o 16.00 w bibliotece. Będę czekać z Leo.
- Z kim?
- Leo. Na pewno nie znasz.
- Aha... No dobrze. Będę punktualnie.
- Dzięki!
Po porannej toalecie i śniadaniu Rose wyszła z Wielkiej Sali. " Dziś wtorek. Pierwsza lekcja to...?" zapytała siebie w myślach. " O nie... Zielarstwo...". Tak jak kiedyś Rose kochała zielarstwo, tak teraz nienawidziła.
Dlaczego?
1. Była to lekcja ze Scorpiusem.
2. Nauczycielem był wujek Rose, który myślał, że Scorpius i Rose nadal się przyjaźnią i czasami kazał im razem robić różne rzeczy.
3. Była to lekcja ze Scorpiusem.
 Na lekcji Rose pracowała samotnie. Pan Longbottom kazał na następny tydzień zrobić projekt i kazał dobrać się w pary. Rose pomyślała, że może Scorpius by chciał zrobić z nią ten projekt. Przecież tak długo nie rozmawiali, chciała się dowiedzieć czy u niego wszystko dobrze. "Zapytam go wieczorem, w bibliotece" - pomyślała. Bo widywała go codziennie w bibliotece. Jego i Lori. Teraz słuchała nauczyciela, ale co chwilę zerkała na Scorpiusa. Siedział obok Lori. Ona trzymała go za rękę i co chwilę szeptała mu coś do ucha, a on tylko wzdychał. Gdy Rose to widziała miała ochotę podejść tam i powiedzieć jej coś. Jak ona może?!
 Lekcje skończyły się szybko, a i czas po lekcjach szybko miną. Zegarek wybił 16.00, więc Rose spakowała do torby potrzebne podręczniki i pobiegła do biblioteki, gdzie czekał już Leo.
- Cześć Leo - powitała go ruda i od razu spojrzała na stolik, gdzie zawsze siedzieli Scorpius i Lori. Siedzieli i teraz. Scorpius obdarzył dziewczynę spojrzeniem, ale zaraz wrócił do nauki. - Dziś będzie się z nami uczyć Lily, moja siostra cioteczna.
- Lily Potter?!
- Tak, Lily Potter, o właśnie idzie - Rose pomachała ręką do nadchodzącej dziewczyny.
- Cześć.
- Cześć, Lily poznaj Leo, Leo, poznaj Lily - podali sobie ręce. Lily wytrzeszczyła na chłopaka oczy i zarumieniła się. - Idę po książki.
- Idę z tobą! - powiedział Lily, rzuciła torbę i pociągnęła Rose za rękę.
- Gdzie ty mnie...? - Ruda zatrzymała się w dziale z książkami z zielarstwa. - Potrzebujesz pomocy z zielarstwa?
- Nie mówiłaś, że Leo jest taki.... Taki.... PRZYSTOJNY! - krzyknęła Lily.
- Nie krzycz tak, bo nas wyrzu.... Co?!
- No przecież mówię.
- Leo? Przystojny? Ty na Scorpiusa popatrz!
- Gadasz głupoty!
- No dobrze... To ten... Poszukamy książek?
- Yhym....
 Uczyli się długo, aż Lily powiedział, że jest bardzo zmęczona i zaproponowała, że może to kiedyś powtórzą.
- Też już idziecie? - zapytała ruda.
- Rose, idziemy? - zapytał Leo.
- Idźcie be zemnie, ja muszę jeszcze coś załatwić - odpowiedziała Rose, więc Lily i Leo zniknęli. Rose chwilę obserwowała Scorpiusa i Lori czekając na dobry moment. Po kilku minutach Lori zniknęła za regałami, więc Rose pobiegła do Scorpiusa.
- Cześć.
- O, cześć Rose. Usiądź. - powiedział i wskazał na krzesło obok niego. - Co się stało?
- Pomyślała, że może chciałbyś zrobić ze mną ten projekt na zielarstwo?
- Wiesz... Ja nie mogę. Robię go z Lori. Wiesz, chodzimy ze sobą.
 Chodzimy ze sobą, chodzimy ze sobą w głowie Rose cały czas dudniły te słowa.
- C-co?
- Tak, od niedawna. Chciałem ci powiedzieć, że chyba teraz możemy znów się przyjaźnić.
- O Hej - wróciła Lori.
- Cześć... Dori, tak? - Rose powiedział to specjalnie.
- LORI! Czy tak trudno zapamiętać?! - krzyknęła.
- Wiecie co? Ja już pójdę.
- Rose, możesz zostać.
- Nie, nie... Po prostu... Muszę iść...
Nie wiedziała co powiedzieć. Złapała za torbę i zaczęła biec, ale nie w stronę wieży Gryffindoru, tylko do najbliższej łazienki. Zamknęła się w kabinie i zaczęła płakać.
- Oni ze sobą chodzą.... Chodzą! - krzyczała i ryczała. Siedziała tam jeszcze godzinę albo dwie. Sama nie wiedziała. Łzy nie chciały przestać lecieć.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No, na razie nie będą razem :/
                                                                                              ~Stokrotka



 

wtorek, 4 czerwca 2013

8. Życie toczy się dalej

 Minęły około dwa tygodnie od postanowienia Scorpiusa i Rose. Teraz w ogóle nie rozmawiali, musieli się zadowolić kontaktem wzrokowym, chodź i to zdarzało się co raz rzadziej. Rose było ciężko, bardzo ciężko. Włóczyła się samotnie po korytarzach i uczyła się w Pokoju Wspólnym, sama. Lily zaproponowała, że może się dołączyć do jej paczki lub jeśli nie chce to na jakiś czas Lily zostawi swoich przyjaciół i spędzi więcej czasu z Rose. Ale dziewczyna miała dobra serce i czasami bardziej się martwiła o innych niż o siebie. Zawsze odpowiadała "Nie, dziękuje. Poradzę sobie", a gdy widziała pytającą minę przyjaciółki dodawała "Wszystko jest ze mną dobrze, naprawdę" i uśmiechała się sztucznie. Ale nic nie było dobrze. Hugo, bart rudej też zauważył, że coś jest nie tak.
- Rose, pokłóciliście się znów? - zapytał kiedyś przy śniadaniu.
- Wiesz co Hugo? Nie mam ochoty o tym gadać - odpowiedziała.
- Dobrze, ale pamiętaj, że bardzo cię kocham, i że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć.
- Też cię kocham.
Więcej do tematu nie wracali. Hugon zapytał pewnego razu Lily, czy wie co się dzieje z jego siostrą, a ona powiedziała mu prawdę. Scorpius też nie miał łatwo. Czasami na wspólnych lekcjach przyglądał się dziewczynie i myślał, że już nigdy się w niej nie odkocha. Żałował, że wszystko się wydało. Mógłby teraz siedzieć przy niej, patrzeć na jej piękną twarz i słuchać jaj pięknego głosu. Był trochę bardziej przyzwyczajony do samotności niż Rose. Przed pójściem do Hogwartu nie rozmawiał z nikim oprócz rodziców. Tak jest też w każde wakacje. Pewnego razu siedział samotnie w bibliotece. Nie przy ostatnim stoliku na końcu biblioteki, tylko na początku. Bał się iść do miejsca jego i Rose, bo za bardzo przypominało mu dziewczynę.
- Cześć Scorpius - oderwał wzrok i zobaczył czarnowłosą Ślizgonkę, która często zawracała mu głowę.
- Cześć Dori - odpowiedział.
- Lori! - krzyknęła - Moja babcia pochodzi z USA.
- Dobrze widzieć - powiedział i wrócił do lektury. Po minucie zorientował się, że dziewczyna nadal nad nim stoi. - Chcesz się ze mną pouczyć Lori? - zapytał z grzeczności.
- Oczywiście - usiadła obok niego i wzięła pierwszą lepszą książkę.Po paru minutach znów wyrwała Scorpisa z nauki. - Ja chyba tego nie rozumiem - powiedziała. Blondyn spojrzał na książkę.
- Może dlatego, że czytasz do góry nogami - powiedział.
- A.... No tak... Jakiś ty mądry!
- Taaaa... Dzięki.... - powiedział i zasłonił się książką. Po pewnym czasie spojrzał na dziewczynę. Nigdy jej się nie przyglądał. Miała duże oczy, a może tylko mu się tak wydawało? Miała wokół nich narysowaną grubą, czarną kreskę, a do tego na ustach widoczną szminkę. Trochę to zdziwiło Scorpisa, bo dziewczyny w Hogwarcie przeważnie się nie malowały, a jeśli już to tylko te z siódmego roku.
- Heeej! Co mi się tak przyglądasz? - zapytała.
- Jesteś dziwna - odpowiedział tylko - i chyba muszę już iść.
Spakował książki i wyszedł. Od tamtej pory uczyli się codziennie. A raczej Scorpis się uczył, bo Lori, albo na niego patrzyła, albo udawała, że się uczy.
Dziś Rose wróciła do wieży Gryffindoru po lekcjach z zamiarem nauki, jak zawsze. Weszła i podeszła do stolika gdzie siedział Leo. Dopiero teraz przypomniała sobie, że zaproponował jej kiedyś wspólną naukę.
- O! Hej! - powitała go z uśmiechem - Leo? Tak?
- Tak, tak! - powiedział z uśmiechem - Cześć Rose.
- Noo Hej! Właśnie mi się coś przypomniało. Czy twoja propozycja wspólnej nauki wciąż jest aktualna?
- Tak, tak, tak! Oczywiście! - powiedział i uradowany wstał.
- To dobrze, bo nie mam z kim się pouczyć - powiedziała.
- To... Idziemy do biblioteki czy uczymy się tu? - zapytał chłopak.
- Nie, pouczymy się tutaj - odpowiedziała, ale zaraz jej się coś przypomniało - A nie, musimy zejść do biblioteki, bo muszę skorzystać z książek.
Zeszli razem do biblioteki i położyli torby przy wolnym stoliku.
- Zaczekaj tutaj, ja przyniosę książki - powiedział z uśmiechem. Nie darzyła chłopaka jakąkolwiek sympatią, ale chciała być miła. W końcu nie musiała uczyć się sama.
Wzięła stos potrzebnych książek ( przecież wszystkie są jej potrzebne! ) i szła po następne. Niestety książki zasłoniły jej oczy i  nie widziała drogi. Bum! Wszystkie książki spadły, a ruda się przewróciła.
- Przepraszam, przepraszam... Nie widziała drogi - powiedział odgarniają sobie włosy z czoła. Podniosła wzrok i zobaczyła Scorpisa.
- Nic nie szkodzi - powiedział i pomógł jej wstać.
- O Scorpius... Dawno cię nie widziałam....
- Tak, wiem... Ja też ciebie dawno nie widziałem....
Chwilę stali w ciszy zastanawiając się co powiedzieć.
- Wiesz... Jak tam? - zapytała w końcu Rose sama zdziwiona swoim pytanie.
- Jakoś... Próbuję się właśnie uczyć... Przyszedłem z Lori. Kojarzysz?
- Nie bardzo - zaśmiała się - Ja przyszłam z Leo.
- Aha.
- Aha.
- To ja już...
- Tak, tak...
I Scorpius zniknął za regałami. Rose jeszcze chwilę stała w miejscu, a potem zaczęła zbierać książki. Dziwnie się poczuła słysząc, że Scorpius przyszedł z jakąś "Lori". Jej Scorpius przyszedł z Lori... Nawet nie mogła tego słuchać. Scorpius gdy odchodził poczuł to samo. "Głupi Leo" - pomyślał.
 Rose wróciła z książkami do stolika.
- Przepraszam, że tak długo, ale nie mogłam jednej znaleźć - udawała, że nic się nie stało. Uczyli się do późna. Dziewczyna co chwilę zerkała na Scorpiusa, który był trzy stoliki dalej. Zerkała też na Lori, ale gdy ją widziała wszystko się w niej kotłowało. Scorpius też zerkał na Rose i oczywiście na Leo.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
                                                                                                            ~Stokrotka

niedziela, 2 czerwca 2013

7. Łzy

Gdy Rose jak zwykle rano przeszła przez portret czekał na nią Scorpius.
- Cześć - powiedziała i momentalnie poczuła, że policzki jej płoną.
- Cześć - powiedział i też zaczął się czerwienić.
- Idziemy? - ruda chciała jak najszybciej przerwać ciszę. Ruszyli razem w stronę Wielkiej Sali i podeszli do stołu Gryfonów.
- Cześć gołąbeczki! - powitał ich Hugo.
- Gołąbeczki? - zmieszali się.
- No... Bo ciągle razem chodzicie... i takie tam.... - powiedział.
- Hugo! - usłyszeli kogoś krzyk.
- Przepraszam, ale muszę już iść - i obiegł. Para usiadła i zaczęła jeść śniadanie w ciszy.
- Mamy jeszcze trochę czasu do lekcji - oznajmiła dziewczyna, kiedy skończyli posiłek. - zobaczymy ogłoszenia?
Wstali razem i ruszyli w stronę tablicy. Było tam pełno uczniów i nie mogli przeczytać nowego ogłoszenia. A przynajmniej Rose nie mogła, bo była za niska.
- O ja! - krzyknął Scorpius.
- Co, co?! Przeczytaj mi, bo nie widzę! - krzyknęła dziewczyna, aby Scorpius mógł ją usłyszeć.
- Nie mamy dziś lekcji.
- Dlaczego?
- Nie wiem. Nie ma napisane.
- Musimy się stąd jakoś wydostać! - krzyknęła Rose.
Chłopak złapał rudą za rękę, a przez nią przeszedł okropny dreszcz. Często łapali się za ręce gdy nie chcieli zgubić się w tłumie i oboje czuli się wtedy normalnie. Wyszli z tłumu i popatrzyli na siebie, a potem na plecione dłonie. Scorpiusowi znów pojawiły się rumieńce na policzkach. Momentalnie puścili ręce i lekko się od siebie oddalili.
- Przepraszam... - powiedział cicho Scorpius.
- Nie, nie...
- Nie powinienem ciebie łapać za rękę... Przecież nie powinniśmy...
- Tak, wiem....
- Hej, gołąbeczki! - powitała ich wesoła Lily, ale zaraz spoważniała. - Coś się stało? Wasze policzki płoną.
- Dlaczego gołąbeczki? - zapytał Scorpius.
-  No... Bo ciągle razem chodzicie... i takie tam....
- Dziś rano powiedział nam to Hugo - wytłumaczyła Rose.
- Ahaaaa.... - dziwnie spojrzała na przyjaciół. - No... To jakie macie plany na wolny dzień? Pewnie pójdziecie się uczyć, kujony.
- Pewnie tak, jeszcze o tym nie gadaliśmy - oznajmił blondyn.
- Wiecie? Dziwnie się dziś zachowujecie - powiedziała i odeszła.
- To co....? Idziemy do naszego miejsca? - zapytała Rose.
- Chodźmy - i ruszyli w stronę biblioteki.
- Ciekawe dlaczego odwołali nam lekcje - główkowała Rose.
- Ciekawe - powtórzył chłopak. Gdy weszli do biblioteki i minęli bibliotekarkę:
- Kto pierwszy ten lepszy! - krzyknął Scorpius i zaczął biec.
- Ej! To nie fair! Wiesz, że nie lubię biegać! - krzyknęła ruda i próbowała udawać poważną. Scorpius chyba trochę dawał fory dziewczynie, bo chwilę później dogoniła go.
- Zaraz cię dogonię! - krzyknęła śmiejąc się.
- Wcale nie, bo już prawie jesteśmy! - odkrzyknął chłopak. Gdy już prawie byli na miejscu Rose pociągnęła Scorpisa za koszulę. Oboje upadli obok siebie. Nie mogli przestać się śmiać. Po pewnym czasie chłopak uspokoił śmiech i spojrzał z powagą na dziewczynę. Ona też przestała się śmiać i spojrzała na przyjaciela. Patrzyli tak na siebie i rozkoszowali się swoją obecnością. Musieli zadowolić się jedynie tym, bo przecież nie mogli się przytulać ani całować. Po chwili Scorpius wstał i podał rękę Rose.
- Przecież nie możemy - powiedział gdy wstała.
- Wiem - podeszli do stolika wyciągnęli książki i zaczęli się uczyć. Co chwilę jedno na drugiego zerkało. Było to dla nich bardzo męczące i trwało całe wieki. A przynajmniej tak im się wydawało.
 Rose gwałtownie zamknęła książkę.
- Scorpiusie, ja już tak nie mogę - oznajmiła, a do jej oczu napłynęły łzy.
- C-co?
- Powiedzmy sobie prawdę. Zaburzyliśmy się w sobie nawzajem, co jest niemoralne. Bo... Bo kurczę! Jesteśmy przyjaciółmi od małego! Kochamy się, ale nie tak! Scorpiusie musimy przestać.
- Ale co przestać?
- Spotykać się.
- Co?
- Tak, wiem. Jestem bez ciebie jak zapalniczka bez ognia, a ty dla mnie jak różdżka bez magii, ale musimy się odkochać.
- To będzie trudne.
- Wiem, ale musimy spróbować. Musimy - wstała, schowała książki do torby i zniknęła za regałem, ale zaraz potem wróciła.
- Pocałujesz mnie ostatni raz? - zapytała przez płacz. Chłopak lekko zdziwiony wolno podszedł do dziewczyny.
- Żegnaj Rose.
- Żegnaj Scorpiusie.
Chłopak przybliżył się do niej i pocałował ją najlepiej jak umiał. Doświadczenia nie miał dużego, bo był to jego trzeci pocałunek, ale bardzo się starał. Próbował całować dziewczynę tak, jakby zaraz miał ją stracić na zawsze, ale nie straci jej na zawsze. Może kiedyś ich uczucie minie, a wtedy zaczną przyjaźń od nowa.
 Gdy zakończyli pocałunek spojrzeli sobie w oczy. Rose zaczęła płakać jeszcze bardziej, a Scorpius ją przytulił.
 Po kilkunastu minutach Rose wyszła z biblioteki. Poczuła nagłą ochotę rozmowy z kimś. "Lily" - pomyślała i pobiegła zapłakana do wieży Gryffindoru. Tak jak myślała, dziewczyna siedziała z koleżankami przy jednym ze stołów i intensywnie o czymś rozmawiała. Gdy Rose podeszła do ich stołu od razu przestały gadać.
- Merlinie. Rose co się stało? - zapytała zaniepokojona. Rose skinęła głową pokazując, żeby ruda poszła z nią do dormitorium.
- Może wrócę - oznajmiła koleżankom Lily i poszła razem z siostrą cioteczną do jej pokoju. Usiadły na łóżku Rose.
- Powiesz mi co się stało? - zapytała. Niebieskooka popatrzyła na kuzynkę i zaczęła bardzo płakać. Lily ją przytuliła i w takiej pozie siedziały chyba z godzinę, a przynajmniej tak się wydawało Rose.
- Ja go kocham - wyszeptała, kiedy trochę się uspokoiła.
- Scorpisa? - zapytała niezdziwiona Lily.
- Skąd wiesz? - odkleiła się od przyjaciółki.
- Rose, to widać - powiedziała z uśmiechem.
- Widać?
- Aha - nadal się uśmiechała - Jeśli się kochacie to dlaczego płaczesz?
- Bo ja nie mogę go kochać!
- Dlaczego? - zdziwiła się.
- Dlaczego? Bo jest moim przyjacielem... - wyjąkała.
- I co? Przecież się kochacie!
- Nie, nie... Musimy od siebie odpocząć...
- Odpocząć?
- Yhym.... Ja.... On.... My nie możemy.... - i znów zaczęła płakać.
Resztę dnia spędziły razem w dormitorium Rose, rozmawiając.  
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Informacje o kolejnej notce znajdziecie po prawej stronie, na górze :)
                                                                                                          ~Stokrotka