wtorek, 2 lipca 2013

Sowa

Zawieszam blog na czas wakacji. 
Nie mam zbytnio czasu, żeby siedzieć przed komputerem, kiedy jest taka piękna pogoda za oknem. Do tego mam taki okres, kiedy nic mi nie wychodzi, dlatego postanowiłam odpocząć od mojego przyjaciela, komputera i spędzić trochę czasu z moimi prawdziwymi przyjaciółmi.
Oczywiście wrócę we wrześniu, a może nawet troszeczkę szybciej, więc nie zapominajcie o Stokrotce :)
Życzę wam cudownych i niezapomnianych wakacji, takich jakie sobie wymarzyliście :)
Mój Ask i fanpage. Zapraszam też na Jaram się jak Minerwa Mcgonagall Piertotum LocomotorŻycie byłoby piękniejsze, gdyby magia istniała naprawdę oraz Lubię Cię jak Katniss Peetę.
Całuję,
Stokrotka ♥

niedziela, 30 czerwca 2013

14. Wyjazd

Tego ranka Rose wstała wcześniej. Czuła się inaczej... Zupełnie inaczej. Czuła się jak dawna Rose. Mimowolnie uśmiechała się, była pełna energii i chciało jej się śpiewać, skakać, śmiać się. Po odbyciu porannej toalety i ubraniu się ruda zeszła na dół, gdzie spotkała Lily i Leo.
- Rose! Gdzie ty wczoraj zniknęłaś?! - odezwał się Leo.
- Gdzie ty byłaś?! Martwiliśmy się! Wszystko w porządku? - zapytała Lily.
- Wszystko jest świetnie! - oznajmiła z uśmiechem. - Lily, czy możesz iść już do Wielkiej Sali? Muszę porozmawiać z Leo.
Dziewczyna trochę zdziwiona zniknęła za portretem.
- Leo, musimy porozmawiać.
- O czym?
- Bo... Bo ty wiesz, że ja do ciebie nic nie czuję?
Chłopak przełknął ślinę.
- Yyy..
- Zachowałam się bardzo brzydko, ale chodziłam z tobą tylko po to, by wzbudzić zazdrość Scorpiusa.
Teraz Leo wyglądał jakby miał się rozpłakać.
- Przepraszam.
- N-nic... N-nie - wyjąkał.
- Ale nie martw się. Wiesz ko jest w tobie zakochany po uczy? Lily!
- T-to, to d-dobrze... Ja ten... - wyjąkał i pokazał ręką schody prowadzące do dormitorium chłopców. Zaraz potem pobiegł w tamtą stronę. Rose zrobiło się smutno, ale gdy tylko przelazła przez dziurę w portrecie smutek miną. Scorpius stał i czekał na nią. Sam. Bez Lori. Gdy tylko go zobaczyła zrobiło jej się cieplej i poczuła, że się czerwieni. Musiała wlepić wzrok w podłogę, bo przypomniała sobie co robili wczoraj w łazience. "To się nie może powtórzyć! A już na pewno nie w szkole!" - pomyślała.
- Hej.
- Hej.
- Idziemy na śniadanie.
- Chodźmy.
Przez chwilę szli w ciszy.
- Zerwałem z Lori - oznajmił Scorpius. Rose popatrzyła na blondyna z szerokim uśmiechem.
- Serio?
- Yhym.
- Czyli teraz. Co nie znaczy, że tak ma być, ale tak by mogło być... Możemy za sobą chodzić?
- Tak.
Popatrzyli sobie w oczy, ale zaraz potem wlepili wzrok w podłogę.
- Tooo, ten... Chcesz ze mną chodzić? - zapytał chłopak. Zatrzymali się.
- Tak- odpowiedziała, a on pocałował ją lekko w policzek, co przyprawiło rudą o dreszcze.
Weszli do Wielkiej Sali i usiedli do stołu Gryfonów. Musieli wolno iść, bo nie było nikogo z rodziny Rose. Może poszli się już pakować? Dziś dzień wyjazdu na święta.
- Zostajesz w Hogwarcie? - zapytała Rose jedząc tosta.
- Nieeee, mama chcę, abym wrócił. A ty? - zapytał.
- Ja? Hahaha. Babcia by mnie chyba zabiła.
- No tak.
Oboje szybko zjedli śniadanie i rozdzielili się, poszli do swoich pokoi spakować się.
O godzinie 12. wszyscy, którzy wracali do domu na święta mieli się zebrać przed Wielką Salą. Stamtąd zostali zabrani do pociągu. Rose siedziała w przedziale z Scorpiusem, Lily, Hugonem i Albusem. Leo został w Hogwarcie. Podróż przebiegła w miarę szybko. Lily i Hugo grali w szachy, Albus patrzył przez okno na spadające płatki śniegu, a Rose zasnęła na ramieniu Scorpiusa. Kiedy pociąg dojeżdżał już na stację Lily, Hugo i Albus wyszli już, aby uniknąć tłoku. Rose i Scorpius zostali jeszcze w przedziale, pod pretekstem ogarnięcia się.
- Będę tęsknił - oznajmił Scorpius.
- Mówisz tak co roku - zaśmiała się dziewczyna.
- Ale w tym roku będę tęsknił bardziej, niż wcześniej.
- Wieem - westchnęła cicho Rose. - Ja też.
Siedzieli tak, obok siebie, patrząc sobie w oczy.
- Dojeżdżamy - oznajmiła Rose, jakby na coś czekała.
- Mogę?
- Tak.
Chłopak przybliżył trochę swoje usta do jej i złożył na nich pocałunek. Bardzo krótki, bo poczuł, że pociąg się zatrzymuje, ale subtelny.
- Pisz do mnie czasem - oznajmił podając dziewczynie kufer.
- Obiecuje. Wyszli razem na korytarz, gdzie był już tłok. Rose pocałowała jeszcze chłopaka w policzek i ruszyła pierwsza, aby nie było widać, że wychodzą razem. Kiedy w końcu wyszła na dwór zaczęła szukać wzrokiem swoich rodziców. Nie było to trudne z uwagi na to, że musiała szukać koloru rudego.
- Są! - szepnęła do siebie i zaczęła biec w stronę Hermiony i Rona. Zapomniała już jak bardzo się stęskniła. Wbiegła w ramiona mamy, gdyż jej tato witał się z Hugonem.
- Tęskniłam za tobą kochanie! - szepnęła Hermiona do córki.
- Ja za tobą też mamo - popatrzyła na Hermione. Od wakacji nic się nie zmieniła. Jej długie, brązowe loki umocowanie w wysokim koku i szeroki uśmiech. Cała mama! Podeszła do taty.
- Rose! - przytulił córkę.
- Tęskniłam tato! - szepnęła.
- Ja za tobą też.
Kiedy już każdy z każdym się przywitał rodzina pojechała do domu. Kiedy dzieci się już rozpakowały i odpoczęły po podróży razem z rodzicami piekli pierniczki, według mogolskiego zwyczaju. Wieczorem wszyscy poszli spać, ponieważ rano rodzina miała zamiar wybrać się do Nory.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział taki króciutki, ale musiała napisać o tym wyjeździe z Hogwartu :P
Teraz skupimy się na świętach! Jeeej! :D
A co do rozdziałów, to nie wiem jak będzie :/ We wtorek wyjeżdżam i nie wiem jak będzie z netem :/
Jeszcze zobaczymy :)
~Stokrotka

poniedziałek, 24 czerwca 2013

13. Bal

Było dawno po lekcjach. Bal miał się zacząć za dwie godziny, a Rose siedziała na łóżku i wpatrywała się w swoją sukienkę. Była biała, do kolana, z koronką u góry. Zamierzała tylko w nią wskoczyć, założyć białe baleriny i nic więcej nie robić. Po co? Dla kogo miała się stroić? Wiktoria i bliźniaczki szykowały się już od godziny. Teraz poszły do łazienki. Ktoś zapukał do pokoju.
- Proszę! - krzyknęła Rose. Lily weszła do pokoju. Na głowie miała ręcznik i była w szlafroku.
- Rose! - krzyknęła, gdy zobaczyła dziewczynę.
- Tak?
- Nie przygotowujesz się!
- Wiem.
Ruda (Lily) wytrzeszczyła oczy.
- W tej chwili masz iść do łazienki, wziąć prysznic i umyć włosy!
- Ale poco?
- W TEJ CHWILI!
- Dobrze...
Rose nie miała wyboru. Grzecznie poszła do łazienki i umyła włosy. Gdy wróciła do pokoju wyglądała jak Lily wcześniej.
- No! Pomogę ci się przygotować!
- Ale Lily, ja naprawdę nie chcę.
- Musisz! Usiądź na łóżku.
Dziewczyna wykonała polecenie i usiadła na łóżku. Lily lekko pomalowała jej powieki białym, lekko świecącym cieniem. Następnie pomalowała kuzynce rzęsy maskarą.
- Teraz rozwiń ręcznik z głowy i wysusz je sobie - więc Rose zdjęła ręcznik i zaczęła sobie suszyć włosy zaklęciem. Lily za to zrobiła już sobie wcześniej makijaż i teraz także suszyła włosy.
- Dobra teraz znowu usiądź na łóżku, wyprostuje ci włosy.
- Co?!
- Co?
- Nie!
- Dlaczego? Przestań - zabrała się za prostowanie, co dzięki czarom szło jej bardzo szybko. W mgnieniu oka czas na przygotowania miną i dziewczyny ubrały się w swoje sukienki. Rose wyglądała naprawdę pięknie! Jej rude, teraz proste włosy opadały na piersi. Nawet nie wiedziała, że są one takie długie, bo gdy się kręcą są o wiele krótsze. Spojrzała na kuzynkę. Także wyglądała zjawiskowo! Miała czarną sukienkę krótką z przodu i dłuższą z tyłu. Ten trend znów powrócił. Do tego miała ciemne buty na obcasie, bowiem Lily była dosyć niska. Swoje rude włosy upięła w wysoki kok.
- Lily, wyglądamy pięknie! - oznajmiła szczęśliwa Rose - Jak Scorp... - Ale przypomniało jej się, że przecież w tym roku nie idzie ze Scorpiusem - To znaczy... Jak Leo mnie zobaczy to zaniemówi... - powiedziała ze smutkiem.
- Nie martw się! Idziemy! - zaśmiała się.
Zeszły na dół, gdzie czekali chłopacy na swoje partnerki. Lily szła sama.
- Łał! Rose świetnie wyglądasz! - Leo, aż zaniemówił - Ty Lily też.
- Dziękuje - zaczerwieniła się brązowooka. Leo miał na sobie garnitur i czarne trampki. Pewnie nie miał butów pasujących do tego stroju.
 Impreza trwała. Ludzie tańczyli, jedli, śmiali się. Przy stoliku siedziała Lily i Rose. Rose chwilę tańczyła z Leo, ale stwierdziła, że to wcale nie było fajne i oszukała go, że źle się czuje. Teraz poszedł po coś po picia, a ruda obserwowała Scorpiusa tańczącego z Lori. Wszystko się w niej skręcało jak widziała, że chłopak uśmiecha się do Lori.
- Widzisz? - zapytała kuzynkę.
- Co? - odpowiedziała Lily.
- Patrz jak świetnie się z nią bawi - mówiła zrezygnowana.
- Oj, Rose nie martw się.... O! Idzie Leo!
- Przyniosłem kremowe piwo - oznajmił dumny.
Po wypiciu i gapieniu się na Scorpiusa Leo zadał Rose pytanie.
- Zatańczysz?
- Ale...
- No proszę!
- No dobrze.
Weszli na parkiet i jak na złość zaczęła się wolna piosenka. Nie było innego wyboru. Leo boją Rose w pasie, a ona oplotła jego szyję. Położyła brodę na jego ramieniu, aby oglądać innych. Wolno kręcili się w kółko. Gdy Rose była naprzeciwko Lily widziała, że dziewczyna bacznie ich obserwuje i wyglądała jakby zaraz miała się rozpłakać, a Rose od razu zrobiło się smutno. Potem jeszcze jedno kółko, i jeszcze jedno, aż Rose zauważyła, że Scorpius i Lori kiwają się obok nich. W tuleni w siebie. Blisko. Wzrok Scorpisa i Rose się spotkał, rudej od razu zrobiło się cieplej.
Scorpius tego wieczoru pierwszy raz zobaczył Rose. Wyglądała naprawdę pięknie. Wyobrażał sobie, że nie Lori teraz jest blisko niego, a Rose. Ale to było trudne. Rose była bardziej delikatna i miała zupełnie inny zapach. Ładniejszy.
Patrzyli na siebie i patrzyli, nie odwracając wzroku. Rose sobie wszystko pozbierała w głosie. Jak bardzo kocha Scorpiusa i jak bardzo go potrzebuje, tęskni, a do jej oczu od razu napłynęły łzy. Na szczęście piosenka się skończyła. Leo powiedział, że znów idzie po picie, a Rose nie wytrzymała, wybiegła z Wielkiej Sali i zaczęła biec do najbliższej toalety. Gdy tylko dobiegła na miejsce stanęła przy zlewie i rozpłakała się. Cała maskara słynęła jej z oczu zostawiając bardzo brzydki ślad na policzkach, ale teraz to ją nie obchodziło. I tak nie miała zamiaru wracać na imprezę. Mogłaby zostać tu na zawszę. Płakała tak i płakała, aż usłyszała kogoś kroki odbijające się echem.
- Rose, Rose jesteś tu? - to był głos Scorpiusa. Zanim dziewczyna zdążyła coś powiedzie, schować się, czy wykonać jakikolwiek ruch, chłopak stał już na wprost niej. Stali tak i patrzyli na siebie, nie wiedząc co zrobić, powiedzieć.
- Chyba powinniśmy porozmawiać - powiedział.
- No chyba tak.
- Bo wiesz...
- Wiem...
- Wiesz, przepraszam, chyba już sobie pójdę.
- Tak, tak będzie najlepiej.
- To ja już wychodzę.
- Kocham cię - wyszeptała Rose, tak cicho, żeby Scorpius usłyszał tylko szept, ale nie udało jej się. Scorpius usłyszał. Gwałtownie podszedł do dziewczyny i pocałował ją namiętnie w usta. Odkleił się od niej i popatrzył w oczy. Ich twarze były tak blisko, że prawie stykali się czołami. Rose przybliżyła się jeszcze bardziej i pocałowała chłopaka. A raczej otarła tylko swoje wargi o jego. Bardzo głupie było całować się w szkole, a ma dodatek w łazience szkolnej, ale teraz ją to nie obchodziło. Powtórzyła czynność, aby zachęcić Scorpiusa do dalszego działania. Przysunęli się do ściany tak, że teraz Rose się o nią opierała. Scorpius całował ją bardzo namiętnie, bez tchu. Jego ręce spoczywały na drobnych policzkach dziewczyny, za to ręce rudej były owinięte w okół szyi przyjaciela. Rose zastanawiała się gdzie chłopak nauczył się tak całować. Nagle oderwał się od niej ust, pocałował jeden policzek, potem drugi. Następnie zaczął całować jej szyję, a dziewczyna zaczęła się śmiać.
- Hahaha... Przestań... To łaskocze... Hahaha....
Chłopak przestał. Oparł swoje czoło o czoło dziewczyny.
- I co teraz? - zapytał, a ona wzruszyła ramionami.
- Nie wiem - oznajmiła z lekkim uśmiechem.
Kilka godzin spędzili w toalecie. Scorpius zdjął swoją marynarkę i rozłożył na zimniej podłodze, a Rose się na niej położyła. Leżeli tak w ciszy myśląc co dalej.
- Scorpiusie?
- Yhym.
- Chciałbyś ze mną chodzić? - zapytała parząc w sufit. Chłopak odwrócił do niej głowę i wytrzeszczył oczy.
- Jeszcze niedawno mówiłaś, że nie możemy być razem!
Odwróciła do niego głowę.
- Ale ja cię kocham. Ty mnie nie?
- Kocham cię, bardzo.
- To chcesz ze mną chodzić.
- Tak, tak oczywiście!
- To dobrze.
Potem leżeli w ciszy, aż w końcu uświadomili sobie, że jest już 22. Scorpius pomógł Rose wstać, nałożył marynarkę i poszli to Wielkiej Sali, gdzie do wolnej piosenki kołysały się dwie pary, jedna dziewczyna kołysała się sama i jeszcze jakiś chłopak zajadał resztki.
- Zatańczysz? - zapytał Scorpius.
- Oczywiście - odpowiedziała z uśmiechem ruda.
Wyszli na środek i kołysali się wtuleni w siebie do wolnych piosenek.
Co z nimi będzie dalej?
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak się rozpisałam, że machnęłam aż dwa rozdziały :D
~Stokrotka



12. Ostatnie chwile przed balem

Rose siedziała na schodach. Teraz obserwowała grupkę dziewczyn z ostatniej klasy.
- Jakie macie sukienki? - zapytała jedna.
- Ja mam taką dotąd - wskazała druga - Czerwoną.
- Znów czerwoną? - powiedziała inna.
- Masz jakiś problem?
- Nie, po prostu co roku masz taki sam kolor sukienki! To już nudne!
- Jak jesteś taka mądra to powiedz mi jaki ty masz kolor!
- Jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć to mam turkusową sukienkę.
- Turkus już dawno wyszedł z mody!
- Tak, może jeszcze powiesz, że czerwony jest modny!
- Cześć Rose - przywitała się Lily i usiadła obok przyjaciółki.
- Cześć... Już się nie gniewasz...? - zapytała.
- Nie wiem... Po prostu... Opowiesz mi wszystko?
Lily parę godzin temu dowiedziała się, że Rose chodzi z Leo. Nie chodziło jej o to, że Rose jej nie powiedziała. Chodziło jej o to, że chyba wyraźnie pokazywała kuzynce, że Leo bardzo jej się podoba.
- Posłucha, ja z nim chodzę tylko dlatego, żeby wzbudzić zazdrość w Scorpiusie....
- Rose!
- Co?
- To do ciebie niepodobne!
- No wiem... Ja nic nie czuję do Leo...
- Ale ja tak.
- Wiem.
Nastała cisza.
- Co tu robisz? - zapytała w końcu Lily.
- Słucham jak te dziewczyny gadają o sukienkach na bal - oznajmiła - A ty wiesz w co się ubierzesz?
- Tak, bardziej nie wiem z kim pójdę! To przecież już jutro!
- Taaak.... - westchnęła ze smutkiem.
- Co jest?
- Wiesz... Co roku chodziłam ze Scorpiusem...
- Wiesz Rose? Trochę cię nie rozumiem. Skoro go kocham czemu nie chcesz z nim być?  Ja rozumiem, że to twój przyjaciel i takie tam, ale pomyśl! Tyle czasu już się ze sobą nie spotykacie, a ty nadal coś do niego czujesz! I próbujesz się zakryć Leo! Może.... Powinnaś z nim pogadać?
- Z Leo?
- Ze Scorpiusem!
Rose tylko pokręciła głową.
- Czemu?
- Bo jak tylko do niego podchodzę robię się cała czerwona, sztywna, przechodzą prze zemnie dreszcze, jest  mi gorąco i co najgorsze... Nie mogę wydusić z siebie ani słowa...
- Wiesz dlaczego?
Rose popatrzyła na przyjaciółkę.
- A jaką masz tą sukienkę na bal? - zmieniła temat.
- Rose, zadałm ci pytanie!
- Wiem.
- To wiesz dlaczego tak się z tobą dzieje?
- Bo jestem w nim zakochana - wpatrywała się w podłogę.
- No właśnie!
- Ale nie rozumiesz, że on już tego do mnie nie czuje?
- Skąd wiesz?
- Widzę to.
- A ja widzę coś innego.
- Bo jesteś młodsza.
- I w tych sprawach mądrzejsza! - roześmiały się obie.
- Muszę iść jeszcze na lekcje - po pewnym czasie oznajmiła Lily.
- Ja idę do Pokoju Wspólnego.
Dziewczyny się rozstały i każda poszła w swoją stronę. Rose bardzo niechętnie zmierzała do wieży. Wiedziała, że tam jest Leo. I znów trzeba będzie go całować. I udawać. A najgorsze jest to, że on nie wie, że Rose nic do niego nie czuje. Przeszła przez dziurę i od razu chłopak na nią napadł.
- Cześć Rose! - powiedział z uśmiechem i pocałował dziewczynę w policzek, ona też się uśmiechnęła.
- Leo, idę do dormitorium,  bo jakoś źle się czuję - skłamała.
- To może zaprowadzę cię do skrzydła szpitalnego?
- Nie, nie trzeba - i zaraz zniknęła. Weszła do pustego pokoju i położyła się na swoim łóżku. Uff... Uniknęła pocałunków ze strony Leo. W policzek mogła jeszcze przeżyć, ale w usta...? Merlinie! Jego pocałunki były zupełnie inne od pocałunków Scorpiusa. Były suche i bezuczuciowe. A może tylko jej się tak wydawało? Może to tylko chodzi o to, że Leo to nie Scorpius?
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział króciutki, ale właśnie w tym momencie biorę się za pisanie następnego ^.^
~Stokrotka

sobota, 22 czerwca 2013

11. Zwykły dzień.

Zwykły dzień. Wstałam dzielnie, nie czekałam, aż Wiktoria wyciągnie mnie z łóżka. Wyciągnęłam mundurek z szafy i podreptałam do łazienki. Zwykły dzień. Powtórzyłam po raz drugi w myślach.Weszłam pod prysznic i włączyłam ciepłą wodę, tak jak to robię zawsze, ponieważ to zwykły dzień. Ubrałam się żwawo, ponieważ było mi zimno i to zwykły dzień. Podeszłam do umywalki i nałożyłam na swoją szczoteczkę do zębów miętową pastę, moją ulubioną. Myjąc zęby popatrzyłam w lustro. Moje rude włosy były strasznie rozczochrane, a w oczach znajdowała się ropa. Zwykły dzień. Wyplułam całą pastę i umyłam twarz. Następnie uczesałam włosy i splotłam je w długi, gruby warkocz. Nałożyłam też kolczyki. Małe, czarne perełki, które dostałam na urodziny od Lily.
- Zwykły dzień - powiedziałam patrząc w lustro.
- Coś mówiłaś Rose? - zapytała Nina, dziewczyna z czwartego roku.
- Nie, nie - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem i wyszłam. W dormitorium nikogo nie było. To dobrze, ponieważ to zwykły dzień. Chwyciłam torbę i zeszłam powoli do Pokoju Wspólnego, a potem skierowałam się do Wielkiej Sali. To przecież zwykły dzień.
                                                                       *
Zwykły dzień. Zostałem obudzony przez Lori, moją dziewczynę. Dziewczynę, której nie kochałem, a gdy ją całowałem dusiłem się przez jej tapetę, ale i tak ją całowałem. Podała mi szatę i kazała się nie odzywać, bo ma zły humor, a ja jej posłuchałem, ponieważ to zwykły dzień. Poszedłem do toalety i wziąłem szybki prysznic. Nie umyłem włosów, ponieważ mi się nie chciało i to zwykły dzień. Niezbyt ochoczo wpełzłem w ubranie i podszedłem do umywalki. Umyłem zęby bardzo miętową pastą, której nienawidziłem, bo strasznie piekła mnie w język. Dała mi ją Lori, bo mówiła, że nieprzyjemnie się jej mnie całuje. Ktoś ci kazał? Podniosłem oczy na swoje odbicie w lustrze. To był zwykły dzień, więc nie było aż tak źle. Lekko przeczesałem swoje blond włosy i ułożyłem grzywkę na bok.
- Zwykły dzień - powiedziałem sam do siebie. Wyszedłem z łazienki i poszedłem do dormitorium, gdzie czekała już Lori. Zła Lori, ponieważ za długie siedziałem w toalecie. Zwykły dzień. Przez drogę do Wielkiej Sali gadała mi o tym jak bardzo nienawidzi Rose i oznajmiła, że już nigdy nie zamierza spędzać z nią czasu. Zwykły dzień.
- Ja pójdę zająć sobie miejsce, a ty Scorpiusku idź zobaczyć ogłoszenia - oznajmiła, a raczej rozkazała i zniknęła. Nie miałem wyboru. Podszedłem do tablicy. Nic nowego, zwykły dzień. Skierowałem się w stronę Wielkiej Sali, ale musiałem się zatrzymać. Z drugiej strony nadchodziła Rose, która także się zatrzymała. Moja piękna Rose dziś wyglądała nawet lepiej niż wczoraj. Jej piękne, rude włosy były związane w warkocz, który pod wpływem szybkiego zatrzymania się, spoczywał na lewym ramieniu. Na policzkach znajdował się lekki rumieniec, co dodawało jej tylko wdzięku. W jej niebieskich oczach nawet z tej odległości można było zobaczyć błysk. Przygląda mi się. Lekko podnosi prawą dłoń, jakby chciała się przywitać. Mam coś powiedzieć? Nie, zrobię to samo, podniosę lekko dłoń. Uśmiechnęła się niewyraźnie. Robi mi się gorąco, strasznie gorąco. Zwykły dzień.
                                                                      *
Scorpius dziś wygląda przepięknie. Jego śliczne, blond włosy jak zwykle są ułożone na bok. Niebieskie oczy, które teraz bacznie mnie obserwują, jak zawsze są pięknie niebieskie, usta lekko rozchylone. Proszę, powiedz coś do mnie... Proszę! Wiem... Podniosę lekko dłom, może chociaż mnie powita... Ohh.. Powtórzył tylko mój ruch. Tak bardzo kocham jego głos jest taki głęboki i piękny, nie taki jaki ma Leo. Jak go zmusić do gadania?
- Cz-cześć...- wyjąkałam. Może się odezwie? Robi mi się strasznie gorąco.
- Cześć.
- Jak tam? - co ja gadam?! "Jak tam"?!
- Zwykły dzień.
- Zwykły dzień - powtórzyłam.
- To... Ja już pójdę...
- Tak, na mnie też już czas - i każdy z nas poszedł w swoją stronę. Zwykły dzień. Podeszłam do miejsc, gdzie siedzieli Lily, Hugo i... Leo. Na samą myśl o nim robiło mi się jakoś źle. Ja przecież go nie kocham. Ja kocham Scorpiusa. Zwykły dzień. Zjedliśmy śniadanie w wesołej atmosferze. A przynajmniej Lily, Hugo i Leo jedli w wesołej atmosferze. Próbowałam nie nawiązywać kontaktu wzrokowego z Leo. Kilka razy odwracałam się do Ślizgonów. Czułam też kilka razy wzrok Scorpiusa na sobie. Zwykły dzień. Potem były lekcje, które minęły w miarę szybko.
- Idziemy dziś do biblioteki? - zapytała mnie i Leo Lily.
- Nie, dziś pouczymy się w Pokoju Wspólnym.
- Dzlaczego?
Bo przez Scorpiusa nie mogę się skupić.
- Jakoś tak - odpowiedziałam z uśmiechem.
                                                           *  
Po lekcjach jak zwykle chciałem iść do biblioteki. Rose i nauka, tylko to mnie uszczęśliwiało, a jeśli nie mogłem mieć Rose, została mi już tylko nauka. Zwykły dzień.  
- Lori, idziemy do biblioteki, dobrze? - zapytałem.
- Znów?!
- Przestań! Chcesz nie zdać?!
- Ale dlaczego chcesz iść do biblioteki?
- Bo to zwykły dzień.
- No dobra, idziemy.
W bibliotece było miło, bo Lori nie gadała.
                                                            *
Kurde! Czemu ja jestem taka głupia?! Jest już po dziewiętnastej, czyli Scorpius na pewno jest w bibliotece,  a ja potrzebuję książki do odrobienia pracy domowej z transmutacji.  ZWYKŁY DZIEŃ!
- Idę do biblioteki po książkę - oznajmiłam.
- Idę z tobą!
Spodziewałam się takiej reakcji... To przecież zwykły dzień.
- Nie, dzięki Leo. Poradzę sobie - powiedziałam z uśmiechem, udawanym oczywiście. Zeszłam na dół, a potem skierowałam się do biblioteki. Próbowałam przejść nie patrząc w stronę stolika, przy którym zawsze siedział mój przyjaciel z jego dziewczyną. Pokusa jednak była większa i nie wytrzymałam. Z ulgą stwierdziłam, że przy stoliku siedzi tylko Lori, ale zaraz potem pojawiły się we mnie nowe obawy. Przecież on może być w dziale z książkami do transmutacji! Zwykły dzień... Uznałam, że stanie w miejscu nic nie pomoże, a gdy będę tu bardzo długo Lily lub co gorsza Leo przyjdą zobaczyć,  czy wszystko dobrze. Zdecydowałam, że pójdę po te książki. Ha! Miałam szczęście, bo ten dział był pusty! Zwykły dzień! Kiedy wybrałam kilka potrzebnych mi książek (czytaj: całą masę) poszłam je wypożyczyć, ale zatrzymałam się w połowie drogi. Powód wszystkim jest chyba bardzo dobrze znany. Scorpius i zwykły dzień. Stał sobie tak beztrosko i sprawiał wrażenia jakby się ukrywał.
- Znowu się spotykamy - powiedziałam. No, bo co miałam powiedzieć?
- Rose, cześć - uśmiechnął się do mnie. Znów ten głos... Jejku...
Nastąpiła chwila ciszy. Powinnam już chyba iść, ale coś mi się przypomniało. Coś o czym Scorpius powinien wiedzieć.
- Teraz chodzę z Leo - powiedziałam, a Scorpius wytrzeszczył oczy i zrobił się czerwony.
- Ja już pójdę,
Za szybko? To przecież zwykły dzień.
                                                             *
Spokojnie sobie stoję między regałami i ukrywam się przed Lori, a tu nagle zjawia się Rose i mówi, że chodzi z Leo. Co? CO?! To przecież zwykły dzień! Zrobiło mi się jakoś gorąco, a oczy takie jakby zaczęły być mokre. Pobiegłem do stolika, gdzie siedziała ziewająca Lori, załapałem torbę i zacząłem biec. Jak ona mogła?! Dlaczego ona mi to zrobiła?! Wbiegłem do najniższej toalety i zamknąłem się w kabinie na dobre kilka godzin. Po długim rozmyślaniu i babskim płaczu doszedłem do wniosku, że ja jej zrobiłem to samo. Zwykły dzień. 
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że nie było tak długo rozdziału, ale wróciłam. Pamiętacie jeszcze Stokrotkę? :) Rozdział zupełnie inny, bo napisany z perspektyw głównych bohaterów. Raczej nie będę więcej tak pisać :)
                                                                                            ~Stokrotka

niedziela, 9 czerwca 2013

10. Skrzydło Szpitalne

 Wczoraj późno w nocy do swojego dormitorium wróciła Rose. Ranem jak co dzień. Wstała trochę niechętnie,  odbyła poranną toaletę i zeszła na dół. Gdy przechodziła przez dziurę zauważyła Scorpiusa. W jednej sekundzie całe szczęście do niej przybyło, a w drugiej wyparowało. Scorpius nie był sam. Obok niego stała Lori. Żuła gumę i co chwilę przewracała oczami. Rose tego nie wiedziała, ale Scorpus bardzo długo prosił dziewczynę, aby z nim tu przyszła. Rose popatrzyła na przyjaciela. Był lekko uśmiechnięty, co od razu wywołało uśmiech rudej.
- Idziemy? - zapytał, a Rose tylko pokiwała głową na "tak". Szli do wielkiej sali we trójkę. Scorpius i Lori trzymali się za ręce. Chcieli już wejść do Wielkiej Sali, ale Lori pociągnęła Scorpius w drugą stronę.
- Najpierw ogłoszenia - oznajmiła. Scorpius odwrócił się do Rose.
- Chodź z nami.
Więc cała trójka podeszła do ogłoszeń.
- Już jest! - krzyknęła Lori. Na tablicy widniało nowe, bardzo duże ogłoszenie.

                                                   17 grudnia (sobota) od godziny 17.00 
odbędzie się, jak co roku Bal Bożonarodzeniowy.
Obecność obowiązkowa!

Tak, jak co roku odbędzie się bal. Jest on obchodzony z okazji uczczenia Turnieju Trójmagicznego, kiedy to Lord Voldemort powrócił. Nie odbywał się on tradycyjnie, to znaczy w dzień Bożego Narodzenia, ponieważ obecność była obowiązkowa, a przecież większość uczniów wyjeżdża. Rose i Scorpius zawsze chodzili na niego razem, dla zabawy. Wygłupiali się, czasem tańczyli.
- Scorpius! Będziesz się musiał ubrać tak, abyś pasował do mojej sukienki! Innego wyjścia nie ma! - oznajmiła Lori. Teraz Rose uświadomiła sobie, że nie mogą iść razem jak co roku. Szkoda.
- Tak.... Tak... - szepną Scorpius ze smutkiem. On też żałował, że nie idzie ze swoją najlepszą przyjaciółką.
Weszli do Wielkiej Sali, a Lori zaczęła zmierzać do stołu Ślizgonów.
- Zaczekaj, Lori -zaprotestował Scorpius.
- Tak? - zapytała ze złością.
- To znaczy... Rose... Rose i ja... Rose i ja zawsze siadaliśmy z rodzeństwem Rose.
- To co?! Ruda ni przeżyje bez braciszka?!
- Nie, nie. To mi obojętne - wyszeptała Rose. 
- Lori, dlaczego tak mówisz? - zapytał blondyn.
- Mówię co mi się chce! I siadamy u nas!
Ruda chociaż nie chciała usiadła przy stole Ślizgonów. Było tam okropnie, naprawdę. A najgorsze było to, że Lori co chwilę szeptała coś do ucha Scorpiusa, a w Rose wszystko się kotłowało i robiła się cała czerwona.
- Nic ci się nie stało? - zapytał chłopak - Jesteś cała czerwona.
- Nie, nic mi nie jest.
Lori powtórzyła czynność i oboje się zaśmiali.
- Albo wiecie co? Pójdę do Skrzydła Szpitalnego - oznajmiła i szybkim krokiem wyszła z sali. Gdy trochę się oddaliła zaczęła płakać. "Czyli on już mnie nie kocha" - myślała "Co mam zrobić? Co?!".
- Rose? - usłyszała głos. To była Lily, a obok niej stał Leo - Leo, idź zajmij miejsca, a ja zaraz przyjdę.
- Nie zgadniesz - wyszlochała ruda.
- Czego nie zgadnę?
- S...S... Scorpius i... i... I ta krowa, Lori....
- No? Co oni?
- Oni ze sobą chodzą! - powiedział i przytuliła się do przyjaciółki.
- Ojejku... - zaczęła gładzić po głowie Rose - Ciii.... Ci...
Stały tak przez parę minut.
- Szłam właśnie do Skrzydła Szpitalnego. Chyba nie dam razy dziś usiedzieć na lekcjach - wyszeptała ruda, kiedy już trochę się uspokoiła.
- Odprowadzę cię.
Przyjaciółki razem poszły do skrzydła, a Rose tam została. Powiedziała, że bardzo ją boli głowa i ma mdłości, a kobieta kazała jej się położyć na jednym z łóżek i odpoczywać. Po godzinie, a może po dwóch do Rose przyszedł Albus.
- A co, ty nie masz lekcji? -zapytała Rose.
- A wiesz... Może i mam... - powiedział z uśmiechem - Lily powiedział, że źle się czułaś.
- A... Tak...
- Powiesz mi co się stało?
- A...
- Mam dużo czasu - oznajmił i usiadł na skraju łóżka.
- To dobrze.
- No ale powiedz mi!
- Nie!
- Ja nikomu nie powiem!
- Znam cię!
- No powiedz - zrobił błagalną minę i dłonią odgarną włosy z czoła Rose.
- No dobrze... Zakochałam się.
- Naprawdę? - Zdziwił się Albus - Kim jest ten szczęściarz?
- Nie będziesz zadowolony - spoważnieli.
- Kto?
- Scorpius.
Chwila ciszy.
- Jesteście razem? -zapytał cicho.
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo on jest z Lori.
Albus spojrzał na kuzynkę.
- Czyli... On nie odwzajemnia twojego uczucia.
- Odwzajemnia.... Odwzajemniał....
Chłopak zrobił pytającą minę, a Rose zebrało się na płacz, więc zakryła oczy dłonią.
- Bo my jesteśmy przyjaciółmi i nie możemy być ze sobą. Więc zrobiliśmy sobie przerwę. Ale on chyba się zakochał w Lori. I teraz chodzą - po ostatnich słowach po policzku dziewczyny spłynęła łza, a Albus wytarł ją palcem.
- Mówiłem ci, że to nie jest dla ciebie dobry chłopak.
- Albusie przestań! Kocham cię, bo jesteś tak jakby moim bratem, ale proszę przestać! On jest dobry! Bardzo dobry! A ty go pochopnie oceniasz!
 - Przepraszam...
Chwilę siedzieli w ciesz.
- Powinieneś wracać na lekcje - powiedziała ruda.
- Wiem - chłopak wyszedł. Kolejni goście przyszli dopiero wieczorem. Był to Scorpius i oczywiście Lori.
- Cześć. I co ci jest? - zapytał blondyn.
- Nie wiadomo. Chyba jutro też nie będę na lekcjach.
- To dobrze - powiedział cicho Lori.
Rozmawiali o dzisiejszym dniu, o zadanych lekcjach. To znaczy Rose i Scorpius rozmawiali, bo Lori tylko żuła gumę.
- Dobra, Scorpisku, idziemy - oznajmiła i złapała chłopaka za dłoń.
- To, do zobaczenia jutro Rose - i zniknęli.
- Pa - powiedział cichutko i łzy znów napłynęły jej do oczu. To było okropne uczucie. Okropne i obrzydliwe. Zmieszane z zazdrością i smutkiem.
Godzinę później przyszli Lily i Leo. Lily zaraz musiała uciekać, bo nie odrobiła pracy domowej, ale Leo jeszcze został.
- Miła ta Lily - powiedział.
- Wiem - odpowiedział ruda.
- A co ty taka smutna?
- No, bo wcześniej przyszedł tu Scorpius ze swoją dziew... - nagle do głowy Rose wpadł wspaniały pomysł. - Leo?
- Tak?
- Chcesz ze mną chodzić?
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Teraz rozdziały będą pojawiały się rzadziej, bo mam strasznie dużo nauki :c
                                                                                                          ~Stokrotka




czwartek, 6 czerwca 2013

9. Nic nowego

 [Miesiąc później]                                                                                                                             Ciężkie krople dudniące w okno obudziły Rose. Spojrzała na zegarek. "I tak zaraz bym musiała wstać" - pomyślała. Rozsunęła zasłony otaczające łóżko. Przeciągnęła się i usiadła. Ostatnio stało się to jej rytuałem, myślenie. Myślała jaka jest nieszczęśliwa i jak to ukryć. Jak bardzo się użala nad sobą, a przecież inni mają gorzej. Jak bardzo tęskni za Scorpiusem i rozłąka wcale jej nie pomaga, a wręcz przeciwnie: kocha go jeszcze bardziej. Myślała jak bardzo nie lubi uczyć się z Leo. To nie była jego wina. Po prostu nie zależało mu na nauce, bardziej na spędzeniu czasu z Rose i  gdy ruda próbowała się skupić on ciągle gadał. Myślała też o tym jak bardzo by chciała spędzić czas z Lily, ale nie chciała jej odrywać od koleżanek. "Może dziś będzie chciała się ze mną pouczyć?" - pomyślała - "I z Leo".
- Rose? Rose, słyszysz mnie? - wyrwała się z zadumy. To Wiktoria stała przed jej łóżkiem i wymachiwała rękami.
- Cześć Wiktorio - powiedziała z uśmiechem - coś się stało?
- Rose! Krzyczę do ciebie od paru minut! Wszytko dobrze?
- Oczywiście - oznajmiła i wstała z łóżka, zaczęła je ścielić.
- Może zaprowadzić cię do skrzydła szpitalnego? - zapytała blondynka z niepokojem.
- Nie, nie trzeba - podeszła do lokatorki - Wszytko jest dobrze, naprawdę.
I wyszła z pokoju idąc w stronę łazienki. Nareszcie mogła przestać się uśmiechać. Kiedyś nie sprawiało jej to kłopotu, a wręcz przeciwnie. Bardzo lubiła okazywać radość. Teraz tylko myślała o tym jak bardzo wszystkich okłamuje, było jej z tym źle, ale co miała zrobić?
- O cześć Rose, co ty taka zamyślona? - tym razem ocknęła dziewczynę z zadumy Lily.
- O Lily.
- Oczywiście, że ja! A któż by inny! - powiedziała z uśmiechem.
- Lily, czy chciałabyś się dziś ze mną pouczyć? - zapytała ruda z nadzieją.
- Pouczyć?- zapytała ze skwaszoną miną. Lily nie była bardzo dobrą uczennicą. Wolała dobrą zabawę, ale gdy zobaczyła minę Rose postanowiła, że się zgodzi. - No dobrze.
- Świetnie! - weszły do łazienki. - To dziś spotkamy się o 16.00 w bibliotece. Będę czekać z Leo.
- Z kim?
- Leo. Na pewno nie znasz.
- Aha... No dobrze. Będę punktualnie.
- Dzięki!
Po porannej toalecie i śniadaniu Rose wyszła z Wielkiej Sali. " Dziś wtorek. Pierwsza lekcja to...?" zapytała siebie w myślach. " O nie... Zielarstwo...". Tak jak kiedyś Rose kochała zielarstwo, tak teraz nienawidziła.
Dlaczego?
1. Była to lekcja ze Scorpiusem.
2. Nauczycielem był wujek Rose, który myślał, że Scorpius i Rose nadal się przyjaźnią i czasami kazał im razem robić różne rzeczy.
3. Była to lekcja ze Scorpiusem.
 Na lekcji Rose pracowała samotnie. Pan Longbottom kazał na następny tydzień zrobić projekt i kazał dobrać się w pary. Rose pomyślała, że może Scorpius by chciał zrobić z nią ten projekt. Przecież tak długo nie rozmawiali, chciała się dowiedzieć czy u niego wszystko dobrze. "Zapytam go wieczorem, w bibliotece" - pomyślała. Bo widywała go codziennie w bibliotece. Jego i Lori. Teraz słuchała nauczyciela, ale co chwilę zerkała na Scorpiusa. Siedział obok Lori. Ona trzymała go za rękę i co chwilę szeptała mu coś do ucha, a on tylko wzdychał. Gdy Rose to widziała miała ochotę podejść tam i powiedzieć jej coś. Jak ona może?!
 Lekcje skończyły się szybko, a i czas po lekcjach szybko miną. Zegarek wybił 16.00, więc Rose spakowała do torby potrzebne podręczniki i pobiegła do biblioteki, gdzie czekał już Leo.
- Cześć Leo - powitała go ruda i od razu spojrzała na stolik, gdzie zawsze siedzieli Scorpius i Lori. Siedzieli i teraz. Scorpius obdarzył dziewczynę spojrzeniem, ale zaraz wrócił do nauki. - Dziś będzie się z nami uczyć Lily, moja siostra cioteczna.
- Lily Potter?!
- Tak, Lily Potter, o właśnie idzie - Rose pomachała ręką do nadchodzącej dziewczyny.
- Cześć.
- Cześć, Lily poznaj Leo, Leo, poznaj Lily - podali sobie ręce. Lily wytrzeszczyła na chłopaka oczy i zarumieniła się. - Idę po książki.
- Idę z tobą! - powiedział Lily, rzuciła torbę i pociągnęła Rose za rękę.
- Gdzie ty mnie...? - Ruda zatrzymała się w dziale z książkami z zielarstwa. - Potrzebujesz pomocy z zielarstwa?
- Nie mówiłaś, że Leo jest taki.... Taki.... PRZYSTOJNY! - krzyknęła Lily.
- Nie krzycz tak, bo nas wyrzu.... Co?!
- No przecież mówię.
- Leo? Przystojny? Ty na Scorpiusa popatrz!
- Gadasz głupoty!
- No dobrze... To ten... Poszukamy książek?
- Yhym....
 Uczyli się długo, aż Lily powiedział, że jest bardzo zmęczona i zaproponowała, że może to kiedyś powtórzą.
- Też już idziecie? - zapytała ruda.
- Rose, idziemy? - zapytał Leo.
- Idźcie be zemnie, ja muszę jeszcze coś załatwić - odpowiedziała Rose, więc Lily i Leo zniknęli. Rose chwilę obserwowała Scorpiusa i Lori czekając na dobry moment. Po kilku minutach Lori zniknęła za regałami, więc Rose pobiegła do Scorpiusa.
- Cześć.
- O, cześć Rose. Usiądź. - powiedział i wskazał na krzesło obok niego. - Co się stało?
- Pomyślała, że może chciałbyś zrobić ze mną ten projekt na zielarstwo?
- Wiesz... Ja nie mogę. Robię go z Lori. Wiesz, chodzimy ze sobą.
 Chodzimy ze sobą, chodzimy ze sobą w głowie Rose cały czas dudniły te słowa.
- C-co?
- Tak, od niedawna. Chciałem ci powiedzieć, że chyba teraz możemy znów się przyjaźnić.
- O Hej - wróciła Lori.
- Cześć... Dori, tak? - Rose powiedział to specjalnie.
- LORI! Czy tak trudno zapamiętać?! - krzyknęła.
- Wiecie co? Ja już pójdę.
- Rose, możesz zostać.
- Nie, nie... Po prostu... Muszę iść...
Nie wiedziała co powiedzieć. Złapała za torbę i zaczęła biec, ale nie w stronę wieży Gryffindoru, tylko do najbliższej łazienki. Zamknęła się w kabinie i zaczęła płakać.
- Oni ze sobą chodzą.... Chodzą! - krzyczała i ryczała. Siedziała tam jeszcze godzinę albo dwie. Sama nie wiedziała. Łzy nie chciały przestać lecieć.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No, na razie nie będą razem :/
                                                                                              ~Stokrotka



 

wtorek, 4 czerwca 2013

8. Życie toczy się dalej

 Minęły około dwa tygodnie od postanowienia Scorpiusa i Rose. Teraz w ogóle nie rozmawiali, musieli się zadowolić kontaktem wzrokowym, chodź i to zdarzało się co raz rzadziej. Rose było ciężko, bardzo ciężko. Włóczyła się samotnie po korytarzach i uczyła się w Pokoju Wspólnym, sama. Lily zaproponowała, że może się dołączyć do jej paczki lub jeśli nie chce to na jakiś czas Lily zostawi swoich przyjaciół i spędzi więcej czasu z Rose. Ale dziewczyna miała dobra serce i czasami bardziej się martwiła o innych niż o siebie. Zawsze odpowiadała "Nie, dziękuje. Poradzę sobie", a gdy widziała pytającą minę przyjaciółki dodawała "Wszystko jest ze mną dobrze, naprawdę" i uśmiechała się sztucznie. Ale nic nie było dobrze. Hugo, bart rudej też zauważył, że coś jest nie tak.
- Rose, pokłóciliście się znów? - zapytał kiedyś przy śniadaniu.
- Wiesz co Hugo? Nie mam ochoty o tym gadać - odpowiedziała.
- Dobrze, ale pamiętaj, że bardzo cię kocham, i że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć.
- Też cię kocham.
Więcej do tematu nie wracali. Hugon zapytał pewnego razu Lily, czy wie co się dzieje z jego siostrą, a ona powiedziała mu prawdę. Scorpius też nie miał łatwo. Czasami na wspólnych lekcjach przyglądał się dziewczynie i myślał, że już nigdy się w niej nie odkocha. Żałował, że wszystko się wydało. Mógłby teraz siedzieć przy niej, patrzeć na jej piękną twarz i słuchać jaj pięknego głosu. Był trochę bardziej przyzwyczajony do samotności niż Rose. Przed pójściem do Hogwartu nie rozmawiał z nikim oprócz rodziców. Tak jest też w każde wakacje. Pewnego razu siedział samotnie w bibliotece. Nie przy ostatnim stoliku na końcu biblioteki, tylko na początku. Bał się iść do miejsca jego i Rose, bo za bardzo przypominało mu dziewczynę.
- Cześć Scorpius - oderwał wzrok i zobaczył czarnowłosą Ślizgonkę, która często zawracała mu głowę.
- Cześć Dori - odpowiedział.
- Lori! - krzyknęła - Moja babcia pochodzi z USA.
- Dobrze widzieć - powiedział i wrócił do lektury. Po minucie zorientował się, że dziewczyna nadal nad nim stoi. - Chcesz się ze mną pouczyć Lori? - zapytał z grzeczności.
- Oczywiście - usiadła obok niego i wzięła pierwszą lepszą książkę.Po paru minutach znów wyrwała Scorpisa z nauki. - Ja chyba tego nie rozumiem - powiedziała. Blondyn spojrzał na książkę.
- Może dlatego, że czytasz do góry nogami - powiedział.
- A.... No tak... Jakiś ty mądry!
- Taaaa... Dzięki.... - powiedział i zasłonił się książką. Po pewnym czasie spojrzał na dziewczynę. Nigdy jej się nie przyglądał. Miała duże oczy, a może tylko mu się tak wydawało? Miała wokół nich narysowaną grubą, czarną kreskę, a do tego na ustach widoczną szminkę. Trochę to zdziwiło Scorpisa, bo dziewczyny w Hogwarcie przeważnie się nie malowały, a jeśli już to tylko te z siódmego roku.
- Heeej! Co mi się tak przyglądasz? - zapytała.
- Jesteś dziwna - odpowiedział tylko - i chyba muszę już iść.
Spakował książki i wyszedł. Od tamtej pory uczyli się codziennie. A raczej Scorpis się uczył, bo Lori, albo na niego patrzyła, albo udawała, że się uczy.
Dziś Rose wróciła do wieży Gryffindoru po lekcjach z zamiarem nauki, jak zawsze. Weszła i podeszła do stolika gdzie siedział Leo. Dopiero teraz przypomniała sobie, że zaproponował jej kiedyś wspólną naukę.
- O! Hej! - powitała go z uśmiechem - Leo? Tak?
- Tak, tak! - powiedział z uśmiechem - Cześć Rose.
- Noo Hej! Właśnie mi się coś przypomniało. Czy twoja propozycja wspólnej nauki wciąż jest aktualna?
- Tak, tak, tak! Oczywiście! - powiedział i uradowany wstał.
- To dobrze, bo nie mam z kim się pouczyć - powiedziała.
- To... Idziemy do biblioteki czy uczymy się tu? - zapytał chłopak.
- Nie, pouczymy się tutaj - odpowiedziała, ale zaraz jej się coś przypomniało - A nie, musimy zejść do biblioteki, bo muszę skorzystać z książek.
Zeszli razem do biblioteki i położyli torby przy wolnym stoliku.
- Zaczekaj tutaj, ja przyniosę książki - powiedział z uśmiechem. Nie darzyła chłopaka jakąkolwiek sympatią, ale chciała być miła. W końcu nie musiała uczyć się sama.
Wzięła stos potrzebnych książek ( przecież wszystkie są jej potrzebne! ) i szła po następne. Niestety książki zasłoniły jej oczy i  nie widziała drogi. Bum! Wszystkie książki spadły, a ruda się przewróciła.
- Przepraszam, przepraszam... Nie widziała drogi - powiedział odgarniają sobie włosy z czoła. Podniosła wzrok i zobaczyła Scorpisa.
- Nic nie szkodzi - powiedział i pomógł jej wstać.
- O Scorpius... Dawno cię nie widziałam....
- Tak, wiem... Ja też ciebie dawno nie widziałem....
Chwilę stali w ciszy zastanawiając się co powiedzieć.
- Wiesz... Jak tam? - zapytała w końcu Rose sama zdziwiona swoim pytanie.
- Jakoś... Próbuję się właśnie uczyć... Przyszedłem z Lori. Kojarzysz?
- Nie bardzo - zaśmiała się - Ja przyszłam z Leo.
- Aha.
- Aha.
- To ja już...
- Tak, tak...
I Scorpius zniknął za regałami. Rose jeszcze chwilę stała w miejscu, a potem zaczęła zbierać książki. Dziwnie się poczuła słysząc, że Scorpius przyszedł z jakąś "Lori". Jej Scorpius przyszedł z Lori... Nawet nie mogła tego słuchać. Scorpius gdy odchodził poczuł to samo. "Głupi Leo" - pomyślał.
 Rose wróciła z książkami do stolika.
- Przepraszam, że tak długo, ale nie mogłam jednej znaleźć - udawała, że nic się nie stało. Uczyli się do późna. Dziewczyna co chwilę zerkała na Scorpiusa, który był trzy stoliki dalej. Zerkała też na Lori, ale gdy ją widziała wszystko się w niej kotłowało. Scorpius też zerkał na Rose i oczywiście na Leo.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
                                                                                                            ~Stokrotka

niedziela, 2 czerwca 2013

7. Łzy

Gdy Rose jak zwykle rano przeszła przez portret czekał na nią Scorpius.
- Cześć - powiedziała i momentalnie poczuła, że policzki jej płoną.
- Cześć - powiedział i też zaczął się czerwienić.
- Idziemy? - ruda chciała jak najszybciej przerwać ciszę. Ruszyli razem w stronę Wielkiej Sali i podeszli do stołu Gryfonów.
- Cześć gołąbeczki! - powitał ich Hugo.
- Gołąbeczki? - zmieszali się.
- No... Bo ciągle razem chodzicie... i takie tam.... - powiedział.
- Hugo! - usłyszeli kogoś krzyk.
- Przepraszam, ale muszę już iść - i obiegł. Para usiadła i zaczęła jeść śniadanie w ciszy.
- Mamy jeszcze trochę czasu do lekcji - oznajmiła dziewczyna, kiedy skończyli posiłek. - zobaczymy ogłoszenia?
Wstali razem i ruszyli w stronę tablicy. Było tam pełno uczniów i nie mogli przeczytać nowego ogłoszenia. A przynajmniej Rose nie mogła, bo była za niska.
- O ja! - krzyknął Scorpius.
- Co, co?! Przeczytaj mi, bo nie widzę! - krzyknęła dziewczyna, aby Scorpius mógł ją usłyszeć.
- Nie mamy dziś lekcji.
- Dlaczego?
- Nie wiem. Nie ma napisane.
- Musimy się stąd jakoś wydostać! - krzyknęła Rose.
Chłopak złapał rudą za rękę, a przez nią przeszedł okropny dreszcz. Często łapali się za ręce gdy nie chcieli zgubić się w tłumie i oboje czuli się wtedy normalnie. Wyszli z tłumu i popatrzyli na siebie, a potem na plecione dłonie. Scorpiusowi znów pojawiły się rumieńce na policzkach. Momentalnie puścili ręce i lekko się od siebie oddalili.
- Przepraszam... - powiedział cicho Scorpius.
- Nie, nie...
- Nie powinienem ciebie łapać za rękę... Przecież nie powinniśmy...
- Tak, wiem....
- Hej, gołąbeczki! - powitała ich wesoła Lily, ale zaraz spoważniała. - Coś się stało? Wasze policzki płoną.
- Dlaczego gołąbeczki? - zapytał Scorpius.
-  No... Bo ciągle razem chodzicie... i takie tam....
- Dziś rano powiedział nam to Hugo - wytłumaczyła Rose.
- Ahaaaa.... - dziwnie spojrzała na przyjaciół. - No... To jakie macie plany na wolny dzień? Pewnie pójdziecie się uczyć, kujony.
- Pewnie tak, jeszcze o tym nie gadaliśmy - oznajmił blondyn.
- Wiecie? Dziwnie się dziś zachowujecie - powiedziała i odeszła.
- To co....? Idziemy do naszego miejsca? - zapytała Rose.
- Chodźmy - i ruszyli w stronę biblioteki.
- Ciekawe dlaczego odwołali nam lekcje - główkowała Rose.
- Ciekawe - powtórzył chłopak. Gdy weszli do biblioteki i minęli bibliotekarkę:
- Kto pierwszy ten lepszy! - krzyknął Scorpius i zaczął biec.
- Ej! To nie fair! Wiesz, że nie lubię biegać! - krzyknęła ruda i próbowała udawać poważną. Scorpius chyba trochę dawał fory dziewczynie, bo chwilę później dogoniła go.
- Zaraz cię dogonię! - krzyknęła śmiejąc się.
- Wcale nie, bo już prawie jesteśmy! - odkrzyknął chłopak. Gdy już prawie byli na miejscu Rose pociągnęła Scorpisa za koszulę. Oboje upadli obok siebie. Nie mogli przestać się śmiać. Po pewnym czasie chłopak uspokoił śmiech i spojrzał z powagą na dziewczynę. Ona też przestała się śmiać i spojrzała na przyjaciela. Patrzyli tak na siebie i rozkoszowali się swoją obecnością. Musieli zadowolić się jedynie tym, bo przecież nie mogli się przytulać ani całować. Po chwili Scorpius wstał i podał rękę Rose.
- Przecież nie możemy - powiedział gdy wstała.
- Wiem - podeszli do stolika wyciągnęli książki i zaczęli się uczyć. Co chwilę jedno na drugiego zerkało. Było to dla nich bardzo męczące i trwało całe wieki. A przynajmniej tak im się wydawało.
 Rose gwałtownie zamknęła książkę.
- Scorpiusie, ja już tak nie mogę - oznajmiła, a do jej oczu napłynęły łzy.
- C-co?
- Powiedzmy sobie prawdę. Zaburzyliśmy się w sobie nawzajem, co jest niemoralne. Bo... Bo kurczę! Jesteśmy przyjaciółmi od małego! Kochamy się, ale nie tak! Scorpiusie musimy przestać.
- Ale co przestać?
- Spotykać się.
- Co?
- Tak, wiem. Jestem bez ciebie jak zapalniczka bez ognia, a ty dla mnie jak różdżka bez magii, ale musimy się odkochać.
- To będzie trudne.
- Wiem, ale musimy spróbować. Musimy - wstała, schowała książki do torby i zniknęła za regałem, ale zaraz potem wróciła.
- Pocałujesz mnie ostatni raz? - zapytała przez płacz. Chłopak lekko zdziwiony wolno podszedł do dziewczyny.
- Żegnaj Rose.
- Żegnaj Scorpiusie.
Chłopak przybliżył się do niej i pocałował ją najlepiej jak umiał. Doświadczenia nie miał dużego, bo był to jego trzeci pocałunek, ale bardzo się starał. Próbował całować dziewczynę tak, jakby zaraz miał ją stracić na zawsze, ale nie straci jej na zawsze. Może kiedyś ich uczucie minie, a wtedy zaczną przyjaźń od nowa.
 Gdy zakończyli pocałunek spojrzeli sobie w oczy. Rose zaczęła płakać jeszcze bardziej, a Scorpius ją przytulił.
 Po kilkunastu minutach Rose wyszła z biblioteki. Poczuła nagłą ochotę rozmowy z kimś. "Lily" - pomyślała i pobiegła zapłakana do wieży Gryffindoru. Tak jak myślała, dziewczyna siedziała z koleżankami przy jednym ze stołów i intensywnie o czymś rozmawiała. Gdy Rose podeszła do ich stołu od razu przestały gadać.
- Merlinie. Rose co się stało? - zapytała zaniepokojona. Rose skinęła głową pokazując, żeby ruda poszła z nią do dormitorium.
- Może wrócę - oznajmiła koleżankom Lily i poszła razem z siostrą cioteczną do jej pokoju. Usiadły na łóżku Rose.
- Powiesz mi co się stało? - zapytała. Niebieskooka popatrzyła na kuzynkę i zaczęła bardzo płakać. Lily ją przytuliła i w takiej pozie siedziały chyba z godzinę, a przynajmniej tak się wydawało Rose.
- Ja go kocham - wyszeptała, kiedy trochę się uspokoiła.
- Scorpisa? - zapytała niezdziwiona Lily.
- Skąd wiesz? - odkleiła się od przyjaciółki.
- Rose, to widać - powiedziała z uśmiechem.
- Widać?
- Aha - nadal się uśmiechała - Jeśli się kochacie to dlaczego płaczesz?
- Bo ja nie mogę go kochać!
- Dlaczego? - zdziwiła się.
- Dlaczego? Bo jest moim przyjacielem... - wyjąkała.
- I co? Przecież się kochacie!
- Nie, nie... Musimy od siebie odpocząć...
- Odpocząć?
- Yhym.... Ja.... On.... My nie możemy.... - i znów zaczęła płakać.
Resztę dnia spędziły razem w dormitorium Rose, rozmawiając.  
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Informacje o kolejnej notce znajdziecie po prawej stronie, na górze :)
                                                                                                          ~Stokrotka

środa, 29 maja 2013

6. Zmiana planów

Resztę tego dnia Scorpius i Rose nie rozmawiali ze sobą. Ani chłopak, ani dziewczyna nie mieli ochoty na rozmowę. Chłopak od razu pomknął do swojego dormitorium i przez resztę dnia leżał na łóżku, będąc wściekły na siebie za to co zrobił. "A mogła to być twoja tajemnica, debilu. Mogłeś to jakoś ukryć" - pomyślał. Rose też po powrocie do wieży pobiegła do dormitorium. W pokoju wspólnym próbowała ją zatrzymać Lily.
- I co? - zapytała z nadzieją w głosie.
- Przepraszam, Lily, ale nie mam ochoty gadać - powiedziała i pobiegła.
- Rose? -  usłyszała jeszcze. Przez resztę dnia tak jak Scorpius nie wychodziła z pokoju. Myślała o chłopaku. O jego pięknych niebieskich oczach, pięknych, jasnych włosach.... Po pewnym czasie zrozumiała co jej chodzi po głowie. "Spokojnie. Gdy o nim myślisz czujesz się dziwnie tylko dlatego, że cię pocałował" - pomyślała. Dopiero teraz przypomniał jej się pocałunek. Był on jej pierwszym pocałunkiem, ale myślała, że może się jeszcze powtórzy. " Nie, nigdy ". Po jakiś czasie wymyśliła, że pomoże Scorpiusowi, tylko jeszcze nie wiedziała jak.
- Rose? Dlaczego nie byłaś na kolacji? - zapytała Wiktoria.
- Wiesz, nie jestem głodna. Źle się czuję, chyba pójdę spać - oznajmiła. Ale nie mogła spać. Bardzo dziwnie się czuła. Jakby czegoś się bała, obawiała. Scorpius przez całą noc miał takie same uczucia. Rano Wiktoria nie musiała budzić koleżanki, bo ruda wstała sama. Przygotowała się i zeszła na dół. Przelazła przez portret i bardzo się zaskoczyła. Obok dziury, tak jak dawniej, stał Scorpius. Gdy dziewczyna zobaczyła chłopaka uderzyła ją fala gorąca. Nie sądziła, że chłopak poczuł to samo.
- Cześć - powiedział.
- Cześć - chwilę stali i wpatrywali się w podłogę.
- Idziemy?
- Yhym.
Szli w ciszy.
- Scorpiusie?
- Tak?
- Wiem co zrobimy - powiedziała.
- Co?
- Zapomnimy o tamtym i spróbujemy ci pomóc... Nam pomóc... - wyjaśniła blondynowi.
- No dobrze - weszli do Wielkiej Sali i usiedli przy stole Gryffindoru.
- Pogodziliście się? - zapytała z uśmiechem Lily.
- C-co?... A tak - powiedziała Rose.
- Cieszę się - powiedział z uśmiechem Hugo.
- A ja nie... - usłyszeli głos Albusa.
- ... A twoje zdanie nikogo nie obchodzi! - dokończyła za brata Lily. Wszyscy szybko zniknęli i przy stole zostali Scorpius i Rose.
- Dziś jest....?
- Środa, dziś środa jest - dokończyła ruda.
- Aha, to idziemy?
- Idziemy - i wyszli. Nie mieli dziś żadnych lekcji razem, co było dla obojga bardzo dobre. Dziś lekcje trwały najdłużej, bo kończyły się po 16. Gdy Rose chciała iść do biblioteki zauważyła zbiorowisko na korytarzu. W środku stał woźny pracujący w Hogwarcie i Scorpius.
- Dlaczego pozabijałeś wszystkie sowy szkolne?! - krzyknął.
- Dlaczego Pan myśli, że to ja?!
- Bo ja to wiem!
Rose spojrzała po tłumie. Wszyscy mieli miny w stylu "To na pewno on", ale dziewczynę zaciekawiło coś zupełnie innego. Na przodzie stał Olaf, a za nim jego banda. Wszyscy mieli uśmiechy na twarzach. Ruda przypomniała sobie jak widziała ich wybiegających z pomieszczenia, mieszkają sowy szkolne.
- To nie Scorpius! - krzyknęła i wybiegła na środek.
- A co? To ty?! - krzyknął woźny.
- Nie! To Olaf i ta jego banda! - z twarzy chłopaka zszedł uśmiech. Popatrzyła na Scorpiusa, a on na nią. Kiwnęła głową, aby uciekał, a on pokazał gestem, że nie może.
- Scorpiusie, szybko uciekaj! Ja to załatwię. Spotkamy się naszym miejscu - chłopak jeszcze chwilę się wahał, ale w końcu uciekł.
- Masz dowody ruda?! - krzykną Olaf.
- Nie potrzebuję.
- Tak? A może to ty to zrobiłaś? Co Weasley?! - krzyknął woźny.
- Jak pan chcę, możemy iść do dyrektorki.
- Uciekaj.
Więc Rose uciekła. Słyszała jeszcze z tyłu jak woźny wydzierał się na Ślizgona. Rose chciała jak najszybciej pobiec do biblioteki. Tak, biblioteka to było ich miejsce, a raczej koniec biblioteki. Niewiele osób wie, że tam jest jeszcze jeden stolik. Właśnie tam Scorpius i Rose najbardziej lubili się uczyć. Weszła i szybkim krokiem pomknęła na koniec. Biblioteka w Hogwarcie była naprawdę ogromna.
- Jestem - wydyszała. Zobaczyła, że chłopak otarł rękawem łzy. Był to dla niej nowy widok, bo nigdy nie widziała jak przyjaciel płacze. - Dlaczego płaczesz?
- Nie, nie...
- Tak, proszę powiedz mi - powiedziała, rzuciła torbę z książkami i podeszła do chłopaka.
- Rose.... To straszne trudne...
- Wiem, Scorpiusie, jest ci ciężko. Ale pamiętaj, że ja wiem, że jesteś dobry. Bo ty Scorpiusie, ty nie jesteś zły. Naprawdę. Myślę, że nie zostaniesz ukarany za to co zrobił Olaf. - podeszła i przytuliła chłopaka.
- Ale mi nie o to chodzi - zdziwiona odkleiła się od niego i spojrzała w oczy. Od razu przeszły ją ciarki. Jego niebieskie oczy od łez zrobiły się jeszcze piękniejsze.
- A o co? - zapytała nadal wpatrując się w przyjaciela.
- O to co się stało wczoraj po lekcjach. Przepraszam, chciałem to ukryć.
- Niektórych rzeczy nie da się ukryć - dłońmi dotknęła jego policzków. Teraz on spojrzał w oczy dziewczyny. Były piękne. Nie były takie niebieskie jak jego. Były trochę ciemniejsze, ale piękniejsze. Tak przynajmniej wydawało się Scorpiusowi. Rose wpadła na dziwną myśl. Poczuła ochotę pocałowania chłopaka. " To głupie " - pomyślała, ale z każdą sekundą ochota się zwiększała. " To twój przyjaciel, to twój przyjaciel, to twój przyjaciel... Wale to". Przybliżyła twarz i chłopak chyba zrozumiał co dziewczyna chce zrobić. Jeszcze chwilę się wstrzymali... Ale już nie wytrzymali. Ich wargi zetknęły się w namiętnym pocałunku. Trwał on o wiele dłużej niż wczorajszy. Gdy skończyli popatrzyli na siebie.
- Mi chyba też trzeba pomóc - zaśmiała się ruda. Chwilę stali wtuleniu w siebie - Idziemy?
Scorpius odprowadził Rose w ciszy do wieży.
- Ale wiesz, że nie możemy być razem? Jesteśmy przecież przyjaciółmi! To głupie!
- Tak, wiem. Dobranoc Rose.
- Dobranoc Scorpiusie - i dziewczyna zniknęła za portretem. Tak naprawdę Scorpius myślał, że po tym jak Rose go pocałowała będą parą, ale gdy to teraz przemyślał uznał, że przyjaciółka ma rację. To głupie.
Ruda powoli szła do dormitorium. Nie bardzo do niej dochodziło co się stała.
- Hej, Rose zaczekaj! - usłyszała męski głos. Odwróciła się i zobaczyła chłopaka imieniem Leo. Był on wzrostu Rose, miał czarne krótkie włosy i chyba brązowe oczy, ale Rose nie przyglądała mu się za bardzo. Był z roku rudej, ale dziewczyna rzadko z nim gadała.
- Tak?
- Często cię widuję w bibliotece - powiedział zakłopotany.
- Taak, lubię się uczyć - powiedziała z uśmiechem.
- To może kiedyś pouczymy się razem? - zapytał.
- Amm.... Dobrze, jak będę potrzebować twojej pomocy to... Jakoś cię znajdę. Dobranoc - powiedziała i poszła w stronę schodów.
- Czekam! - krzykną i chyba sobie poszedł. Gdy dziewczyna weszła do pokoju, który był pusty. Położyła się na łóżku i zaczęła obmyślać nowy plan. Jak tu się odkochać?
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Od razu mówię, że jestem słaba w opisywaniu pocałunków! :)
                                                                                                                   ~Stokrotka

poniedziałek, 27 maja 2013

5. Tajemnica

 Przez tydzień Scorpius unikał Rose. Nie chodził do biblioteki, uczył się w lochach, podczas posiłków siadał przy stole Ślizgonów, a na wspólnych lekcjach siadał jak najdalej od dziewczyny. Nie było mu łatwo, bo była jego jedyną przyjaciółką i wcześniej rozmawiał tylko z nią. Czasem też z Hugonem lub Potterami, ale teraz nie mógł. Scorpius był naprawdę przystojny, Ślizgonkom( przeważnie ) bardzo się podobał. Jedna, której Scorpius nie bardzo pamiętał imienia bardzo go denerwowała. Gdy przesiadywał w lochach większość czasu, siadała obok niego i przeszkadzała mu w nauce. Chłopak oczywiście nie był nią zainteresowany, bo kochał Rose. Jego plan nie skutkował, a wręcz przeciwnie. Teraz gdy spojrzał na dziewczynę robiło mu się gorąco i przez jego ciało przechodziły ciarki. Rose też nie miała łatwo. Nie chciało jej się chodzić na lekcje, a co najgorsze nie wiedziała o co chodzi chłopakowi. Ilekroć próbowała z nim porozmawiać, uciekał. Dziś także nie chciało jej się wstać.
- Rose, czas wstawać - usłyszała głos Wiktorii.
- Nigdzie nie idę - oznajmiła i zakryła głowę poduszką.
- Mam wyciągnąć cię z łóżka tak jak wczoraj? Już nawet Lauren i Marcelę obudziłam i pobiegły do łazienki - powiedziała blondynka.
- Ale ja nie chcę - jeszcze mocniej przycisnęła poduszkę do głowy.
- Rose, co ci jest? Ostatnio się tak zachowujesz. Pokłóciłaś się ze swoim chłopakiem? - zapytała. Rose zsunęła poduszkę i podniosła głowę.
- Wiktorio, ja nie mam chłopaka - dziwnie się popatrzyła na koleżankę.
- No, a ten blondyn.... Malfoy?
- To mój przyjaciel - oznajmiła ruda i wstała. - Dzięki, że mnie obudziłaś, już wstaję.
Wiktoria wyszła, a Rose odbyła poranną toaletę, ubrała się i niechętnie zeszła do Wielkiej Sali. Jak zawszę popatrzyła najpierw w stronę stołu Ślizgonów, gdzie siedział Scorpius. Scorpius też się na nią popatrzył, obdarzył przyjaciółkę bladym uśmiechem i wrócił do lektury. Obok chłopaka siedziała jakaś czarnowłosa dziewczyna i gadała coś do Scorpiusa, ale on nie zwracał na nią uwagi. Rose nie bardzo znała Ślizgonów, bo nie przyjaźniła się z nimi.  Podeszła do swojego stołu i zastała tam Lily i Hugona prowadzących intensywną konwersacje. Wszyscy Potterowie i Hugo bardzo lubili quidditch'a, jedyna Rose była "wybrykiem natury" i wolała książki.
- Cześć Rose! - powitał serdecznie diewczyne brat, gdy usiadła.
- Hej! - Lily obdarzyła siostrę cioteczną miłym uśmiechem.
- Cześć - odpowiedziała Rose i jeszcze raz odwróciła się w stronę Scorpiusa.
- Nie pogodziliście się jeszcze? - zapytał z niepokojem Hugo. Rose tylko pokręciła głową.
- Jejku, Rose, pierwszy raz widzę cię w takim stanie - powiedziała Lily.
- Ja też, a przecież jestem jej bratem! - powiedział z uśmiechem Hugo.
- Próbowałaś z nim porozmawiać? - zapytała dziewczyna nie zwracając uwagi na Hugona.
- Yhym.
- I co?
- Uciekał.
- To spróbuj jeszcze raz! Zaciągnij go do pustej klasy, czy coś - zaproponowała.
- Spróbuje - odpowiedziała niebieskooka i słabo się uśmiechnęła.
 Był wtorek, więc Rose skończyła lekcje wcześniej. Dziewczyna czekała przed wejściem do klasy od wróżbiarstwa. Dzwonek zadzwonił, a z klasy wybiegli Ślizgoni. Blondyn jak zwykle wyszedł ostatni.
- Scorpiusie! - zawołała dziewczyna i pomachała do chłopaka ręką. Przeczytała z ust chłopaka, że wyszeptał "O nie" i przyspiesz krok, a ruda pomknęła za nim. Gdy zobaczył, że go dogania zaczął biec.
- Mam cię gonić?! - krzyknęła, a chłopak stanął. Wiedział, że dziewczyna bardzo nie lubi biegać.
- Rose, błagam, zostaw mnie w spokoju - poprosił, ale dziewczyna go nie posłuchała. Pociągnęła za rękaw i wciągnęła do pustej sali.
- Widzisz? Jesteśmy sami! Możesz w końcu powiedzieć co się gryzie? - zapytała.
- Nie.
- Ale dlaczego? - zapytała.
- Bo nie.
- Scorpiusie przestań, dobrze! - krzyknęła - Jestem twoją przyjaciółką i chce wiedzieć dlaczego się na mnie obraziłeś! - podniosła głos.
- Nie obraziłem się - powiedział.
- Nie? To dlaczego mnie unikasz? Dlaczego nie chcesz ze mną spędzać czasu?  Dlaczego nie chcesz ze mną rozmawiać? Dlaczego?! - oczy Rose napełniły się łzami, ale szybko je otarła.
- Rose przestań! - chłopak też podniósł głos.
- Co mam przestać?! Ja chcę ci pomóc!
- Naprawdę chcesz wiedzieć o co mi chodzi?!
- Tak.
- Naprawdę chcesz wiedzieć dlaczego cię unikam?!
- TAK!
- Ale wiesz, że i tak mi nie pomożesz?
- Spróbuję!
- Sama tego chciałaś - powiedział i szybkim krokiem podszedł do dziewczyny. Rose nie wiedziała co przyjaciel zrobi, trochę się przestraszyła. Chłopak podszedł do niej i pocałował dziewczynę w usta. Ruda nie wiedziała co zrobić, bo tego się nie spodziewała. Chłopak odkleił się od niej i oddalił.
- W tym mi raczej nie pomożesz - powiedział i pośpiesznym krokiem wyszedł z sali. Ruda stała z szeroko otwartymi oczami, nie widziała co ma zrobić. Dopiero po chwili doszło do niej co się stało. Dotknęła dłonią usta. Czuła się trochę dziwnie, był to jej pierwszy pocałunek, tak jak chłopaka.
- Na gacie marlina...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
                                                                                                                      ~Stokrotka 

niedziela, 26 maja 2013

4. Nowy plan

Nadszedł październik i pogoda trochę się zepsuła, ale nadal było dość ciepło. Dziś wtorek. Pierwsza lekcja to zielarstwo. Rose bardzo lubiła zielarstwo, bo była to lekcja ze Ślizgonami i nauczał jej wujek Neville. Neville nie był jej prawdziwym wujkiem, ale Rose go tak nazywała. Wujek w wakacje oświadczył się Hannie Abbott, właścicielce Dziurawego Kotła, ale nie mieli pieniędzy na ślub i prawdopodobnie będzie w nadchodzące wakacje.
 Rose obudziła Wiktoria, jedna z lokatorek w dormitorium dziewczyny. Ruda dzieliła pokój z Wiktorią, niską blondynką, bardzo przyjazną, Lauren i Marcelą. Lauren i Marcela są siostrami bliźniaczkami. Siostry są wielkimi leniami i słabo się uczą.
- Rose, czas wstawać! - oznajmiła Wiktoria i rozsunęła zasłony. Rose otworzyła oczy.
- O! Wiktoria! Bardzo dziękuje, że mnie obudziłaś!- powiedziała z uśmiechem. Wstała, przeciągnęła się i pobiegła do łazienki. Następnie szybko się ubrała i była gotowa do wyjścia. Jak zawsze przed portretem czekał Scorpius.
- Cześć Rose, pięknie wyglądasz! - powitał dziewczynę gdy przelazła przez dziurę.
- Cześć Scorpiusie. Dziękuje - powiedziała z uśmiechem. Razem skierowali się do Wielkiej Sali. Usiedli przy stole Gryffindoru gdzie byli już Albus, Lily i Hugo.
- Cześć Rose! - powitał ich Albus.
- Albusie, obok mnie stoi Scorpius. Dlaczego go nie powitasz? - zapytała.
- Cześć - powiedział cicho i przez resztę śniadanie nie odzywał się. Szybko zjedli posiłek, Hugo i Albus pobiegli do kolegów, a Lily do koleżanek.
- Pierwsza lekcja dziś do zielarstwo - oznajmił z uśmiechem Scorpius.
- Wiem - odpowiedziała z uśmiechem dziewczyna. Ruszyli na lekcje.
                                                                              *
 Scorpius bardzo lubił lekcje zielarstwa, bo spędzał je z przyjaciółką. Niestety profesor Longbottom był jednym z tych, którzy nie lubili Scorpiusa. Rose próbowała przekonać Nevilla, aby do wszystkich zwracał się z szacunkiem, bo każdy a takie same prawa i rodziny sobie nie wybiera, ale jej wujek jest bardzo uparty.
Scorpius i Rose siedzieli przy jednym stoliku i robili to, co profesor kazał zrobić*. Scorpius cały czas zerkał na rudą. "Bardzo ładnie dziś wygląda" - pomyślał, ale zaraz dodał "Debilu, to twoja przyjaciółka, przestań tak myśleć!", ale i tak na nią zerkał. Ruda spięła sobie przed chwilą włosy w wyskoki kucyj, aby nie przeszkadzały jej w pracy. Miała bardzo skupioną minę i  poczuła na sobie wzrok chłopaka.
- Scorpiusie, pomóc ci w czymś? - zapytała.
- Nie, nie trzeba - chłopak trochę poczerwieniał.
- Wiesz co? Ostatnio zauważyłam, że często mnie obserwujesz. Stało się coś? - zaniepokoiła się.
- Nie, nie, przepraszam - powiedział tylko.
- Jestem twoją najlepszą przyjaciółką i zawsze, wszystko możesz mi powiedzieć - oznajmiła ruda i wróciła do pracy. "Tego raczej nie mogę ci powiedzieć" - pomyślał. Na następne lekcje musieli się rozdzielić. Rose poszła na numerologię z panią Anders, a Scorpius na wróżbiarstwo. Prowadziła je bardzo, bardzo stara wariatka Trelawney. Scorpius często się zastanawiał czy ona w ogóle siebie słyszy. Chłopak jak zawsze usiadł przy stoliku w koncie, który prawie zawsze był pusty. Blondyn nie słuchał nauczycielki, bo musiał pomyśleć, całą lekcje myślał, aż wymyślił co zrobić, aby odkochać się w przyjaciółce. Bo przez takie myślenie doszedł do wniosku, że kocha jej oczy, nos, usta, piękne, kręcone, długie, rude włosy, jej piękną sylwetkę i jej dobroć do wszystkiego, wyrozumiałość i mądrość. Jednym słowem kochał ją, co było straszne, okropne. "A co jeśli się nie odkocham?" - pomyślał. To by było naprawdę straszne, była ona jego jedyną przyjaciółką.
 Rose tak jak w piątek kończyła dziś lekcje wcześniej i czekała pod salą na Scorpiusa, aby mogli razem iść się pouczyć. Chłopak wyszedł z sali.
- Idziemy do biblioteki się pouczyć? - zapytała z uśmiechem.
- Przepraszam Rose, ale nie mogę - powiedział i zmieszał się z tłumem Ślizgonów.
- Co?- zdziwiła się dziewczyna. - Scorpiusie zaczekaj! - krzyknęła. Dobrze go umiała rozpoznać w tłumie, bo był wysoki i miał bardzo jasne włosy. Podbiegła i złapała przyjaciela za rękę, zatrzymali się. Ślizgoni odeszli i przyjaciele zostali sami.
- Scorpiusie, co się stało? - przejęła się.
- Proszę, puść mnie - poprosił.
- Najpierw powiedz mi co się stało! - zdenerwowała się ruda.
- Nie mogę! - krzyknął, jakoś wyrwał rękę z dłoni dziewczyny i pobiegł do lochów. Dziewczyna poszła do pokoju wieży Gryffindoru i po raz pierwszy uczyła się sama. Ustaliła, że porozmawia z chłopakiem podczas kolacji.
 Gdy przyszedł czas, aby zejść do Wielkiej Sali dziewczyna opuściła wieże. Kiedy przechodziła obok pokoju, w którym były sowy szkolne zobaczyła, że wybiegaj z niej Olaf ( Ślizgon ) ze swoją bandą, są to łobuzy szkolne.
- Szybko! Zanim ktoś nas tu zobaczy! - krzyknął chłopak.
- Co wy tam robicie? - zapytała Rose.
- Nie twój interes, kujonie. - odpowiedział i pobiegł do Wielkiej Sali, a za nim jego banda.  Dziewczyna także skierowała się do sali. Usiadła do stoły Gryfonów, ale zdziwiła się, bo nie było tam Scorpiusa. Zaczęła się rozglądać i zobaczyła, że siedzi przy stole Ślizgonów.
- Coś się stało? Pokłóciliście się? - zapytał Hugon. Dziewczyna dopiero teraz zauważyła, że przy stole siedzi jej brat, Lily i Albus.
- O, to wy. - powiedziała tylko.
- My, a kto by inny? - zapytała Lily. - To co? Pokłóciliście się?
- Nie, nie wiem co się stało - powiedziała ze smutkiem.
- No widzisz? W końcu pokazał, że nie chce się z tobą przyjaźnić! - powiedział Albus. - Ale pamiętaj, że zawsze masz nas.
- Albusie!
- Ojej, przepraszam.
Już do końca dnia przyjaciele nie rozmawiali.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
* Nie opisałam co robili, bo naprawdę nie mam pomysłu co by mogli tam robić :P
Taki rozdzialik, mam nadzieję, że się podoba :)
A i jeszcze jedno. Niektórzy proszą, abym zajrzała na ich blogi. Oczywiście robię to, ale jeśli blog jest o Hermionie i Draco, albo o Hermionie i Fredzie to od razu wyłączam. Wiele razy próbowałam czytać FF na takie tematy, ale po prostu nie umiem. Nienawidzę tych parringów, ale to jest tylko i wyłącznie moje zdanie. Mam nadzieję, że nikt się przez to nie obraził :)
                                                                                                                Pozdrawiam,
                                                                                                                 Stokrotka

środa, 22 maja 2013

3. Błonia

 Cały wrzesień była piękna pogoda, ale pewnego dnia było naprawdę gorąco. Rose właśnie siedziała pod drzwiami klasy od numerologii i czekała na Scorpiusa. Mieli razem iść na obiad, a potem pouczyć się. Przeglądała podręcznik od eliksirów, nie obchodziło ją, że po raz setny, to był jej ulubiony przedmiot. Dzwonek zadzwonił, a z klasy wybiegli Ślizgoni. Wszyscy się cieszyli, bo była to ich ostatnia lekcja i był to piątek. Scorpius jak zwykle wyszedł ostatni. Musiał jeszcze zapytać o pracę domową Panią Anders. Była to bardzo młoda, miła kobieta. Rose przypuszczała, że mogła być nawet młodsza od jej rodziców. Miała długie, czarne włosy przeważnie upięte w kok, ciemne oczy i długi nos. Rose i Scorpius bardzo ją lubili.
- Do widzenia, miłego dnia! - dziewczyna usłyszała krzyk chłopaka i zaraz wyszedł z klasy.
- Cześć Scorpiusie, idziemy na obiad? - zapytała z uśmiechem.
- Oczywiście. - I ruszyli w stronę Wielkiej Sali. 
- O czym miałeś lekcje? - Zapytała chłopaka, gdy usiedli do stołu Gryffindoru. Scorpius pokazał jej notatki.
- Ja już to miałam.
- Nie bardzo to rozumiem. - oznajmił - Pójdziemy po lekcjach do biblioteki się pouczyć? 
- Jest bardzo ładna pogoda, może pójdziemy na błonia? - Rose nałożyła sobie na talerz ziemniaki.
- Yhym. - Nagle pojawił się Hugo, usiadł na przeciwko przyjaciół.
- Cześć Rose, cześć Scorpiusie. - powitał ich bardzo zadyszany. - Rose musisz mi pomóc! 
- Co się stało?! - Ruda bardzo się przestraszyła.
- Nie, nie aż tak... ...To znaczy, AŻ TAK! - krzyknął. 
- Mów co się stało! - Rose nadal się bardzo denerwowała. 
- Kojarzysz taką Gryfonkę z twojego roku, Stephenie? Krótkie blond włosy, zielone oczy....
- Tak, tak kojarzę, jest bardzo miła. Coś się jej stało?! - przerwała bratu.
- Nie, nie. A kojarzysz taką Gryfonkę z siódmego roku, nie pamiętam jak się nazywa.... Bardzo niska, przy kości i ma ogniste włosy, podobne do Lily.
- Hmmm.... Joe? - skojarzyła Rose.
- O tak, Joe. No więc tak... Najpierw flirtowałem z Joe. Powiedziałem, że się w niej zakochałem,  że ma piękne oczy i piękne włosy, a potem sobie poszedłem. Następnego dnia powiedziałem to samo Stephenie. Tylko nie wiedziałem, że one są przyjaciółkami. Strasznie się wściekły, więc próbowałem ich unikać, ale gdy przed chwilą skończyłem Zielarstwo spotkałem ja na błoniach. Najpierw na siebie patrzyliśmy, a potem Joe krzyknęła bardzo, bardzo brzydkie słowo i zaczęły mnie gonić. Teraz chyba je zgubiłem - Hugo zaczął się rozglądać po Wielkiej Sali.
- Hugo! - krzyknęła Rose - Prosiłam cię, abyś nie zaczepiał starszych!
- No wiem, przepraszam....
- Teraz proszę znajdź te dziewczyny i przeproś je. - mówiła - I już nigdy tak nie rób. Flirtuj z dziewczyną tylko wtedy, gdy naprawdę będzie ci się podobać, dobrze? 
- No dobrze, to ja je poszukam. - i odszedł.
- Jest taki mądry i taki dobry, a czasami zachowuje się jak nasz tata kiedyś. - westchnęła Rose.
- Wiesz, lubię twojego brata. - oznajmił Scorpius.
- Dlaczego?
- Jest bardzo pozytywny. - oznajmił z uśmiechem. - Idziemy?
Na błoniach było okropnie gorąco. Scorpius i Rose usiedli pod ogromnym drzewem przy jeziorze. 
- Wiesz, że moi rodzice i wujek Harry bardzo lubili siedzieć pod tym drzewem? - oznajmiła i usiadła opierając się o pień. 
- Naprawdę? - Scorpius zrobił to samo. 
- Yhym, a nawet kiedyś wujek mi opowiadał, że jego rodzice spędzali tu popołudnia. - wyciągnęła z torby książkę i zaczęła czytać. 
                                                                        *
 Scorpius też wyją książkę i próbował czytać, ale nie mógł. Coś go dręczyło. Bardzo chciał patrzeć na Rose i przez to nie mógł się skupić. Popatrzył znad książki na dziewczynę. Była bardzo skupiona, a oczy szybko poruszały się to w lewo, to w prawo. Na jej twarz padał promyk słońca, który oświetlał jej piegi. Scorpius bardzo lubił piegi Rose, uważał je za słodkie. Jej rude włosy opadały jej na ramiona, a parę kosmyków zajęło się jej twarzą. Odgarnęła je za ucho. Scorpius od początku września czuł się bardzo dziwnie patrząc na dziewczynę. Gdy go dotykała, co było normalne, czuł fale gorąca i okropne ciarki. Dziewczyna poczuła na  sobie wzrok chłopaka, więc popatrzyła na niego.
- Scorpiusie, czy coś się stało? - spytała przyjaźnie. 
- Nie... C-co? - ocknął się. - Nie, nic się nie stało. A dlaczego pytasz?
- Obserwujesz mnie. - oznajmiła. 
- Zamyśliłem się, przepraszam. - zaczął lekko się czerwienić na policzkach i próbował czytać książkę. 
- Nic nie szkodzi. - powiedział z uśmiechem i pochłonęła się w lekturze.
Scorpius próbował czytać, ale nie mógł. Cały czas wmawiał sobie: "To twoje przyjaciółka, kochasz ją jak przyjaciółkę, to tylko przyjaciółka, to tylko zauroczenie", ale nie pomagało. 
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
                                                                                                                    Pozdrawiam,
                                                                                                                      Stokrotka

wtorek, 21 maja 2013

2. Następny przystanek Hogsmeade!

Rok 2022
Rose właśnie zeszła do kuchni na śniadanie. Byli już tam jej rodzice i brat. Straszne się zmieniła od pierwszego roku w Hogwarcie, urosła, wymądrzała i może trochę wyładniała. Rude, falowane włosy sięgały jej do połowy pleców, a piegi się wyostrzyły. Dziś miała zacząć szósty rok nauki. Kochała swoją szkołę. Była jedną z najmądrzejszych uczniów, a zaraz potem był jej najlepszy przyjaciel Scorpius. Niestety nazwisko Malfoy była tak samo znane jak Weasley. Różnica była w tym, że Rose miała łatwiej z nauczycielami i osobami uczęszczającymi do Hogwartu. Scorpius za to miał gorzej. Nikt specjale go nie lubił i niektórzy nauczyciele źle go traktowali tylko za to. Scorpius nienawidził domu, do którego przydzieliła go Tiara Przydziału. Ślizgoni dosyć go szanowali, ale chłopak wcale tego nie chciał. Wolał, aby to byli wszyscy inni, tylko nie Ślizgoni. W wielkiej sali siadał zawsze z Gryfonami, obok Rose. Tylko Rose go bardzo mile traktowała i próbowała zmuszać do tego rodzeństwo i rodzeństwo cioteczne. W małym stopni jej się to udała i żyli w zgodzie, ale nic poza tym. Rose i Scorpius próbowali poprosić dyrektora o to, aby mieli razem jak najwięcej lekcji i im się to udawało. Oczywiście nie wszystkie, ale większość. Przyjaciele najbardziej lubili się razem uczyć, a w wolnych chwilach grali w szachy lub po prostu odpoczywali. Rose czasami wprowadzała Scorpiusa do wieży Gryffindoru, ale sama nie bywała w lochach. Mówiła, że tam jest okropnie. Niestety były też złe strony tej przyjaźni. Gdy rodzice pytali Rose czy ma jakiś przyjaciół dziewczyna odpowiadała: "Tak, wielu". Nie było to kłamstwo, ponieważ Rose była dość lubiana, a poza tym nie mogła by kłamać rodzicom. Tak już jest. Rodziców Scorpiusa nie bardzo obchodzili znajomi, bardziej interesowali się nauką. Gdy kiedyś Scorpius powiedział im, że najlepsza w szkole jest Rose Weasley, zaczęli mówić o niej złe rzeczy. Chłopak nie wytrzymał i zwrócił im uwagę. Powiedział, że Rose jest bardzo miła, a oni tylko na niego dziwnie popatrzyli.
- Dzień dobry. - powitała wszystkich i usiadła do stołu.
- Cześć Rose! - odpowiedział Hugo zanim Ron i Hermiona cokolwiek odpowiedzieli. Hugo teraz zaczynał czwarty rok nauki. Zmienił się tak samo bardzo jak jego siostra. Wyrósł, był wzrostu Rose, zmienił fryzurę, miał teraz dłuższe włosy i bardzo zmienił się w środku. Nadal był bardzo miły i miał poczucie humoru, ale zaczął oglądać się za dziewczynami. Na trzecim roku nawet z jedną chodził, ale rodzice o tym nie wiedzieli, bo jak Hugo mówił "To był za krótki związek, aby ich informować". Hugo tak jak Rose był bardzo lubiany. Miał swoją grupkę kolegów, ale nigdy nie zapominał o swojej rodzinie. Bardzo często w Wielkiej Sali siadał z siostrą, Potterami i Scorpiusem. Hugo za nim nie przepadał, ale go tolerował, bo był przyjacielem jego siostry. A siostrę kochał najmocniej na świecie i nigdy nie powiedział rodzicom z kim Rose się zadaje. Bo tak się robi.
 Rodzinka zjadła śniadanie, a rodzeństwo poszło dopakować wszystkie rzeczy, aby nic nie zapomnieć.
Rose tak strasznie się cieszyła, że zaraz zobaczy przyjaciela. Wakacje nie były złe. Prawie całe spędziła w Norze, u babci razem z Hugonem, Lily, Albusem i  Jamsem, który już skończył Hogwart. Czasem wpadali Louis, Fred, Dominique, a nawet raz przyjechali Victorie i Ted.
 Po kilkunastu minutach znaleźli się na peronie 9 i 3/4, gdzie spotkali Potterów. Rose, Hugo, Albus i Lily zanieśli swoje bagaże i wrócili pożegnać się z rodzicami. Gdy Rose się ze wszystkimi pożegnała zaczęła szukać wzrokiem Scorpiusa i znalazła. Stał wraz ze swoimi rodzicami i właśnie żegnał się z matką. "Ale urósł" - pomyślała ruda. Odwrócił się teraz w stronę dziewczyny i obdarzył ją serdecznym uśmiechem. Usłyszeli gwizdek.
- Rose, Hugo, pamiętajcie, piszcie do nas często! - krzyknęła jeszcze mama dziewczyny, gdy ona była już w pociągu, a on zaczął powoli ruszać.
- Obiecujemy! - odkrzyknęła dziewczyna.
- Kochamy was! - krzykną ojciec. Może jeszcze coś krzyknęli, ale pociąg ruszył.
- To co? Zajmiemy sobie miejsca? - spytała dziewczyna.
- A nie obrazisz się jak usiądę z kolegami?- zapytał siostrę Hugo - Tak długo ich nie widziałem!
- Oczywiście, nie mam do ciebie żalu. - odpowiedziała. - Wy też idziecie? Nie obrażę się, naprawdę.
- Dziękuje Rose. - powiedziała Lily i ucałowała kuzynkę w policzek. Cała trójka zniknęła, a Rose już brała swój kufer aż nagle...
- Cześć Rose! - usłyszał znajomy głos.
- Scorpius! - krzyknęła dziewczyna i rzuciła się przyjacielowi na szyję. - Tak bardzo tęskniłam!
- Ja też! - jeszcze chwilkę tak stali, a potem Rose zaproponowała znalezienie przedziału. Znaleźli prawe na samym końcu całkiem pusty.
- Jak ci minęły wakacje? - spytała dziewczyna gdy już siedzieli.
- Jak zawsze, okropne. - odpowiedział - A tobie?
- Nie były najgorsze - odpowiedziała z uśmiechem. - Byłam u dziadków w Norze.
- A ja tylko siedziałem w zamku. - powiedział trochę smutny.
- Nie martw się! Zawsze trzeba szukać dobrych stron!
- I właśnie to w tobie kocham! Twój optymizm. - oznajmił chłopak z uśmiechem.
- Dzięki, naprawdę za tobą tęskniłam.
                                                                                     *
 Scorpius nie robił zupełnie nic w wakacje. Siedział tylko w zamku i odliczał dni do powrotu do szkoły. Bardzo się stęsknił za Rose. Była jego jedyną przyjaciółką. Rozumiała go i akceptowała.
 Przez resztę drogi rozmawiali i śmiali się. Bardzo się za sobą stęsknili.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że się podoba. Akcja zacznie się rozwijać już niedługo.  :)
                                                                                                                                         Pozdrawiam,
                                                                                                                                          Stokrotka

poniedziałek, 20 maja 2013

1. Prolog

Wrzesień 2017 r.
 W niebieskim pokoju średniej wielkości, z dużym łóżkiem, biurkiem, wygodnym krzesłem i obszerną szafą śpi jedenastoletnia dziewczynka owinięta zieloną kołdrą. Miała rude, falowane włosy, niebieskie oczy i piegi na nosie. Była dość wysoka jak na swój wiek. Promyki słońca wpadające przez okno obudziły ją. Tej nocy i tak nie spała dobrze, już dawno zaczęła odliczać dni do pierwszego września, do dnia gdy po raz pierwszy pójdzie do szkoły. Bardzo się cieszyła, rodzice od dawna opowiadali jej o Hogwarcie, o szkole dla czarodziejów. Jej rodzice nie byli nikim, to oni pomogli zgładzić okrutnego Lorda Voldemorta, razem z jej wujkiem, z Harrym Potterem.
 Wstała z łóżka i pobiegła do toalety, a gdy wróciła włożyła już wcześniej przygotowane ubranie, pościeliła łóżko i otworzyła okno, aby przewietrzyć pokój. Okiennica była niebieska. Razem z rodzicami i bratem mieszkali w pięknym domu. Był biały, ale miał niebieski dach, okiennice oraz płot otaczający posesje. Jej mama kiedyś jej opowiadała, że to był prezent od jej taty. Ojciec dziewczyny zbudował dom razem z jej wujkami. A niebieskie dodatki wykończyła jej ciocia, Luna. Nie była w prawdzie jej prawdziwą ciocią, ale tak się do niej zwracała. Za domem był piękny ogród o który dbałą Hermiona, mama rudej. Dom miał dwa piętra. Na dole mieściła się kuchnia połączona z jadalnią i salon, a na górze cztery pokoje i łazienka. Jeden rudej dziewczynki, jeden jej brata, Hugona, jeden dla ich rodziców i jeden gościnny, bo bardzo często ktoś do nich przyjeżdżał. Miała ona bardzo dużą rodzinę, co bardzo lubiła, bo nigdy nie było nudno.
 Zeszła do kuchni gdzie krzątała się już jej mama.
- Dzień dobry mamo - powiedziała i ucałowała matkę w policzek.
- Dzień dobry Rose - powitała ją matka - boisz się pierwszego dnia w szkole?
- Trochę, dziękuje, że pytasz mamo - odpowiedziała z uśmiechem i usiadła przy stole. Rose miała bardzo dobry charakter po matce. Zawsze starała się być dla wszystkich miła i pomocna. Bardzo kochała swoich rodziców i brata. Po mamie miała też wiedzę. Szybko nauczyła się czytać, pisać i gdy tylko dostała książki do szkoły przestudiowała każdą.
 Po paru minutach pojawił się ojciec dziewczyny oraz brat. Brat był tak samo rudy jak ona, miał brązowe oczy i piegi.
- Cześć Rose! - powitał ją wesoło. Też był bardzo dobrze wychowany, lecz miał do tego poczucie humoru po ojcu.
- Dzień dobry. - powitał wszystkich Ron, ucałował żonę w policzek, usiadł do stołu i zaczął czytać gazetę Prorok Codzienny. Rose wiedziała, że ta gazeta wydawana jest już bardzo długi czas.
                                                                                   *
Ten sam ranek nastał też w zupełnie innym miejscu. W bardzo dużej, ciemnej komnacie obudził się chłopiec. W jego pokoju nie było dużo mebli, była tylko szafa, małe biurko i  łóżko, a komnata była naprawdę duża. Chłopiec miał bardzo jasne, długie blond włosy i jasno niebieskie oczy. Wyciągną z szafy ubranie i ubrał się. Nienawidził swojego życia. Nienawidził mieszkać w dużym zamku, w którym mieszkali jeszcze jego dziadkowie, gdzie wychował się jego tata. Nienawidził swoich rodziców, bo kazali mu być kimś, kim wcale nie jest. Ale i tak co rano wychodził ze swojego pokoju i zmierzał do kuchni. Zamek w którym mieszka jest ogromy. Nigdy nie był we wszystkich komnatach. Wszedł do kuchni gdzie przygotowywała śniadanie gospodyni. Mama chłopca nigdy nawet nie weszła do tego pomieszczenia, uważała, że kobiety nie są od tego by zajmować się domem.
- Dzień dobry paniczu Malfoy. - powiedziała gospodyni
- Proszę mów do mnie Scorpius. - powiedział i poszedł do jadali, usiadł przy stole, na którym było już pełno jedzenia.  Przy stole siedział już jego matka i ojciec.Nienawidził ich, bo byli źli.
- Cieszysz się z pierwszego dnia w szkole? - spytała matka smarując masłem tosta.
- Nawet nie wiesz jak bardzo, mamo! - powiedział to szczerze, z szerokim uśmiechem. Ojciec na niego spojrzał.
- Nie masz się z czego cieszyć, w Hogwarcie wcale nie jest tak jak myślisz - powiedział sucho.
                                                                                       *
Kilka godzin później na dworcu King Cross
 Rose razem z rodzicami i bratem czekała już na peronie 9 i 3/4 na rodzinę Potterów. Przed chwilą widziała się z Louisem, Fredem, Victorie, Domiqe oraz z Tedem. Ted Lupin zaczynał właśnie ostatni rok nauki. Rose gdy się z nim witała myślała jak będzie wyglądać zaczynając siódmy rok.
- Widzę Ginny - powiedział z uśmiechem Ron. Nie trudno było zauważyć ciocię Ginny, miała bardzo płomienne włosy.  Zaraz potem zjawili się Potterowie. James, który zaczynał  trzeci rok nauki, Albus, który tak jak Rose zaczynał oraz Lily, która tak samo jak Hugo zacznie naukę za dwa lata.  Rose obdarzyła wszystkich promiennym uśmiechem.
- A więc udało ci się zaparkować? - zapytał Harrego Ron - Bo mnie tak. Hermiona nie wierzyła, że zdam egzamin na mugolskie prawo jazdy. Myślała, że będę musiał rzucić na egzaminatora zaklęcie Confundus.
Rose nie bardzo ich słuchała, bo rozmawiała z Albusem, Lily i Hugonem na temat domów do jakich trafią.
- Jak nie trafisz do Gryffindoru to cię wydziedziczymy. - oznajmił Rose jej ojciec - Ale nie nalegam.
Dziewczyna zrobiła wielkie oczy, bo czasem myślała, że ojciec żartuje, a tak naprawdę mówił prawdę.
- Ron! - zawołała Hermiona.
- Zobaczcie kto tam stoi. - Ron wskazał na Dracona Malfoy stojącego razem z żoną i synem. Rose czasem o nich słyszała. Przeważnie rodzice opowiadali o nich złe rzeczy. Nie wiedziała, że mają syna i że jest w jej wieku.
- A więc to jest ten mały Scorpius - mrukną Rona - Rose, musisz być od niego lepsza we wszystkim. Dzięki Bogu odziedziczyłaś inteligencje po matce.
Rose nie wiedziała czy jej tato mówił coś jeszcze. Spojrzała na blondyna i obdarzyła go wesołym uśmiechem, a on odpowiedział jej tym samym. " Nie wygląda na niemiłego " - pomyślała.
                                                                                        *
- Widzisz tych ludzi Scorpiusie? - zapytał syna Draco - To Weasleyowie i Potterowie. Nie zbliżaj się do nich, nigdy.
                                                                                        *
Rose pożegnała się z rodziną, obiecała bratu, że będzie często pisać i pociąg ruszył. Albus, James i Rose zajęli sobie oddzielny przedział. Wiedzieli, że reszta Weasleyów ma tu swoich znajomych, tak samo jak Ted. James wprawdzie też miał, ale obiecał przyjaciołom, że będzie siedzieć z nimi. Po pewnym czasie otworzyły się drzwi przedziału, a w nich stanął Scorpius Malfoy, który nie mógł sobie znaleźć miejsca. Bardzo się zdziwił, ale gdy pytał "Czy mogę tu usiąść" odpowiedź zawsze była "nie". Po zgładzeniu Voldemorta nazwisko Malfoy było dosyć znane i rodzice opowiadali sowim dzieciom o czarodziejach z tej rodziny, ale chłopak o tym jeszcze nie wiedział.
- Czy mogę tu usiąść?  - zapytał już zmęczony Scorpius.
- NIE! - krzyknęli razem Albus i James.
- Dlaczego jesteście tacy niemili?! - rozzłościła się ruda - Oczywiście, że możesz tu usiąść.
- Rose, nie słyszałaś co mówił twój tata? - spytał Albus
- Słyszała, ale myślę, że powinniście być troszkę milsi - mówiła spokojnie.
- Chodź Albusie, usiądziemy z moimi znajomymi. - powiedział James i wyszedł z Albusem.
- To może ja jednak poszukam sobie gdzieś indziej miejsca? - Scorpius już miał wychodzić.
- Nie, usiądź ze mną - powiedziała z uśmiechem dziewczyna. Więc chłopak usiadł.
- Wiesz, przepraszam za moich bratanków, ale moja rodzina nie mówi dobrych rzeczy o twojej. - powiedział trochę zmieszana Rose.
- Nic nie szkodzi. Tak prawdę mówiąc mój ojciec zakazał mi z wami rozmawiać. - odpowiedział blondyn.
                                                                                   *
 Potem Scorpius i Rose zostali najlepszymi przyjaciółmi. Rose i Albus zostali Gryfonami, a Scorpius Ślizgonem. Ruda bardzo długa przekonywała bratanków do Scorpiusa. Mówiła, że on tak naprawdę jest dobry. W końcu się do niego przełamali, ale nigdy do końca.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pozdrawiam,
Stokrotka :)