Minęły około dwa tygodnie od postanowienia Scorpiusa i Rose. Teraz w ogóle nie rozmawiali, musieli się zadowolić kontaktem wzrokowym, chodź i to zdarzało się co raz rzadziej. Rose było ciężko, bardzo ciężko. Włóczyła się samotnie po korytarzach i uczyła się w Pokoju Wspólnym, sama. Lily zaproponowała, że może się dołączyć do jej paczki lub jeśli nie chce to na jakiś czas Lily zostawi swoich przyjaciół i spędzi więcej czasu z Rose. Ale dziewczyna miała dobra serce i czasami bardziej się martwiła o innych niż o siebie. Zawsze odpowiadała "Nie, dziękuje. Poradzę sobie", a gdy widziała pytającą minę przyjaciółki dodawała "Wszystko jest ze mną dobrze, naprawdę" i uśmiechała się sztucznie. Ale nic nie było dobrze. Hugo, bart rudej też zauważył, że coś jest nie tak.
- Rose, pokłóciliście się znów? - zapytał kiedyś przy śniadaniu.
- Wiesz co Hugo? Nie mam ochoty o tym gadać - odpowiedziała.
- Dobrze, ale pamiętaj, że bardzo cię kocham, i że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć.
- Też cię kocham.
Więcej do tematu nie wracali. Hugon zapytał pewnego razu Lily, czy wie co się dzieje z jego siostrą, a ona powiedziała mu prawdę. Scorpius też nie miał łatwo. Czasami na wspólnych lekcjach przyglądał się dziewczynie i myślał, że już nigdy się w niej nie odkocha. Żałował, że wszystko się wydało. Mógłby teraz siedzieć przy niej, patrzeć na jej piękną twarz i słuchać jaj pięknego głosu. Był trochę bardziej przyzwyczajony do samotności niż Rose. Przed pójściem do Hogwartu nie rozmawiał z nikim oprócz rodziców. Tak jest też w każde wakacje. Pewnego razu siedział samotnie w bibliotece. Nie przy ostatnim stoliku na końcu biblioteki, tylko na początku. Bał się iść do miejsca jego i Rose, bo za bardzo przypominało mu dziewczynę.
- Cześć Scorpius - oderwał wzrok i zobaczył czarnowłosą Ślizgonkę, która często zawracała mu głowę.
- Cześć Dori - odpowiedział.
- Lori! - krzyknęła - Moja babcia pochodzi z USA.
- Dobrze widzieć - powiedział i wrócił do lektury. Po minucie zorientował się, że dziewczyna nadal nad nim stoi. - Chcesz się ze mną pouczyć Lori? - zapytał z grzeczności.
- Oczywiście - usiadła obok niego i wzięła pierwszą lepszą książkę.Po paru minutach znów wyrwała Scorpisa z nauki. - Ja chyba tego nie rozumiem - powiedziała. Blondyn spojrzał na książkę.
- Może dlatego, że czytasz do góry nogami - powiedział.
- A.... No tak... Jakiś ty mądry!
- Taaaa... Dzięki.... - powiedział i zasłonił się książką. Po pewnym czasie spojrzał na dziewczynę. Nigdy jej się nie przyglądał. Miała duże oczy, a może tylko mu się tak wydawało? Miała wokół nich narysowaną grubą, czarną kreskę, a do tego na ustach widoczną szminkę. Trochę to zdziwiło Scorpisa, bo dziewczyny w Hogwarcie przeważnie się nie malowały, a jeśli już to tylko te z siódmego roku.
- Heeej! Co mi się tak przyglądasz? - zapytała.
- Jesteś dziwna - odpowiedział tylko - i chyba muszę już iść.
Spakował książki i wyszedł. Od tamtej pory uczyli się codziennie. A raczej Scorpis się uczył, bo Lori, albo na niego patrzyła, albo udawała, że się uczy.
Dziś Rose wróciła do wieży Gryffindoru po lekcjach z zamiarem nauki, jak zawsze. Weszła i podeszła do stolika gdzie siedział Leo. Dopiero teraz przypomniała sobie, że zaproponował jej kiedyś wspólną naukę.
- O! Hej! - powitała go z uśmiechem - Leo? Tak?
- Tak, tak! - powiedział z uśmiechem - Cześć Rose.
- Noo Hej! Właśnie mi się coś przypomniało. Czy twoja propozycja wspólnej nauki wciąż jest aktualna?
- Tak, tak, tak! Oczywiście! - powiedział i uradowany wstał.
- To dobrze, bo nie mam z kim się pouczyć - powiedziała.
- To... Idziemy do biblioteki czy uczymy się tu? - zapytał chłopak.
- Nie, pouczymy się tutaj - odpowiedziała, ale zaraz jej się coś przypomniało - A nie, musimy zejść do biblioteki, bo muszę skorzystać z książek.
Zeszli razem do biblioteki i położyli torby przy wolnym stoliku.
- Zaczekaj tutaj, ja przyniosę książki - powiedział z uśmiechem. Nie darzyła chłopaka jakąkolwiek sympatią, ale chciała być miła. W końcu nie musiała uczyć się sama.
Wzięła stos potrzebnych książek ( przecież wszystkie są jej potrzebne! ) i szła po następne. Niestety książki zasłoniły jej oczy i nie widziała drogi. Bum! Wszystkie książki spadły, a ruda się przewróciła.
- Przepraszam, przepraszam... Nie widziała drogi - powiedział odgarniają sobie włosy z czoła. Podniosła wzrok i zobaczyła Scorpisa.
- Nic nie szkodzi - powiedział i pomógł jej wstać.
- O Scorpius... Dawno cię nie widziałam....
- Tak, wiem... Ja też ciebie dawno nie widziałem....
Chwilę stali w ciszy zastanawiając się co powiedzieć.
- Wiesz... Jak tam? - zapytała w końcu Rose sama zdziwiona swoim pytanie.
- Jakoś... Próbuję się właśnie uczyć... Przyszedłem z Lori. Kojarzysz?
- Nie bardzo - zaśmiała się - Ja przyszłam z Leo.
- Aha.
- Aha.
- To ja już...
- Tak, tak...
I Scorpius zniknął za regałami. Rose jeszcze chwilę stała w miejscu, a potem zaczęła zbierać książki. Dziwnie się poczuła słysząc, że Scorpius przyszedł z jakąś "Lori". Jej Scorpius przyszedł z Lori... Nawet nie mogła tego słuchać. Scorpius gdy odchodził poczuł to samo. "Głupi Leo" - pomyślał.
Rose wróciła z książkami do stolika.
- Przepraszam, że tak długo, ale nie mogłam jednej znaleźć - udawała, że nic się nie stało. Uczyli się do późna. Dziewczyna co chwilę zerkała na Scorpiusa, który był trzy stoliki dalej. Zerkała też na Lori, ale gdy ją widziała wszystko się w niej kotłowało. Scorpius też zerkał na Rose i oczywiście na Leo.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
~Stokrotka
Świetny rozdział! :D Czekam na nexta!
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńSuper. Super chyba jeden z najlepszych. I oczywiście już czekam na następny
OdpowiedzUsuń:)
Usuń